Podczas I wojny światowej wprowadzono do szerokiej eksploatacji wiele nowych, nieznanych wcześniej rodzajów uzbrojenia. Najważniejszymi z nich było lotnictwo, karabiny maszynowe, pojazdy mechaniczne oraz czołgi. Opancerzone wozy bojowe wyposażone w podwozia gąsienicowe zadebiutowały na froncie 15 września 1916 roku i w krótkim czasie zyskały ogromną popularność. Ciężko jednoznacznie powiedzieć, czy czołgi pojawiły się jako odpowiedź na impas w jakim znalazły się walczące armie, czy też były efektem naturalnego rozwoju uzbrojenia, przyśpieszonego przez wybuch Wielkiej Wojny. Na pewno jednak zmieniły sposób prowadzenia wojen.
Długa droga do okrętu lądowego
Czołgi powstały w wyniku połączenia opracowywanych od lat niezależnie od siebie technologii – pojazdów mechanicznych, napędu gąsienicowego i wieżyczki z uzbrojeniem. Aby w pełni zrozumieć ich historię należy cofnąć się do końcówki XIX wieku i powstania pierwszych, parowych ciągników artyleryjskich i zaopatrzeniowych.
Olbrzymie pojazdy napędzane przez maszyny parowe wykorzystywane były głównie przez Brytyjczyków do holowania ciężkich dział i specjalnych wagonów transportowych z zaopatrzeniem w trakcie min. Wojen Burskich w Afryce Południowej. Powolne i ciężkie pojazdy miały jednak wiele wad i ich eksploatacja była skomplikowana. Największym mankamentem konstrukcji były silniki parowe wymagające odpowiedniej obsługi oraz olbrzymie koła, nienadające się do jazdy w trudnym terenie.
Mimo to parowe ciągniki zainspirowały inżynierów z Wielkiej Brytanii i Francji do stworzenia na przełomie wieków wielu projektów pojazdów opancerzonych. Żaden z nich nie wyszedł jednak poza fazę szkiców. Wszystko zaczęło się zmieniać w 1901 roku, kiedy to amerykański kowal, Alvin Orlando Lombard zaprojektował i zaczął produkować na niewielką skalę specjalne ciągniki rolnicze wyposażone w gąsienice zamiast przedniej osi z kołami. Do 1917 roku Lombard zaprojektował i zbudował 83 takie pojazdy.
Jego pomysł został w 1904 roku dopracowany przez innego konstruktora – Benjamina L. Holta, który opracował znacznie ulepszony ciągnik półgąsienicowy, a w 1908 roku całkowicie gąsienicowy (w oparciu o projekt brytyjski stworzony w 1905 roku). W połączeniu z silnikiem spalinowym, taki traktor zyskiwał olbrzymie jak na tamte lata, możliwości poruszania się w terenie. W ciągu kilku lat ciągniki Holta i innych firm, które równolegle opracowały podobne konstrukcje, trafiły do wielu odbiorców na całym świecie, ale ze względu na niedopracowanie konstrukcji nie zyskały szerszej popularności. Dopiero wraz z wybuchem I wojny światowej pojazdy gąsienicowe przystosowane do holowania ciężkich dział zdobyły szerszą popularność w wojsku, a później również na rynku cywilnym, głównie za sprawą lepszej jakości komponentów i niezawodności.
Wynalezienie gąsienicy było jednak tylko jednym z kilku elementów potrzebnych do zbudowania czołgów. Kolejnym było stworzenie samych pojazdów pancernych i zainteresowanie wojskowych tego typu konstrukcjami. Chociaż na początku XX wieku automobile i pojazdy kołowe zaczęły szybko zyskiwać popularność na rynku cywilnym, armie na całym świecie trzymały się od nich na dystans, głównie z powodu wysokiej awaryjności pierwszych samochodów.
Wóz wojenny
Punktem zwrotnym był zaprojektowany w 1902 roku przez pochodzącego z Niemiec, ale działającego w Wielkiej Brytanii inżyniera Fredericka R. Simmsa „Wóz wojenny”. Był to pierwszy w historii wóz pancerny. Pojazd ważył 5,5 tony i posiadał otwarty od góry przedział bojowy osłonięty pancerzem z 6 mm płyt pancernych, w którym umieszczono dwa karabiny maszynowe Maxim. Napęd stanowił silnik Daimlera o mocy 16 KM, zapewniający zawrotną jak na tamte czasy prędkość 15 km/h.
