Podczas II wojny światowej amerykanie wspierając swoich sojuszników na całym świecie musieli transportować olbrzymie ilości ludzi, sprzętu i zaopatrzenia drogą morską przez Atlantyk do Europy i Afryki. Trasa ta była bardzo niebezpieczna, ponieważ czające się w lodowatych wodach Atlantyku U-booty siały spustoszenie wśród alianckich statków transportowych. Niestety była to jedyna droga do Europy. W związku z tym amerykańskie dowództwo zaczęło rozważać budowę potężnego samoloty transportowego, który mógłby zająć się transportem chociaż części tego zaopatrzenia.
Geneza
W 1942 roku amerykański Departament Obrony zaczął szukać potencjalnego dostawcy samolotu transportowego, znacznie większego od innych samolotów. Jako wykonawcę wybrano zakłady lotnicze Hughes Aircraft należące do milionera Howarda Hughesa. Był on entuzjastą lotnictwa oraz konstruktorem naprawdę wymyślnych samolotów.
Przygotowując specyfikację dla transportowca, postawiono nacisk na zbudowanie samolotu bez wykorzystania strategicznych materiałów, takich jak np. aluminium. Oznaczało to, że maszyna musiała mieć drewnianą konstrukcję.
Budowa największego samolotu świata
Transportowiec otrzymał oznaczenie HK-1, a jego twórcami mieli być Henry Kaiser, przemysłowiec, właściciel stoczni Kaiser Shipyard, specjalizującej się w budowie statków transportowych typu Liberty (były to tanie i łatwe w budowie statki, które stanowiły trzon wszystkich konwojów jakie transportowały materiały wojenne podczas II wojny światowej – zbudowano ich ponad 2700) oraz Howard Hughes.
Kaiser stworzył ramy projektu, jednakże nie mogąc się dogadać z Hughesem, wycofał się z dalszych prac dosyć szybko. Hughes musiał dokończyć projekt i zacząć budowę samolotu samemu. Jako, że był to projekt wojskowy, był on finansowany z budżetu Departamentu Obrony.
Rozważając różne konfiguracje konstrukcji samolotu, Hughes zdecydował się na budowę łodzi latającej, o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 97,5 metrów i długości 66,5 metra. Pozwalało to na transport 750 żołnierzy, albo dwóch czołgów Sherman, bądź innego ładunku o zbliżonej wadze.
Hughes zmienił wówczas również nazwę samolotu na H-4 Hercules i rozpoczął proces długotrwałych zmian w projekcie. Pojawił się wówczas problem znalezienia odpowiedniego napędu dla tak wielkiej maszyny. Wybór padł na silniki Pratt & Whitney R-4360 (te same silniki wykorzystano m.in. w największym bombowcu świata – B-36 Peacemaker, oraz samolotach B-50 Superfortress – modyfikacja bombowca B-29, C-97 i C-119. Większość z tych samolotów wyróżniała się sporymi rozmiarami). Miały one moc 3000 KM każdy. Aby unieść ważący 180 ton samolot, potrzebnych było aż osiem takich silników.
H-4 zaprojektowano tak, aby maksymalnie zmniejszyć załogę. Wszystko co się dało, zautomatyzowano, a sterowanie różnymi systemami umieszczono w kokpicie. Dzięki temu załoga mogła zostać zmniejszona nawet do 3 osób.
Prace nad samolotem miały trwać maksymalnie 2 lata. Początkowo miały powstać 3 maszyny, ale Hughes mając ciągłe problemy z projektem, zdecydował się na budowę jednego samolotu. Prace prowadzono w Los Angeles, w zakładach należących do Hughes Aircraft Company w Playa Vista.
H-4 miał drewnianą konstrukcję, a część poszycia pokryta była płótnem. Wielu wątpiło w możliwość zbudowania tak wielkiej maszyny tylko z drewna i uważało, że konstrukcja będzie bardzo krucha. Samolot otrzymał więc dosyć oryginalne przezwiska – świerkową gęś oraz latający tartak.
Howard Hughes starał się cały czas zaprojektować samolot idealny. Ciągle zmieniając projekt wydłużył czas prac nad samolotem do tego stopnia, że część kosztów musiał pokryć z własnej kieszeni. Nie tylko nie udało mu się zmieścić w zakładanym czasie, ale nawet nie zdążył zbudować samolotu przed końcem wojny. Ze względu na osłabienie niemieckich okrętów podwodnych w 1944 roku, nacisk na budowę samolotu zaczął słabnąć. Nie zrażony tym Hughes kontynuował prace.
