Wraz z pojawieniem się na froncie pierwszych czołgów, zrodził się problem transportu piechoty przez linię frontu. Czołgi mogły przedrzeć się przez front, ale poruszająca się pieszo piechota pozostawała w tyle głównie z powodu prowadzonego ostrzału. W związku z tym brytyjscy wojskowi uznali, że trzeba stworzyć odpowiedni „czołg do transportu piechoty”. Tak powstał Mark XI.

Początkowo idea wprowadzenia do uzbrojenia czołgów zakładała, że czołgi miały eliminować stanowiska karabinów maszynowych i punkty oporu, a piechota miała poruszać się pieszo za czołgami i po przekroczeniu linii okopów zająć nowe pozycje wspierając czołgi w dalszych działaniach. Teoria była słuszna, ale praktycznie wcale nie tak łatwa do wdrożenia jak wydawało się teoretykom.

Mark IX
Mark IX

O ile czołgi były w stanie eliminować punkty oporu i większość stanowisk karabinów maszynowych, ogień prowadzony przez obrońców sprawiał, że piechota unikając ostrzału poruszała się wolniej od czołgów (chociaż w praktyce czołgi poruszały się z prędkością maszerującej piechoty). Tym samym, gdy czołgi przekraczały linię okopów, stawały się łatwym łupem dla piechoty, która pozostawała w okopach.

Tymczasowym rozwiązaniem tego problemu było transportowanie niewielkich grup żołnierzy wewnątrz czołgów. Brytyjskie czołgi romboidalne miały dosyć obszerne wnętrza, w których mieściło się kilku żołnierzy. W razie potrzeby mieli oni opuścić pojazd i go osłaniać. Teoretycznie było to dobre rozwiązanie, ale pojawił się inny problem… Przebywający wewnątrz czołgu żołnierze musieli przebywać w bardzo trudnych warunkach. Hałas, spaliny, brak miejsca do siedzenia i tym samym ryzyko poobijania się o elementy wyposażenia, w tym rozgrzany silnik znajdujący się w przedziale bojowym sprawiały, że żołnierze po opuszczeniu wnętrza czołgu musieli najpierw dojść do siebie, zanim byliby zdolni do walki. Na froncie nie było na to czasu.

W tej sytuacji Landships Committee zleciło G.J. Rackhamowi opracowanie nowego czołgu, który miał eliminować te problemy. Czołg miał być większy od dotychczasowych, miał dalej dysponować uzbrojeniem w sponsonach, a silnik miał być umieszczony w taki sposób, aby nie przeszkadzał desantowi. Rackham wspólnie z Eustace Tynnysonem d’Eyncourtem rozpoczął prace nad pojazdem.

Mark IX The Duck
Mark IX The Duck

Jako bazę wykorzystano czołg Mark V, który miał być powiększony. Szybko okazało się jednak, że zastosowanie sponsonów komplikuje projekt do tego stopnia, że stawał się niepraktyczny w zakładanej roli. Prowadzone równolegle prace nad czołgami Mark VIII i Mark V* dodatkowo pokazały, że obrana przez Rackhama droga jest błędna.

We wrześniu 1917 roku w Armstrong, Whitworth & Co. w Newcastle rozpoczęto prace nad prototypem czołgu Mark IX, który wywodził się z dotychczasowych prac Rackhama, ale nie posiadał sponsonów. Jeszcze zanim dostarczono pierwszy prototyp, zamówiono aż 200 egzemplarzy tych pojazdów. Ich produkcją miały zająć się zakłady Marshall, Sons & Co. z Gainsborough.

Problemy projektowe i obciążenie zakładów innymi projektami sprawiły, że pierwsze trzy prototypy ukończono dopiero pod koniec I wojny światowej, w listopadzie 1918 roku. W tej sytuacji ograniczono zamówienie do 34 egzemplarzy. Wykorzystano je do testów i oceny koncepcji „czołgów-transporterów piechoty” już po wojnie.

Mark IX (fot. Mightyhansa/Wikimedia Commons)
Mark IX (fot. Mightyhansa/Wikimedia Commons)

Mark IX nie były intensywnie wykorzystywane i szybko zostały wycofane. Jeden prototyp przebudowano na opancerzony ambulans a drugi na czołg pływający. Z przodu i z tyłu dodano zbiorniki, a po bokach długie pływaki, które zwiększały wyporność. The Duck jak nazwano prototyp poddano testom, które zakończyły się pozytywnie. Ostatecznie do naszych czasów przetrwał tylko jeden egzemplarz Mark IX, który umieszczono w Tank Museum w Bovington.

Mark IX miał 9,7 m długości, 2,5 m szerokości i 2,64 m wysokości, oraz masę 27 ton. Napęd stanowił sześciocylindrowy silnik Ricardo o mocy 150 KM, zapewniający prędkość maksymalną 6,9 km/h i zasięg 32 km. Pancerz miał grubość do 10 mm. Załogę stanowiło 4 żołnierzy – kierowca, dowódca i dwóch strzelców, obsługujących dwa karabiny maszynowe kalibru 7,7 mm – jeden z przodu, drugi z tyłu. Przedział transportowy miał 4 m długości i mieścił 30 żołnierzy (niektóre źródła mówią o nawet 50 żołnierzach). Dysponowali oni 4 włazami (po 2 na każdej stronie), którymi mogli opuścić pojazd. Dodatkowo w bocznych ścianach umieszczono łącznie 16 otworów strzelniczych, przez które żołnierze mogli teoretycznie prowadzić ogień.

Mark IX (fot. Mightyhansa/Wikimedia Commons)
Mark IX (fot. Mightyhansa/Wikimedia Commons)

Silnik umieszczono bliżej przodu kadłuba, a skrzynię biegów, przekładnię i elementy napędu z tyłu. Przez środek przechodził wał (po podłodze) i linki sterowania (pod sufitem). Tym samym chociaż częściowo uporządkowano wnętrze, ułatwiając żołnierzom przebywanie w nim, dalej narażeni byli na hałas i spaliny. Dodatkowo desant nie dysponował żadnymi siedzeniami, więc musieli stać przez cały czas.

Mark IX posiadał dodatkowo możliwość transportu zaopatrzenia i amunicji. Przewożono ją albo na dachu, za kopułą dowódcy, albo we wnętrzu czołgu, lub na specjalnych saniach za pojazdem. Czołg mógł ciągnąć do 3 sań.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.