Broń atomowa to od 70 lat najpotężniejszy oręż w arsenałach światowych mocarstw. Skutki jego użycia są porażające. Mówi się jednak, że „nawet nienabity pistolet raz do roku strzela„. Każda broń, od procy po samolot czasem ulega awarii, lub uszkodzeniu w skutek niewłaściwej obsługi. Łatwo się domyślić czym może grozić usterka lub błąd w obsłudze głowicy atomowej. Ale czy wiemy do ilu takich sytuacji już doszło i jak blisko byliśmy katastrofy?

Geneza

Broń z głowicami atomowymi można przenosić na kilka sposobów. Obecnie najbardziej rozpowszechnione są międzykontynentalne balistyczne pociski rakietowe (ang. InterContinental Ballistic Missile – ICBM) wystrzeliwane ze wzmocnionych silosów. Rzadziej wykorzystywane są okręty podwodne, samoloty bombowe, lub mobilne wyrzutnie kołowe lub kolejowe.

Amerykańskie bombowce B-36 (z tyłu) i jego następca B-47 - oba przenosiły bomby atomowe
Amerykańskie bombowce B-36 (z tyłu) i jego następca B-47 – oba przenosiły bomby atomowe

Zaletą ICBM jest zasięg i możliwości przenoszenia wielu głowic, ponieważ rakieta przenosząca je może być niemalże dowolnie duża i ciężka. Pociski wystrzeliwane z wyrzutni mobilnych, czy to jeżdżących, pływających, czy latających mają już ograniczenia, zarówno gabarytowe jak i wagowe.

Wadą wyrzutni stacjonarnych jest jednak to, że łatwo je zniszczyć w pierwszym ataku, gdyż ich pozycje są zazwyczaj znane przeciwnikowi, podczas gdy ukryte okręty podwodne, pociągi, wyrzutnie samochodowe, czy samoloty w powietrzu trudniej wykryć i zniszczyć, dzięki czemu mogą wykonać uderzenie odwetowe. Zaletą samolotów jest także możliwość uderzenia na samodzielnie wyszukane cele, oraz możliwość odwołania ich ataku w razie potrzeby.

Największą wadą wczesnych rakiety balistycznych, takich jak Tytan I czy Atlas był napęd w postaci silników na płynne paliwo. Silniki takie były prostsze konstrukcyjnie i dawały większy ciąg, jednak rakieta napędzana takim silnikiem nie była gotowa do natychmiastowego odpalenia.

Start pocisku balistycznego Titan II w latach 70.
Start pocisku balistycznego Titan II w latach 70.

Składniki paliwa były żrące i toksyczne, dlatego rakietę taką przed odpaleniem należało zatankować, co trwało kilka do kilkunastu godzin. Wady tej pozbawione były zwykłe bomby atomowe przenoszone przez bombowce, teoretycznie wystarczyło je po prostu zrzucić, jednak bombowiec strategiczny potrzebował także czasu na zatankowanie, start i zbliżenie się do celu. Jednym z sposobów zredukowania czasu potrzebnego do rozpoczęcia działań, było utrzymywanie maszyn w powietrzu na tzw. patrolach atomowych.

W ramach trwającej od 1960 do 1968 roku operacji Chrome Dome w powietrzu utrzymywano 24 godziny na dobę kilkanaście maszyn uzbrojonych w broń atomową. Samoloty odbywały loty wzdłuż wybrzeży USA, Kanady, Grenlandii, lub przez Atlantyk, Gibraltar nad Morze Śródziemne kilkukrotnie tankując w powietrzu. Tak intensywna eksploatacja, wraz ze zmęczeniem powodowanym długimi lotami i trudnymi warunkami atmosferycznymi na dalekiej północy doprowadziły do kilku poważnych incydentów.

B-36 Peacemaker
B-36 Peacemaker

Wypadki z bronią atomową takie jak przypadkowa eksplozja określano kryptonimem – Broken Arrow (pol. Złamana Strzała). Zgubienie lub kradzież z kolei nazywanoEmpty Quiver (pol. Pusty Kołczan).