Zaprezentowano go w 1902 roku w Crystal Palace w Londynie. Niestety konstrukcja zdobyła zainteresowanie jedynie dziennikarzy i kilku przybyłych gości. Zarówno politycy jak i wojskowi zignorowali prezentację i nie zainteresowali się konstrukcją Simmsa. Nie zniechęciło to jednak innych konstruktorów z Wielkiej Brytanii, Francji i kilku innych państw, którzy aż do wybuchu I wojny światowej prezentowali kolejne koncepcje wozów pancernych zarówno kołowych jak i gąsienicowych.
Wszystkie te projekty łączyły dwie rzeczy – po pierwsze żaden nie wyszedł poza fazę rysunków technicznych lub pokracznych prototypów, a w najlepszym przypadku niewielkich serii produkcyjnych, a po drugie wszystkie były traktowane przez wojskowych jako niepotrzebne. Sytuacja zmieniła się wraz z wybuchem I wojny światowej, kiedy to pierwsze, często eksperymentalne kołowe wozy pancerne budowane na podwoziach samochodów i ciężarówek znalazły się na froncie.
Wnioski płynące z ich wykorzystania jasno wskazywały, że opancerzone pojazdy są bardzo przydatne i zapewniają atakującej piechocie dodatkową siłę ognia. Wszystkie te pojazdy miały jednak podwozia kołowe, które szybko okazały się nieodpowiednie do działania na frontach I wojny światowej, zrytych pociskami i poprzecinanych przez okopy. Znacznie lepiej radziły sobie natomiast gąsienicowe ciągniki artyleryjskie, które na masową (jak na warunki I wojny światowej) skalę zaczęto wprowadzać do służby. Dzięki gąsienicom mogły bez większych problemów holować ciężkie działa nawet w błocie.
Narodziny czołgu
W 1914 roku istniały już wszystkie potrzebne technologie, aby stworzyć czołg. Brakowało jednak kogoś, kto połączyłby je razem i co najważniejsze, przebił się z swoim pomysłem do osób decyzyjnych. Rola ta przypadła częściowo brytyjskiemu oficerowi, Ernstowi D. Swintonowi, który po analizie działań wojennych pierwszych miesięcy Wielkiej Wojny sięgnął po koncepcje przedwojennych inżynierów i konstruktorów, a następnie przedstawił swojemu przyjacielowi, podpułkownikowi Mauricowi Hankeyowi pomysł stworzenia gąsienicowego pojazdu bojowego.
Informacje te trafiły następnie do I Lorda Admiralicji, Winstona Churchilla, który zainteresował się pomysłem na tyle, że w lutym 1915 roku po konsultacjach z premierem i ministrami powołał do życia Landship Commitee (pol. Komitet ds. okrętów lądowych). Jego zadaniem miało być przeanalizowanie pomysłu Hankeya i ewentualnie doprowadzenie do zbudowania „okrętów lądowych”. Warto w tym miejscu dodać, że wbrew relacjom Swintona, stworzona przez niego koncepcja nie była wyłącznie jego dziełem.
Wręcz przeciwnie, wykorzystał on pomysł min. majora W. E. Donohueya, który w 1908 roku zaproponował aby umieścić na gąsienicowym ciągniku armatę w opancerzonej nadbudowie. Pechowo jego pomysł nie zyskał zainteresowania i został zapomniany. Swinton miał to szczęście, że jego koncepcja zyskała zainteresowanie osób decyzyjnych, które pomogły przepchnąć pomysł przez skostniałe tryby brytyjskiej administracji wojskowej.
Landship Commitee działał w strukturach Royal Navy, przez co w większości składał się z oficerów floty. Na jego czele stanął Eustace Tennyson d’Eyncourt, a pierwszym konsultantem technicznym został emerytowany pułkownik Rookes E. B. Crompton. Jego kariera w Komitecie była jednak krótka, ponieważ preferował on nierealną wówczas ideę budowy czołgów o masie 50 ton uzbrojonych w armaty kalibru nawet 305 mm (sic!).
