W ostatnich miesiącach, wraz z coraz większą aktywnością rosyjskich samolotów w różnych rejonach świata, bardzo często dochodzi do ich „przechwytywania” przez samoloty NATO, zwłaszcza, jeśli Rosjanie podlecą za blisko granic bądź jednostek należących do państw Sojuszu. Mimo, iż każdy z tych lotów kończy się chwilowym eskortowaniem intruza, to tak dla pilotów, jak i ich dowódców są to bardzo stresujące momenty. Wszystko dlatego, że tak naprawdę nigdy nie wiadomo kto leci danym samolotem i jakie ma zadanie.

Współczesne incydenty są jednak zaledwie cieniem tego co miało miejsce w czasach zimnej wojny, kiedy obie strony próbowały się nawzajem i prowadziły wojnę nerwów. Wielokrotnie dochodziło wówczas do sytuacji, które mogły doprowadzić do wybuchu wojny. Często bowiem maszyny biorące udział w tych incydentach były bardzo silnie uzbrojone, a nawet zdarzało się, że miały na pokładzie broń nuklearną.

Jaki jest cel tego typu misji? Przede wszystkim sprawdzenie możliwości i szybkości działania drugiej strony. Rosjanie sprawdzają jak szybko zareagują na ich wtargnięcie systemy obrony danego kraju. Dodatkowo jest to pokaz siły, ponieważ widok potężnego bombowca z podwieszonym uzbrojeniem szybko dotrze do mediów. Rosjanie przypominają więc w ten sposób, że jeszcze mogą… latać. Większość ciężkich bombowców, które biorą udział w tych incydentach to bardzo wiekowe i wyeksploatowane maszyny. Dowódcy NATO częściej obawiają się nie tyle samej obecności tych maszyn, tylko ewentualnej awarii i ich rozbicia. Dla pilotów NATO są to natomiast świetne okazje do sprawdzenia swoich umiejętności w stosunkowo bezpiecznych warunkach.

Incydentów tego typu było już wiele w historii, a część z nich uwieczniono na zdjęciach. Praktycznie regularnie co kilka tygodni rosyjskie samoloty naruszają przestrzeń powietrzną różnych państw, bądź wykonują loty w pobliżu okrętów NATO znajdujących się na wodach międzynarodowych.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.