Katastrofy tankowców niosą za sobą nie tylko olbrzymie straty materialne, ale również ogromne zanieczyszczenie środowiska, którego skutkiem zwykle jest śmierć dziesiątek tysięcy ptaków i ryb. Jedną katastrof tankowców, która miała znaczący wpływ na środowisko było zatonięcie supertankowca Torrey Canyon, który 18 marca 1967 roku uderzył o skały u wybrzeży Wielkiej Brytanii.

Tankowiec SS Torrey Canyon był jednostką typu LR2 Suezmax (czyli przystosowanej do pływania przez kanał Sueski). Stępkę pod niego położono w 1959 roku w amerykańskiej stoczni Newport News Shipbuilding & Drydock Co. Wodowanie miało miejsce 28 października 1958 roku. Początkowo tankowiec mógł przewozić 60 000 ton ropy, jednak w trakcie eksploatacji przebudowano go tak, aby zwiększyć ładunek do aż 120 000 ton. Torrey Canyon miał 297 m długości, a jego turbiny parowe pozwalały na rozwinięcie prędkości 17 węzłów.

Torrey Canyon
Torrey Canyon

Początkowo eksploatacja jednostki nie należała do zbyt ciekawych. Sytuacja zmieniła się na początku 1967 roku. Należący do Barracuda Tanker Corporation statek pływał wówczas pod banderą Liberii. 19 lutego 1967 roku wypłynął z rafinerii Kuwait National Petroleum Company w Mina, w Kuwejcie (obecnie Al Ahmadi) z pełnym ładunkiem ropy. Następnie tankowiec skierował się zgodnie z planem na Wyspy Kanaryjskie, gdzie dotarł 14 marca. Następnie skierowano go do Milford Haven w Walii, gdzie miał dotrzeć najpóźniej wieczorem 18 marca, ponieważ w razie opóźnienia musiałby czekać około tygodnia na możliwość wejścia do portu.

Ze względu na to, że trasa była stosunkowo prosta, kapitan tankowca, Pastreno Rugiati ostatnią jej część zamierzał pokonać na autopilocie, korzystającym z radiowego systemu nawigacyjnego. Niestety silne prądy panujące na trasie tankowca zepchnęły go z kursu. Wczesnym rankiem 18 marca gdy załoga zorientowała się, że statek znajduje się na niewłaściwym kursie, okazało się, że płynie prosto na wąski przesmyk między wyspą Scilly a przylądkiem Land’s End w Anglii. Podjęto próbę zmiany kursu, ale początkowo sternik nie zauważył, że koło sterowe zostało odłączone od steru, aby jednostka mogła korzystać z autopilota. Po odzyskaniu kontroli tankowiec znajdował się tuż przed rafą Seven Stones i było za późno na zmianę kursu. Torrey Canyon uderzył o podwodne skały, które rozerwały poszycie kadłuba, a sam tankowiec zaklinował się na nich.

Torrey Canyon
Torrey Canyon

Do wody zaczęła wyciekać ropa z uszkodzonych zbiorników, a załoga próbowała uwolnić uszkodzony tankowiec ze skał. Wezwano pomoc, a kapitan podjął decyzję o spuszczeniu części ładunku do morza, aby odciążyć statek. To jeszcze bardziej powiększyło plamę ropy. Gdy na miejsce przypłynęły pierwsze jednostki ratunkowe, sytuacja na pokładzie tankowca zaczęła się robić coraz trudniejsza.

Po kilku dniach i licznych nieudanych próbach uwolnienia tankowca, okazało się, że jego kadłub zaczął pękać. Podjęto wówczas decyzję o ewakuacji załogi. Brytyjskie władze rozpoczęły równocześnie chaotyczną akcję likwidacji plamy ropy. Początkowo korzystano z specjalnego „detergentu”, który wylewano na ropę w celu jej neutralizacji. Niestety okazało się, że środek ten zaczął rozcieńczać ropę, a do tego był silnie toksyczny.

Wrak tankowca Torrey Canyon (fot. axfordsabode.org.uk)
Wrak tankowca Torrey Canyon (fot. axfordsabode.org.uk)

Nie mogąc sobie poradzić z powiększającą się plamą ropy, brytyjskie władze wpadły na kolejny, wręcz szalony pomysł wypalenia ropy. 28 marca 1967 roku z baz RAF wystartowało osiem samolotów Blackburn Buccaneer z ładunkiem 24 bomb o wadze 450 kg, które zrzucono na tankowiec. Następnie samoloty Hawker Hunter zrzuciły na plamę ropy bomby zapalające, jednak silne fale ugasiły pożar. Przez kolejny dzień ponawiano naloty, ale bez rezultatu (łącznie zrzucono 42 bomby, z których 1/4 nie trafiła w cel). Ostatecznie uszkodzony i podpalony przez bomby Torrey Canyon zatonął, ale plama ropy nie została podpalona.

Ropa zanieczyściła 80 km francuskiego wybrzeża i 190 km brytyjskiego. Zginęło około 15 000 ptaków i nieznana liczba stworzeń morskich. Łączna powierzchnia plamy ropy wyniosła 700 km². W akcji zwalczania wycieku wzięły udział 42 statki, zużyto 10 000 ton „detergentu”, a jedna osoba zginęła (kapitan holenderskiej jednostki zginął w eksplozji na pokładzie tankowca).

Wrak tankowca Torrey Canyon (fot. axfordsabode.org.uk)
Wrak tankowca Torrey Canyon (fot. axfordsabode.org.uk)

Przeprowadzone po katastrofie śledztwo wykazało, że doszło do zbiegu kilku czynników, które doprowadziły do katastrofy. Przede wszystkim załoga działała pod silną presją, starając się dotrzeć do portu o czasie, dodatkowo wykorzystywany na tankowcu system nawigacyjny nie był wystarczająco dokładny, a mechaniczny system kontroli steru miał konstrukcję uniemożliwiającą szybkie przejście z autopilota w ręczne sterowanie. Co istotne, załoga nie miała żadnych procedur na wypadek tego typu katastrofy, ponieważ nigdy wcześniej nie doszło do tak dużego wycieku ropy z tankowca.

Skrytykowano również sposób prowadzenia akcji ratunkowej przez brytyjskie władze. Przede wszystkim problemem były wykorzystane toksyczne środki chemiczne, które zamiast zlikwidować plamę, tylko ją rozcieńczyły, co powiększyło skalę zanieczyszczeń. Również pomysł zbombardowania wraku był całkowicie źle przeprowadzony, ponieważ piloci nie potrafili trafić w nieruchomy cel (co istotne, sama decyzja o zbombardowaniu wraku była sprzeczna z prawem morskim, ponieważ tankowiec pływał pod banderą Liberii i znajdował się na wodach międzynarodowych).

Wrak tankowca Torrey Canyon (fot. axfordsabode.org.uk)
Wrak tankowca Torrey Canyon (fot. axfordsabode.org.uk)
Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.