W trakcie testów sprowadzonych z USA dużych ciągników rolniczych okazało się, że jego koncepcja jest nierealna do wcielenia w życie. Szybka lekcja doboru konsultantów zaowocowała podjęciem współpracy z firmą William Foster & Co. Ltd. Już 15 lipca 1915 roku firma ta otrzymała oficjalne zamówienie na opracowanie i budowę prototypu gąsienicowego pojazdu opancerzonego.
Prace ruszyły bardzo szybko, ponieważ już 11 sierpnia rozpoczęto montaż pierwszego wozu. Pojazd otrzymał oznaczenie Number 1 Lincoln Machine, ale bardziej znany jest jako „Little Willie”. Jego próby rozpoczęto 9 września i natychmiast zwrócono uwagę na problemy z gąsienicami, które należało przeprojektować. 17 września podjęto decyzję o rozpoczęciu prac nad kolejnym prototypem.
Nowy pojazd diametralnie różnił się od „Little Williego”, głównie za sprawą układu gąsienic, które biegły naokoło kadłuba, nadając mu kształt rombu (stąd określenie czołgi romboidalne). Tym razem prace zajęły więcej czasu i ukończono je dopiero w styczniu 1916 roku. Prototyp oznaczony jako Mark I „Mother” zaprezentowano 29 stycznia. Niecodzienny układ gąsienic miał sporo zalet, z których najistotniejszą była możliwość pokonywania nawet stosunkowo szerokich rowów i przeszkód terenowych. Oczywiście równocześnie pojazd prezentował praktycznie zerowy komfort jazdy, pogarszany jeszcze bardziej przez umieszczenie silnika wewnątrz przedziału bojowego. W trakcie walki gorące spaliny i dym prochowy wypełniały wnętrze wozy sprawiając, że załoga czoła się jak w piekarniku.
Próby Mark I trwały zaledwie dwa tygodnie i zakończyły się zamówieniem 12 lutego, 100 seryjnych czołgów. W kwietniu zamówienie zwiększono do 150 wozów i rozpoczęto prace nad… znalezieniem nazwy dla nowego pojazdu. Uznano, że określenie landship (pol. okręt lądowy) nie jest najlepsze, ponieważ zdradza przeznaczenie pojazdu. Tymczasowo zaczęto więc stosować określenie Water Container, aby ukryć przeznaczenie wozów. Nie była to jednak zbyt odpowiednia nazwa, zwłaszcza, że jej skrót nie do końca pasował przedstawicielom Komitetu (z zrozumiałych powodów…).
W trakcie dyskusji padł pomysł nazwania pojazdu po prostu tank, czyli zbiornik. Określenie zyskało aprobatę przedstawicieli Komitetu i weszło do powszechnego użycia. W poszczególnych krajach pojazdy otrzymały jednak inne określenia i tak np. w Polsce przyjęło się słowo czołg, wywodzące się od sposobu poruszania się tych pojazdów (czołgania).
Zaprojektowano dwie odmiany czołgu – żeńską, uzbrojoną w same karabiny maszynowe, oraz męską, uzbrojoną w dwa działa okrętowe kalibru 57 mm umieszczone w bocznych sponsonach. Pomysł budowy dwóch wersji czołgów stworzył wspomniany wcześniej Swinton. Argumentował go potrzebą zapewnienia czołgom z działami osłony przed piechotą. Nie była to jednak do końca zrozumiała decyzja, ponieważ wozy męskie posiadały karabiny maszynowe do samoobrony.
Ze względu na naciski ze strony wojska, produkcję czołgów zlecono dodatkowo firmie Metropolitan Carriage, Wagon and Finance Company aby przyśpieszyć produkcję. Ostatecznie zakłady William Foster wyprodukowały 37 wozów męskich, a Metropolitan Carriage 38 wozów męskich i 75 wozów żeńskich. Sformowano z nich 6 kompanii czołgów po 25 wozów, a w sierpniu 1916 roku dwie z nich wysłano do Francji, gdzie planowano wykorzystać je w trakcie ofensywy pod Sommą.
