W rejonie Whalebone Cove w Zatoce Stanley na Falklandach znaleźć można bardzo nietypowy wrak. Na mieliźnie znajduje się targany od dziesięcioleci falami wrak żelaznokadłubowego żaglowca Lady Elizabeth z 1879 roku. Chociaż od 1936 roku jednostka jest pozbawiona opieki, cały czas opiera się falom i surowym warunkom atmosferycznym Falklandów.

Chociaż sama historia żaglowca sięga końcówki lat 70. XIX wieku, opisując jego historię trzeba cofnąć się do 26 czerwca 1869 roku, kiedy to w stoczni Robert Thompson Jr. zwodowano trzymasztowy bark Lady Elizabeth, którego właścicielem został John Wilson. Wykorzystywał on statek głównie na trasie Fremantle – Londyn, czasami zahaczając o inne porty. Podstawowym ładunkiem mierzącego 48,7 m długości żaglowca było drewno. Niestety 30 czerwca 1878 roku podczas rejsu czarterowego z ładunkiem rudy ołowiu i drewna do Szanghaju, z powodu złej pogody żaglowiec skierował się do Fremantle, aby przeczekać sztorm. Niestety podczas rejsu jednostka wpadła na skały i zatonęła.

Lady Elizabeth
Lady Elizabeth

Utrata żaglowca sprawiła, że John Wilson postanowił zamówić nową jednostkę w tej samej stoczni. Tym razem zamówiono trzymasztowy bark o długości 68 m, którego kadłub wykonano z żelaza. Statek miał drewniane pokłady, tonaż 1155 ton i załogę liczącą 18-25 marynarzy. Jako, że jednostka była następcą utraconego żaglowca, nadano jej nazwę Lady Elizabeth. Zwodowano ją 6 czerwca 1879 roku, czyli niespełna rok po utracie pierwszego statku.

John Wilson wykorzystywał żaglowiec do 1886 roku, kiedy to z powodu problemów finansowych musiał go sprzedać, wraz z innymi posiadanymi jednostkami. Nowym właścicielem został George Christen Karran. Warto dodać, że rodzina Karrana posiadała kilka statków, ale dla niego była to pierwsza własna jednostka, w związku z czym przez pewien czas pozostawał jej kapitanem. W 1906 roku Lady Elizabeth została sprzedana norweskiej firmie Skibasaktieselskabet za sumę 3250 funtów (współcześnie około 415 000 funtów). Nowy właściciel kontynuował eksploatację żaglowca w roli jednostki transportowej. Z dostępnych informacji wynika, że podczas jednego z rejsów pod norweską banderą, na pokładzie żaglowca doszło do dziwnego wypadku. Kilku członków załogi zachorowało, prawdopodobnie na malarię. Po podaniu leków, mieli przebywać na pokładzie, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Po kilku godzinach ślad po dwóch z nich zaginął. Mimo poszukiwań, załoga nie odnalazła ich ani na pokładzie, ani w wodzie. Uznano, że mimo dobrej pogody, wypadli, albo raczej wyskoczyli za burtę z powodu gorączki.

Wrak Lady Elizabeth (fot. Brian Gratwicke)
Wrak Lady Elizabeth (fot. Brian Gratwicke)

4 grudnia 1912 roku Lady Elizabeth wyruszyła z Vancouver w rejs do Zatoki Delagoa w Mozambiku z standardowym ładunkiem drewna. Podczas rejsu wokół Przylądka Horn, silny sztorm doprowadził do dużych uszkodzeń statku – utracono 4 członków załogi, dwie łodzie oraz część ładunku przewożoną na pokładzie. Oderwanych zostało również wiele elementów wyposażenia.

W tej sytuacji kapitan statku podjął decyzję o skierowaniu się do najbliższego portu w celu przeprowadzenia oględzin i stosownych napraw. Wybór padła na Stanley na Falklandach. Niestety zbliżając się do portu, żaglowiec uderzył o skałę, która doprowadziła do powstania mierzącej 1,8 m długości wyrwy w kadłubie. Mimo to nabierając wody dopłynął do portu, gdzie poddano go oględzinom. Wykazały one potrzebę wykonania remontu w suchym doku, ale takiego na Falklandach nie było. W tej sytuacji uznano, że dalsza eksploatacja żaglowca nie jest możliwa.

Wrak Lady Elizabeth (fot. RAYANDBEE/Flickr.com)
Wrak Lady Elizabeth (fot. RAYANDBEE/Flickr.com)

Niepotrzebny statek trafił w ręce Falkland Islands Company, która przekształciła go w hulk węglowy zacumowany w Port Stanley. W nowej roli Lady Elizabeth wykorzystywano do 17 lutego 1936 roku, kiedy to statek zerwał się z kotwicy podczas sztormu i niesiony falami został wyrzucony na mieliznę Whalebone Cove. Z racji tego, że już wcześniej uznano go za nie warty naprawy, wrak pozostawiono własnemu losowi, chociaż znajdował się blisko portu.

Targany falami i pozbawiony konserwacji kadłub Lady Elizabeth przetrwał jednak próbę czasu i cały czas znajduje się na mieliźnie. Mimo uszkodzeń i zalewania wnętrza jest on w miarę kompletny. Do naszych czasów zachowała się część wyposażenia i drewnianych wykończeń wewnątrz kadłuba. Podobno podczas przypływu, wrak kołysze się na mieliźnie, co oznacza, że przy większej fali może zostać z niej zepchnięty.

Wrak Lady Elizabeth (fot. Liam Quinn/Flickr.com)
Wrak Lady Elizabeth (fot. Liam Quinn/Flickr.com)

W czerwcu 1984 roku dokonano oględzin wraku, które wykazały, że przy odpowiednim podejściu, statek mógł być zdjęty z mielizny i wyremontowany. Problemem był jednak brak suchego doku, w którym możliwe byłoby wykonanie prac remontowych na Falklandach. W związku z tym statek pozostawiono własnemu losowi. Wielokrotnie rozważano jego uratowanie od zniszczenia, ale wysokie koszty uniemożliwiają przeprowadzenie operacji. Obecnie wrak chociaż dalej się trzyma, jest już wyraźnie przeżarty przez rdzę, przez co może się przełamać i zatonąć.

Lady Elizabeth jest bardzo dobrze widoczna z portu Stanley, przez co stała się lokalną atrakcją turystyczną. Ze względu na oddalenie od brzegu, uniknęła również wandali, dzięki czemu zachowała się część jej wyposażenia i wykończeń. Chociaż kil i znajdująca się pod wodą część kadłuba są bardzo mocno zniszczone przez rdzę, dawny żaglowiec całkiem nieźle się trzyma jak na swój wiek.

Więcej zdjęć z wnętrza statku znaleźć można pod tym linkiem: Lady Elizabeth 1983

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.