Dostarczenie ciepłego jedzenia żołnierzom na froncie, albo podczas wypraw i ekspedycji naukowych zawsze było dużym wyzwaniem. Szukając sposobu na rozwiązanie tego problemu, na przełomie XIX i XX wieku producenci żywności oraz konserw zaczęli eksperymentować z chemicznymi podgrzewaczami umieszczonymi w puszkach z żywnością i napojami, które miały podgrzewać zawartość. Z czasem samoogrzewające się puszki zyskały większe zainteresowanie, ale ich popularność cały czas pozostaje ograniczona.
Geneza
Pierwsze konserwy z jedzeniem zaczęły pojawiać się w pierwszej połowie XIX wieku. Możliwość przechowywania jedzenia w szczelnych pojemnikach, które łatwo było transportować w skrzyniach znacząco ułatwiła zaopatrywanie armii oraz ekspedycji naukowych, które w XIX wieku docierały w coraz odleglejsze zakątki świata.

Rozwiązanie problemu dostarczania niepsującej się żywności zrodziło jednak inny problem. Skoro z konserw można było korzystać w różnych warunkach, często trzeba było ich zawartość podgrzać. Zapewnienie ciepłej żywności zwłaszcza żołnierzom miało bowiem kluczowe znaczenie dla ich morale. Również podczas ekspedycji naukowych ciepłe posiłki znacząco ułatwiały przetrwanie w często niesprzyjających warunkach.
Początkowo radzono sobie z tym problemem po prostu rozpalając ogniska, tak jak robiono to wcześniej, przed wynalezieniem konserw. Nie zawsze jednak rozpalenie ogniska było możliwe. W szczególności problem mieli żołnierze na froncie, ponieważ palące się ognisko mogło zdradzić ich pozycje. Również podczas ekspedycji, zwłaszcza górskich, albo w mroźne rejony rozpalenie ognia często było po prostu niemożliwe z powodu braku drewna. Szukając sposobu na rozwiązanie tego problemu, wynalazcy z różnych krajów zaczęli eksperymentować z alternatywnymi metodami podgrzewania zawartości konserw.
Powolne narodziny
Nie wiadomo kto jako pierwszy stworzył samoogrzewającą się puszkę. Pierwsze reklamy takich puszek pojawiły się w latach 90. XIX wieku. Przedstawiały one samoogrzewające się puszki z owocami, warzywami, czekoladą, kawą i innymi potrawami, produkowane przez firmę Self Heating Can Company. Jej właścicielem był George S. Jewett. Reklamował on swój produkt jako idealny na biwaki i wyprawy.

Jewett złożył wniosek patentowy na samoogrzewającą się puszkę 7 sierpnia 1902 roku, a otrzymał go 10 lutego 1908 roku. Jego wynalazek składał się z metalowej puszki z dodatkowym cylindrem przechodzącym przez środkową części puszki. W jego wnętrzu znajdowało się wapno palone w jednym pojemniku, oraz woda w drugim. Pojemnik z wodą posiadał szpikulec, który służył do przebicia wieczka pojemnika z wapnem. Gdy oba składniki mieszały się, dochodziło do reakcji egzotermicznej, która wytwarzała ciepło. Dzięki temu, że cylinder przechodził przez całą puszkę, zawartość była podgrzewana równomiernie.
Kolejny patent na samoogrzewające się puszki wpłynął 26 listopada 1905 roku i został nadany 6 sierpnia 1907 roku. Złożyła go firma Aetna Self Heating Foond Co. O ile zasada działania podgrzewacza była taka sama jak w patencie Jewetta, konstrukcja puszki była odwrotna – podgrzewacz znajdował się wokół zawartości puszki.
Wysokie koszty produkcji, a tym samym cena takich puszek sprawiły, że nie zyskały one dużej popularności. Problemem był również mechanizm podgrzewania puszek, który był zbyt łatwy do zainicjowania, przez co dochodziło do wypadków podczas przenoszenia puszek.

Chociaż wydawałoby się, że wybuch I wojny światowej powinien wpłynąć na rozwój samoogrzewających się puszek, tak się nie stało. Dopiero po wojnie, gdy konserwy zyskały jeszcze większą popularność na całym świecie, różne firmy zaczęły eksperymentować z samoogrzewającymi się puszkami. Punktem zwrotnym była dopiero II wojna światowa. Podczas przygotowań do inwazji w Normandii, amerykańska armia zamówiła około 1 mln samoogrzewających się puszek wyprodukowanych przez firmę Heinz. W wojskowej wersji występowały one w dwóch wersjach – z zupą pomidorową oraz z kakao. Na rynku cywilnym dostępnych było więcej smaków. Wydano je żołnierzom, którzy mieli walczyć we Francji jako eksperyment.
Puszki firmy Heinz były podobne do puszek Jewetta. Również zawierały centralny cylinder, w którym zamiast wapna palonego i wody umieszczono kordyt. Aby zainicjować proces podgrzewania, należało go podpalić np. przy użyciu papierosa. Zgodnie z instrukcją na puszce, żołnierze mieli również wybić dwa otwory w wieczku, aby podgrzewająca się puszka nie eksplodowała.
Samoogrzewające się puszki z jednej strony były lubiane przez żołnierzy, ponieważ zapewniały ciepły posiłek nawet w trudnych warunkach, ale z drugiej strony były bardzo niebezpieczne. Zastosowanie kordytu jako elementu podgrzewającego sprawiało, że często dochodziło do eksplozji puszek. Podobno pierwszym alianckim żołnierzem, który został ranny podczas inwazji w Normandii, był amerykański żołnierz, którego poparzyła zupa pomidorowa z samoogrzewającej się puszki. Samoogrzewające się puszki były wykorzystywane do końca wojny.

Dalszy rozwój
Po wojnie, wraz z rozwojem systemu logistycznego, zapotrzebowanie na samoogrzewające się puszki zmalało. Producenci konserw zaczęli pracować nad innymi podgrzewaczami, które były bardziej bezpieczne od wcześniejszych rozwiązań. W latach 70. amerykańska armia wprowadziła do użycia w wojskowych racjach żywnościowych nowy rodzaj bezogniowego podgrzewacza, który zmienił podejście do samoogrzewających się puszek.
Nowy podgrzewacz określany jako FRH (ang. flameless ration heater) składał się z plastikowego woreczka wypełnionego sproszkowanym magnezem i żelazem oraz solą kuchenną. Po wlaniu wody dochodziło do reakcji egzotermicznej. Taki podgrzewacz był o wiele wygodniejszy, ponieważ pozwalał na podgrzanie potraw w różnych opakowaniach. Co istotne, był całkowicie opcjonalny, więc żołnierze mogli z niego korzystać, ale nie musieli.
Rozwój racji wojskowych sprawił, że zamiast samoogrzewających się puszek zaczęto stosować na masową skalę podgrzewacze bezogniowe. Dodatkowo na szeroką skalę wprowadzono niewielkie podgrzewacze, które można było podpalić, aby podgrzać menażkę albo puszkę postawioną na specjalnej podstawce. Nie oznaczało to jednak, że samoogrzewające się puszki zniknęły. Produkuje się je dalej, ale bardziej z myślą o turystach, niż żołnierzach bądź ekspedycjach naukowych.
Współczesne samoogrzewające się puszki najczęściej posiadają warstwę podgrzewającą wokół zawartości puszki, a nie przechodzącą przez środek puszki. Zmienił się również sposób inicjowania mechanizmu podgrzewającego. Podgrzewacze do zainicjowania potrzebują teraz tylko powietrza, a nie wody.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.