Debiut na froncie
Po raz pierwszy czołgi wysłano na front 15 września 1916 roku. Z 49 czołgów do linii frontu dotarły tylko 32, z których 18 skutecznie wzięło udział w walkach, natomiast 9 kolejnych popsuło się a 5 ugrzęzło w błocie. Debiut czołgów nie należał do zbyt udanych, ale potwierdził, że obrany przez Tank Commitee kierunek jest słuszny.
Po przeprowadzeniu analiz (trwających zaledwie 4 dni) Brytyjska Armia zamówiła kolejnych… 1000, nieco ulepszonych czołgów. W ramach prac powstały wozy Mark II i Mark III, budowane z myślą o przeszkoleniu pracowników fabryk w budowie czołgów oraz Mark IV, będące docelową konfiguracją zmodernizowanego czołgu. Model ten cechował się nowymi armatami z krótszymi lufami oraz grubszym pancerzem. Wszystkie wyprodukowane wozy natychmiast wysyłano na front i zastępowano nimi starsze modele, które przenoszono do oddziałów szkoleniowych. Kolejną modernizacją czołgów romboidalnych był model Mark V, wyposażony w lepszy silnik.
Po bitwie pod Sommą, brytyjskie czołgi wzięły udział w kilku potyczkach, bez większego rozgłosu i wpływu na przebieg walk. Dopiero w kwietniu 1917 roku zgromadzono 60 wozów, które wykorzystano w trakcie bitwy pod Arras. Również i tym razem czołgi nie spisały się najlepiej, ale powodem był kompletny brak pomysłu na ich wykorzystanie w trakcie walk.
W lipcu tego samego roku zgromadzono już 216 czołgów, w wersjach od Mark I do Mark IV, które wzięły udział w bitwie pod Ypres. Tym razem czołgi pokonały warunki terenowe i błoto, w którym ciężkie pojazdy grzęzły. Wycofano więc wozy, które przetrwały, z zamiarem wykorzystania ich w bardziej sprzyjających warunkach. Pierwszą udaną operacją w której wzięły udział czołgi była rozpoczęto 20 listopada 1917 roku bitwa pod Cambrai. Wzięło w niej udział aż 378 wozów. Dzięki nim, piechocie udało się przebić przez linię frontu i wykonać wyłom w pozycjach na głębokość kilkunastu kilometrów. W trakcie walk zniszczono jednak aż 112 czołgów. W kolejnych miesiącach, aż do zakończenia wojny czołgi regularnie brały udział w kolejnych ofensywach.
Brytyjskie czołgi spisywały się na froncie całkiem nieźle, ale wszystkie miały jedną zasadniczą wadę – niską prędkość. Oznaczało to, że po przełamaniu frontu, czołgi nie mogły ruszyć dalej aby szybko zneutralizować linie zaopatrzenia wroga. Potrzebny był więc zupełnie nowy wóz, dysponujący większą prędkością. Można śmiało powiedzieć, że podjęte wówczas decyzje na długie lata ukształtowały rozwój wojsk pancernych w Wielkiej Brytanii i podział na czołgi piechoty oraz czołgi szybkie.
Na podstawie nowych wytycznych w październiku 1916 roku rozpoczęto prace nad czołgiem pościgowym. W lutym 1917 roku ukończono zupełnie nowy pojazd – Medium Mark A Whippet. Wóz był lżejszy od czołgów romboidalnych i posiadał 45-konny silnik zapewniający prędkość 13,5 km/h. Chociaż nie był to duży wzrost, czołgi te mogły już spokojnie brać udział w działaniach na tyłach wroga, zwłaszcza, że dysponowały zasięgiem aż 150 km. Brytyjskie czołgi niezależnie od modelu cechował jednak brak obrotowej wieży, tak charakterystycznej dla współczesnych czołgów. Chociaż to Brytyjczycy doprowadzili do powstania pierwszych czołgów, standard ich konstrukcji wprowadzili dopiero Francuzi.
Czołgi francuskie
We Francji prace nad czołgami ruszyły w 1915 roku niezależnie w dwóch firmach – Schneider et Cie i w niewielkiej firmie z którą współpracował chemik Jules-Louis Breton. Obie opracowały podobne pojazdy oparte na wydłużonych podwoziach ciągników firmy Holt. Co istotne, Francuzi początkowo nie wiedzieli o prowadzonych w Wielkiej Brytanii pracach nad okrętami lądowymi, przez co sami musieli rozwiązywać wszystkie przeszkody i trudności konstrukcyjne.
