Kolejne wielkie święto NATO na lotnisku im. Leoše Janáčka w Mosnowie pod Ostrawą w Republice Czeskiej. Niemal każdego roku to wydarzenie gromadzi olbrzymie tłumy widzów. W tym roku nie było inaczej, a wręcz rekordowo, na dzień pisania tej relacji organizator pochwalił się wynikiem 110 tys. odwiedzających z dwóch dni, z czego 85 tys. było pierwszego dnia. Ale czy aby na pewno impreza była w każdym szczególe udana?
Największy wróg pokazów lotniczych to pogoda. Z jednej strony dzięki wcześniejszym opadom deszczu mogliśmy obserwować wspaniałe oderwania na skrzydłach latających odrzutowców, z drugiej ograniczało to same pokazy i stwarzało gigantyczne problemy logistyczne dla odwiedzających.

Tegoroczne pokazy borykały się niestety z jednym wielkim problemem, przez wcześniejsze opady deszczu ograniczyła się ilość miejsc do parkowania samochodów, ponieważ lokalni mieszkańcy nie byli w stanie wpuścić ludzi na łąki i pola, gdyż by po prostu nie wyjechaliby później. Pola zamieniły się w grzęzawiska. To powodowało, że samochody stały zasadniczo wszędzie. Mimo zakazów parkowania przy drodze, to metr za znakiem zaczynał się sznur zaparkowanych samochodów, a policja nie była w stanie nic z tym zrobić. Słuszne podejście, ponieważ mieli świadomość że te zakazy parkowania nie mają sensu w przypadku gdy nie ma nigdzie parkingów i mandaty nic by tutaj nie zmieniły. Potwierdzały to nawet oficjalne komunikaty organizatorów w mediach społecznościowych.
Natomiast skupmy się już na samych pokazach i tym co działo się w powietrzu? Najważniejsze wydarzenie to flypass F-35 który przyleciał do Ostrawy prosto z Holandii, niestety jego prezentacja trwała raptem 2 minuty i nie było szans na wiele ujęć zdjęciowych. Ogromny show robiły śmigłowce, zwłaszcza Mi-35 w malowaniu Aliena wraz z Mi-171.

Kolejno prezentowały się dwa JAS-39 Gripen, pierwszy reprezentował najnowszą wersję tego samolotu o oznaczeniu G – maszyna w malowaniu Szwedzkim, doskonały pokaz możliwości. Następnie pokazał się JAS-39E w malowaniu Węgierskim. Tuż po nich mieliśmy okazję podziwiać kunszt Fińskiego pilota w F-18 Hornet.
Widowiskowa niewątpliwie była prezentacja Niemieckiego Airbusa A400 – jego wielkość w powietrzu robiła wrażenie. Mieliśmy kilkukrotnie możliwość podziwiania tego kolosa, ponieważ miał pokaz solo jak i prezentację tankowania w powietrzu, wtedy prezentował się z dwoma wcześniej wymienionymi Gripenami.

Niesamowity pokaz dał również Belgijski F-16 w malowaniu dość oryginalnym, bo w węża. Podczas całego dnia pokazów mieliśmy również okazję obserwować takie samoloty jak L 410NG – najnowszą wersję tego samolotu oraz L39NG. Pojawił się również kolokwialnie nazywany „Jurek” czyli Eurofighter Typhoon prosto z Węgier.
Mieliśmy tylko jedną klasyczną akrobacyjną prezentację, którą wykonał Martin Sonka na samolocie Zlin Z-142C. Standardowym punktem pokazów lotniczych w Ostrawie były akcje ratownicze wykonywane na naszym Polskim śmigłowcu W-3A Sokół. Największym rozczarowaniem całego sobotniego dnia było anulowanie przelotu B-52, niestety nie zostało to zrealizowane również następnego dnia.

Pogoda podczas treningów dużo bardziej zagrała dla pokazu akrobacyjnego wykonanego przez Patrouille Suisse na samolotach F-5E Tiger II.
Ogólnie podsumowując dwa dni spędzone na lotnisku, można skwitować je jednym hasłem „Kto nie zmókł w Ostrawie, ten nigdy nie był na Dniach NATO”. Pokazy udane, ale pogoda w tym roku narobiła więcej zamieszania niż zazwyczaj. Podmokłe parkingi powodowały braki miejsc do zostawienia samochodu, a wizyta w polach w osi pokazów kończyło się nie raz wpadnięciem po kostki w błoto.
Dodatkowo tworzyły się ogromne kolejki do wejść, co potwierdzają opinie w mediach odnośnie organizacji. Mogę to jedynie potwierdzić z obserwacji, ponieważ mimo 3 wejść na teren imprezy, każde z nich miało wybitnie dużą kolejkę odwiedzających. Czy pokazy były udane? Myślę że tak, ale to jak zawsze kwestia indywidualna.