Po zakończeniu wojny samolot cały czas nie był gotowy, w związku z tym Hughes został wezwany na przesłuchanie przed komisją Kongresu, której celem było zbadanie wszystkich niedokończonych projektów wojennych, finansowanych przez Departament Obrony. Miało to miejsce w 1947 roku.
H-4 był wówczas prawie gotowy, w związku z czym chcąc zamknąć usta komisji, Hughes przyśpieszył prace wykończeniowe i korzystając z przerwy w przesłuchaniach udał się od Los Angeles, by pokazać światu swój samolot. Musiano go jeszcze dostarczyć do Long Island w Kalifornii, gdzie miały mieć miejsce próby.
Ze względu na rozmiar samolotu, rozebrano go na 3 części i przewieziono drogą lądową do celu. Wykorzystano w tym celu firmy zajmujące się przeprowadzką domów (w USA popularne jest przenoszenie budynków z miejsca na miejsce). Specjalizujące się w tym firmy wykorzystują specjalne ciężarówki do transportu dużych obiektów drogą lądową nawet na bardzo duże odległości. Samolot następnie złożono w całość i spuszczono na wodę.
Pierwszy i jedyny start samolotu
Próby H-4 rozpoczęły się 1 listopada 1947 roku. Początkowo po sprawdzeniu czy wszystko działa, samolot wykonał kilka próbnych rozbiegów. Ostatecznie, 2 listopada Hughes zdecydował się na przeprowadzenie właściwej próby. I tu pojawia się największa tajemnica w całej historii.
Po nabraniu prędkości, pilotowany przez Hughasa samolot wzniósł się na około 21 metrów nad powierzchnię wody, pokonując w tym czasie odległość około 1,6 km z prędkością około 217 km/h, po czym wylądował. Na tym próby się skończyły. Samolot trafił na brzeg i nigdy więcej już nie poleciał.
Oprócz Hughesa na pokładzie znajdowali się drugi pilot Dave Grant, dwaj inżynierowie Don Smith i Joe Petrail, 16 mechaników oraz blisko 40 innych osób, które miały obserwować lot z wnętrza.
Do dzisiaj nie wiadomo, czy samolot faktycznie mógł latać. Sceptycy mówią, że ten krótki lot był dowodem na to, że samolot nie mógł latać. Nie wiadomo dlaczego Hughes nie wykonał kolejnych prób. Bardzo prawdopodobna jest teza, według której silniki samolotu były za słabe by unieść tak ogromną maszynę na większą wysokość.
Dalsze losy
W kolejnych latach samolot znajdował się w specjalnie zbudowanym dla niego hangarze, gdzie aż do śmierci Hughesa w 1976 roku utrzymywany był w stanie zdolnym do lotu. Nie wiadomo w jakim celu. Po śmierci konstruktora, samolot trafił w ręce Aero Club of Southern California, a w 1988 roku został odkupiony przez The Walt Disney Company. Miał być atrakcją turystyczną, jednakże plany te nie zostały zrealizowane.
Disney zdecydował się na przekazanie kolosa muzeum lotniczemu Evergreen Aviation Museum w McMinnville w stanie Oregon. Ze względu na olbrzymią odległość dzielącą muzeum od Long Beach, gdzie znajdował się wówczas samolot, należało przeprowadzić olbrzymią operację jego transportu.
Podróż H-4 do nowej siedziby trwała 138 dni i zakończyła się 27 lutego 1993 roku. Rozmontowany na kilka części samolot transportowano drogą morską, a później koleją i ciężarówkami. Łącznie samolot pokonał w ten sposób odległość 1698 km.
Największy samolot świata
H-4 Hercules to niesamowita maszyna. Z jednej strony jest to największa kiedykolwiek zbudowana łódź latająca, a przez wiele lat samolot o największej rozpiętości skrzydeł (97,5 metra), który ustąpił miejsca dopiero oblatanemu w 2019 roku Stratolaunch Systems, a z drugiej przykład megalomanii Hughesa, oraz w pewnym sensie efekt jego szaleństwa i wizjonerstwa zarazem.
Koszt budowy samolotu wyniósł około 23 milionów dolarów (w przeliczeniu dzisiaj byłoby to około 275 mln dolarów). Niektórzy uważają ten samolot za protoplastę współczesnych ciężkich samolotów transportowych, takich jak rosyjski An-225 Mrija, czy też An-124 albo amerykański C-5 Galaxy.
Bez wątpienia jest to samolot, który zapisał się w historii, chociaż jego kariera była wyjątkowo krótka.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.