W maju 1915 roku oficer francuskiej armii płk Jean Baptiste Estienne dowiedziawszy się o prowadzonych przez firmę Schneider pracach, nawiązał współpracę z konstruktorami, efektem której było stworzenie pierwszego francuskiego czołgu – Schneider CA1. Pojazd ten pod względem konstrukcji przypominał nieco brytyjskiego Little Willie. Miał pancerz grubości 11 mm, a z przodu umieszczono armatę kalibru 75 mm. Dodatkowo wyposażono go w kilka karabinów maszynowych, podobnie jak wozy brytyjskie. Napęd stanowił silnik o mocy 60 KM zapewniający prędkość zaledwie 8 km/h.
Produkcję rozpoczęto 4 sierpnia 1916 roku, a pierwszy egzemplarz ukończono 5 września. Wozy te po raz pierwszy trafiły na front 16 kwietnia 1917 roku. Ich możliwości bojowe były jednak fatalne, głównie za sprawą źle skonstruowanych gąsienic, olbrzymich rozmiarów i słabego uzbrojenia. Równolegle opracowano czołg Char Saint Chamond. Również i ten pojazd pod względem konstrukcyjnym nie był najbardziej udaną konstrukcją, głównie za sprawą zbyt krótkich gąsienic przy ogólnej długości wozu. Mimo to oba czołgi wykorzystywano aż do końca wojny.
Pod koniec września 1916 roku zakłady Renault, pod lekkim przymusem ze strony płk Estienne rozpoczęły prace nad własnym czołgiem, zupełnie innym, niż dotychczasowe konstrukcje. Od samego początku zakładano, że pojazd będzie mniejszy i lżejszy od innych czołgów, a jego uzbrojenie umieszczone będzie w obrotowej, jednoosobowej wieży.
Produkcję czołgu oznaczonego jako Renault FT (lub FT-17), rozpoczęto we wrześniu 1917 roku. Do końca wojny zbudowano aż 3530 egzemplarzy (sic!). Niewielki, zaledwie dwuosobowy pojazd był pierwszym w historii czołgiem posiadającym tradycyjny układ konstrukcyjny, z wieżą w której umieszczono uzbrojenie, przedziałem kierowania z przodu, przedziałem bojowym w środku i przedziałem silnikowym z tyłu. Układ ten stał się standardem dla wszystkich późniejszych czołgów.
FT-17 w trakcie wojny trafiły na wyposażenie wojsk amerykańskich, a po zakończeniu walk były eksportowane dosłownie na cały świat. Na ich bazie budowano kolejne czołgi, więc śmiało można powiedzieć, że Renault FT stał się ojcem wszystkich czołgów. Jednym z pierwszych zagranicznych użytkowników tych czołgów były również polskie oddziały generała Hallera we Francji. Wozy te następnie sprowadzono do Polski, gdzie posłużyły do sformowania pierwszych w naszym kraju oddziałów pancernych.
Czołgi FT-17 występowały w kilku wariantach konstrukcyjnych różniących się wieżą (spawaną z płyt pancerny lub elementów odlewanych) oraz uzbrojeniem. Część wozów posiadała jedynie karabin maszynowy kalibru 8 mm, natomiast reszta wyposażona była w krótkolufowe działko kalibru 37 mm. Te ostatnie szybko wyparły z linii wozy uzbrojone tylko w karabin maszynowy, ponieważ dysponowały znacznie większą siłą ognią.
Pod koniec wojny w francuskich zakładach FCM rozpoczęto prace nad serią zupełnie nowych czołgów ciężkich, albo wręcz superciężkich. Wozy te miały być połączeniem brytyjskich czołgów romboidalnych z francuskim FT-17. Równolegle rozpoczęto prace nad trzema wariantami czołgów o masie 30, 45 i 70 ton. Pod koniec 1917 roku przeprowadzono próby pierwszego wozu, które zaowocowały powstaniem czołgu FCM 2C. Niestety długi proces prób i testów sprawił, że do końca I wojny światowej żaden z tych wozów nie trafił do eksploatacji. Swój chrzest bojowy olbrzymie czołgi przeszły dopiero podczas II wojny światowej, z bardzo marnym skutkiem.
