Chociaż za jedną z największych tragedii morskich uznaje się zatonięcie Titanica, liczba ofiar tej katastrofy jest bardzo mała jeśli porównać ją nawet z oficjalnymi danymi dotyczącymi liczby osób, które zginęły w wyniku zatonięcia promu MV Doña Paz w 1987 roku.

Za największą katastrofę morską uznaje się zatopienie niemieckiego liniowca MS Wilhelm Gustloff, 30 stycznia 1945 roku (według różnych danych zginęło wówczas nawet około 9000 osób). Tragedia ta wydarzyła się jednak podczas wojny, a bezpośrednią przyczyną zatonięcia statku było trafienie trzema torpedami z radzieckiego okrętu podwodnego S-13. Największą katastrofą morską, która wydarzyła się podczas pokoju jest zatonięcie promu MV Doña Paz.

Prom MV Doña Paz został zwodowany 25 kwietnia 1963 roku w japońskiej stoczni Onomichi i otrzymał nazwę Himeyuri Maru. Jednostka miała 93 m długości i tonaż 2602 BRT. Prędkość maksymalna wynosiła 18 węzłów, a liczba pasażerów oficjalnie wynosiła 608 osób oraz 66 członków załogi. W 1975 roku jednostka została sprzedana filipińskim liniom Sulpicio Lines i przemianowana na MV Doña Paz. Niestety 5 czerwca 1979 roku na statku wybuchł pożar, który uszkodził go do tego stopnia, że uznano go za niezdatny do dalszej eksploatacji.

Mimo to, Sulpicio Lines ponownie odkupiły wrak od firmy ubezpieczeniowej, która miała zająć się złomowaniem jednostki. Po naprawie prom wrócił do służby pod dotychczasową nazwą i pływał na trasie Manila – Tacloban – Catbalogan – Manila, z oficjalnie około 1518 pasażerami na pokładzie. Ze względu na bardzo luźne podejście do przepisów morskich, statek utrzymywany był raczej w kiepskim stanie, a liczba pasażerów zwykle znacząco przewyższała oficjalne dane.

MV Doña Paz
MV Doña Paz

20 grudnia 1987 roku o godzinie 6:30 wysłużony prom wyszedł w morze z portu Tacloban i skierował się do Manili. Oficjalnie na pokładzie znajdowało się 1583 pasażerów, jednak z racji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, na pokładzie znajdowało się znacznie więcej osób. W trakcie rejsu większość załogi spędzała czas poza swoimi stanowiskami, a na mostku pozostał jeden marynarz.

Około godziny 22:30 prom znajdował się niedaleko Dumali Point w cieśninie Tablas. W tym momencie w burtę Doña Paz uderzył 51-metrowy tankowiec MT Vector z transportem 8800 baryłek ropy, benzyny i innych paliw. Krótko po zderzeniu doszło do eksplozji na tankowcu, a ogień szybko zajął obie jednostki i plamę ropy wokół miejsca zderzenia.

Pozbawiony napędu prom utracił również zasilanie, a na pokładzie wybuchła panika. Pasażerowie próbowali opuścić pokład, ale w chaosie jaki zapanował nikt nie był w stanie otworzyć schowków w których znajdowały się kamizelki ratunkowe. Członkowie załogi (z których wielu były prawdopodobnie pod wpływem alkoholu) nie potrafili koordynować działań ratunkowych ani poprawnie spuszczać szalup.

Po około dwóch godzinach płonący prom zatonął, a dwie godziny później taki sam los spotkał tankowiec. W międzyczasie na miejsce katastrofy przybył prom MS Don Claudio, którego załoga próbowała przeprowadzić akcje ratunkową. Lokalne władze i straż przybrzeżna otrzymały informację o wypadku dopiero około 8 godzin po zderzeniu, a pierwsze jednostki ratunkowe dotarły na miejsce po kolejnych… ośmiu godzinach.

Chyba jedyne dobre zdjęcie MV Doña Paz przed katastrofą, wykonane w 1984 roku (fot. Clyde L Shoebridge)
Chyba jedyne dobre zdjęcie MV Doña Paz przed katastrofą, wykonane w 1984 roku (fot. Clyde L Shoebridge)

Ostatecznie udało się uratować 26 osób, w tym dwóch członków załogi tankowca MT Vector. W wyniku przeprowadzonego śledztwa ustalono, że chociaż oficjalnie na pokładzie promu znajdowały się 1583 osoby oraz 58 członków załogi (w związku z tym oficjalna liczba ofiar to 1562 osoby), w praktyce na pokładzie mogło znajdować się nawet 4341 (lub 4386) pasażerów (sic!). Dodatkowo obie jednostki nie miały ważnych licencji radiowych (na promie została ona sfałszowana), a tankowiec nie miał licencji dopuszczającej do rejsów z ładunkiem.

Rodziny ofiar domagały się  ukarania winnych, ale w toku śledztwa całą winę zrzucono na załogę tankowca, chociaż w praktyce załogi obu jednostek były winne. Prom Doña Paz był ubezpieczony na sumę około 600 000 dolarów, którą zamierzano wypłacić rodzinom ofiar, których nazwiska znajdowały się na liście pasażerów (dawało to około 380 dolarów na osobę). Rodziny pozostałych ofiar zostały zostawione z niczym. Niestety katastrofa ta nie miała żadnego wpływu na bezpieczeństwo morskie w rejonie Filipin it w kolejnych latach doszło do kilku podobnych wypadków, które przyniosły również bardzo dużo ofiar, ale nigdy nie tak dużo jak MV Doña Paz, która pozostaje największą katastrofą morską w czasie pokoju.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.