Wycieczkowiec SS SeaBreeze (ex-Federico C) był zwyczajnym statkiem pasażerskim, nie wyróżniającym się ani konstrukcją, ani przebiegiem służby. Prawdopodobnie po zakończeniu długiej kariery i wielu przebudowach trafiłby do stoczni złomowej i zostałby rozebrany. Tak się jednak nie stało i w 2000 roku statek zatonął, rzekomo z powodu zalania maszynowni.

Federico C został zwodowany 31 marca 1957 roku w stoczni Gio. Ansaldo & C., Sestri Ponente we Włoszech, a prace wykończeniowe trwały do 1958 roku. Statek miał 184 m długości i tonaż 21 000 GT. Napęd stanowiły dwie turbiny parowe o mocy 59 700 KM, zapewniające prędkość maksymalną 21 węzłów. Statek posiadał 9 pokładów i mógł zabrać na pokład 400 członków załogi i 840 pasażerów (według różnych źródeł liczba pasażerów sięgała ponad 1000, zapewne w zależności od konfiguracji statku, który przechodził kilka modernizacji).

Federico C (fot. Wolfgang Fricke)
Federico C (fot. Wolfgang Fricke)

Federico C pływał głównie na trasach między Genuą a Buenos Aires i Rio de Janeiro. W 1963 roku na jego pokładzie przebywał m.in. Witold Gombrowicz. W 1966 roku statek zaczął obsługiwać trasę między Genuą a Florydą i Wenezuelą. W 1968 roku przebudowano go i zmodernizowano. W 1983 roku statek sprzedano i zmieniono nazwę na Royale. Jeszcze w tym samym roku zmieniono ją na StarShip Royale. W 1988 roku zmieniono jego nazwę na SeaBreeze. W 1989 roku poddano go kolejnej modernizacji i odświeżeniu wnętrz.

Do 1997 roku statek kilkukrotnie zmieniał właścicieli, ostatnim właścicielem został linie Premier Cruise Line (te same, do których od 1997 roku należał transatlantyk Rotterdam). W 2000 roku Premier Cruise Line zbankrutowały, w związku z czym we wrześniu 2000 roku podjęto decyzję o wysłaniu SeaBreeze do Freeport na Bahamach, gdzie miał czekać na dalszy los.

Royale (fot. Svend Raether)
Royale (fot. Svend Raether)

17 grudnia 2000 roku SeaBreeze płynął niedaleko wybrzeża Północnej Karoliny i Wirginii, kiedy kapitan statku poinformował Straż Przybrzeżną o pilnej potrzebie ewakuacji załogi (na pokładzie nie było pasażerów). Powodem miało być zalanie maszynowni i utrata napędu. Według relacji, statek tonął. Oficerowie Straży Przybrzeżnej byli tym faktem zdziwieni, ponieważ według doświadczenia, tak duży statek nie powinien tak szybko tonąć przy takich uszkodzeniach.

Mimo to załoga została uratowana przez śmigłowce Straży Przybrzeżnej wspierane przez samolot C-130 Hercules, który wspierał pozostałe maszyny swoim radarem. Po ewakuacji załogi, pozostawiony własnemu losowi statek zatonął na wysokości Cape Henry, na wodach międzynarodowych.

SeaBreeze (fot. René Anderes)
SeaBreeze (fot. René Anderes)

Historia SeaBreeze powinna w tym miejscu dobiec końca, ale zatonięcie statku budzi wiele kontrowersji. W momencie zatonięcia, wycieczkowiec ubezpieczony był na 20 mln dolarów, chociaż w przypadku złomowania, wyceniano go na zaledwie 5-6 mln dolarów. Dalsze wątpliwości budził fakt, że statek zatonął stosunkowo szybko, a kapitan zamiast próbować ratować statek, natychmiast oczekiwał ewakuacji. Tym samym zatonięcie wyglądało na wyłudzenie odszkodowania, zwłaszcza, że płynący pod flagą Panamy statek zatonął na wodach międzynarodowych (chociaż mógł płynąć bliżej brzegu, przez amerykańskie wody terytorialne), przez co władze Panamy nie były bardzo zainteresowane przeprowadzeniem śledztwa (co było ich obowiązkiem). Historia SeaBreeze nigdy nie została do końca wyjaśniona, a informacje o zatonięciu statku są szczątkowe.

SeaBreeze (fot. Leo Johannes)
SeaBreeze (fot. Leo Johannes)

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.