Czołgi niemieckie
Pojawienie się na froncie czołgów było sporym zaskoczeniem dla Niemców, którzy oprócz nielicznych wozów pancernych zupełnie nie interesowali się gąsienicowymi pojazdami bojowymi. W trakcie pierwszych bitew z udziałem czołgów, w ręce wojsk niemieckich wpadło kilka uszkodzonych wozów brytyjskich, które natychmiast ściągnięto na tyły i dokładnie przeanalizowano.
Już po pierwszych próbach dowództwo armii zleciło firmie Daimler-Motoren-Gesellschaft opracowanie własnego czołgu. Pojazd oznaczony jako A7V ukończono pod koniec kwietnia 1917 roku. Był to olbrzymi, ważący 33 tony czołg z 18-osobową załogą. Mimo zamówienia 100 egzemplarzy, do końca wojny powstało tylko kilkadziesiąt sztuk.
A7V nie były najlepszymi wozami, głównie za sprawą swoich rozmiarów i pudełkowatego kształtu. Swój debiut bojowy wozy te miały 21 marca 1918 roku, a już 24 kwietnia trzy niemieckie A7V natknęły się w trakcie walk na trzy brytyjskie Mark IV, w tym jeden wóz męski uzbrojony w działa 57 mm. Brytyjski czołg wyeliminował z walki jeden wóz niemiecki. Pozostałe wozy wycofały się. Była to pierwsza bitwa pancerna w historii.
Oprócz wozów A7V Niemcy rozpoczęli prace nad serią lżejszych czołgów podobnych konstrukcyjnie do francuskich FT-17. Prace nad nimi posuwały się jednak bardzo powoli i do końca wojny powstało jedynie kilka makiet i prototypów. W trakcie wojny, Niemcy zorganizowali kilka oddziałów czołgów, w większości uzbrojonych w zdobyczne wozy brytyjskie. Nie miały one jednak zbyt dużego wpływu na przebieg walk, ponieważ Niemcy nie dysponowali odpowiednią liczbą wozów oraz części zamiennych.
Warto w tym miejscy wspomnieć o jeszcze jednym czołgu, nad którym rozpoczęto prace – K-Wagen. Był to olbrzymi, ważący 150 ton czołg ciężki, którego budowę rozpoczęto w lipcu 1918 roku. Do końca wojny częściowo ukończono jedynie dwa prototypy. Koniec wojny zastał je w hali montażowej w Riebe-Kugellager-Werken w Berlinie. Ze względu na ich rozmiary, Brytyjczycy nie zdecydowali się na dokończenie prac i oba prototypy zezłomowano.
Niepewna przyszłość
W momencie zakończenia I wojny światowej wojska Brytyjskie, Francuskie i Amerykańskie dysponowały kilkoma tysiącami czołgów, z których najwięcej było FT-17 oraz wozów Mark IV i Mark V. Pojazdy te w większości były mocno wyeksploatowane, a ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Mimo roli jaką odegrały w czasie walk, zarówno w Wielkiej Brytanii jak i USA uznano, że czołgi są już nieprzydatne i większość wozów zezłomowano.
Francuzi sporą ilość czołgów wyeksportowali dosłownie na cały świat. Wozy te stały się podstawą do stworzenia sił pancernych w bardzo wielu krajach. Na ich bazie budowano kolejne pojazdy, a np. w ZSRR i Włoszech opracowano własne odmiany FT-17. W rozwoju tym nie brali jednak udziału Niemcy, którzy na mocy Traktatu wersalskiego nie mogli posiadać czołgów. Mimo to bacznie obserwowali rozwój broni pancernej i analizowali powstające koncepcje i teorie.
Na przełomie lat 20. i 30., głównie za sprawą rozwoju technologii, w wielu krajach rozpoczęto budowę coraz lepszych i bardziej dopracowanych czołgów. Ilość pojazdów pancernych w armiach całego świata wzrastała bardzo szybko i podczas II wojny światowej czołgi były jednym z najważniejszych rodzajów uzbrojenia jakie wykorzystywano w walkach.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.