Broken Arrow

Pierwszy wypadek z bronią atomową miał miejsce 13 lutego 1950 roku, kiedy to bombowiec B-36 podczas mającego trwać 24 godziny lotu ćwiczebnego wzdłuż zachodniego wybrzeża USA i Kanady stracił moc w 3 z 6 silników. Dowódca zadecydował o zrzucie pozbawionej rdzenia plutonowego bomby atomowej Mark IV, która eksplodowała w powietrzu. Nie była to jednak eksplozja nuklearna, a jedynie wybuch konwencjonalnego ładunku inicjującego.

Mimo pozbycia się ważącej 5 ton bomby bombowiec i tak nie był w stanie utrzymać się w powietrzu, w związku z czym załoga postanowiła opuścić maszynę, skacząc na spadochronach. Z liczącej 17 osób załogi, 5 osób zginęło, najprawdopodobniej tonąc w zimnych wodach Pacyfiku. Była to pierwszy z serii incydentów określonych jako „Złamana Strzała

B-36 Peacemaker i jego znacznie mniejszy poprzednik - B-29 Superfortress
B-36 Peacemaker i jego znacznie mniejszy poprzednik – B-29 Superfortress
  • 11 kwietnia 1950 roku w pobliżu bazy Kirtland koło Albuquerque w Nowym Meksyku miał miejsce drugi wypadek z bronią nuklearną. B-29 z bombą atomową na pokładzie rozbił się kilka minut po starcie grzebiąc w swoich szczątkach 13-osobową załogę. Bomba przetrwała pożar i udało się odzyskać jej podzespoły.
  • 13 lipca 1950 roku koło Lebanon w Ohio rozbił się B-50. Doszło do wybuchu konwencjonalnego materiału wybuchowego mającego zainicjować wybuch atomowy, jednak bomba nie miała rdzenia.
  • 5 sierpnia 1950 roku zginęło 19 osób, w tym gen. Robert F. Travis, kiedy to podczas startu z bazy Fairfield-Suisun w Kalifornii rozbił się B-29 z bombą Mark IV na pokładzie. Nie doszło do eksplozji nuklearnej, jednak pożar spowodował wybuch konwencjonalnego zapalnika który zabił oprócz załogi również członków ekip ratunkowych gaszących ogień.
  • 10 listopada 1950 roku  w pobliżu kanadyjskiego Quebecku uszkodzony B-50 musiał zrzucić i zniszczyć w powietrzu bombę Mark IV.
  • 10 marca 1956 roku na Atlantyku zaginął B-47 przewożący dwie bomby atomowe. Samolot wystartował z bazy MacDill na Florydzie i leciał do Ben Guerir w Maroku.
  • 27 lipca 1956 roku w brytyjskiej bazie Lakenhart rozbił się kolejny B-47. Samolot uderzył w schron w którym przechowywano bomby atomowe. Szczęśliwie nie doszło nawet do eksplozji ładunków inicjujących, zginęła jednak 4-osobowa załoga maszyny.
  • 22 maja 1957 roku ponownie doszło do wypadku z bronią atomową w Albuquerque. Podczas podejścia do lądowania bombowca B-36 znajdujący się w komorze bombowej członek załogi przypadkowo pociągnął dźwignię awaryjnego zwalniania ładunku. Bomba wyrwała zamknięte drzwi komory bombowej i wypadła z samolotu kilka kilometrów od lotniska. Wybuch konwencjonalnego zapalnika spowodował powstanie kilkumetrowego leja w ziemi.
  • 28 lipca 1957 roku uległ awarii samolot transportowy C-124, przez co załoga musiała zrzucić do Atlantyku 2 nieuzbrojone bomby atomowe.
  • 11 października 1957 roku i 31 stycznia 1958 roku doszło do dwóch podobnych wypadków z udziałem bombowców B-47 przenoszących bomby atomowe, które spłonęły w bazach na Florydzie i w Maroku. Szkody ograniczyły się do niedużego skażenia radioaktywnego.
  • 5 lutego 1958 roku nad wyspą Tybee mogło dojść do o wiele poważniejszego wypadku. Po kolizji w powietrzu z myśliwcem F-86 załoga B-47 została zmuszona do zrzucenia bomby termojądrowej. Jak jednak pokazały późniejsze raporty zgubiona bomba miała zamontowany rdzeń i gdyby zadziałał jej zapalnik doszłoby do eksplozji o mocy 1 megatony, a pobliskie Savannah zostałoby zniszczone. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań bomby nie udało się do dziś odnaleźć.
Boeing B-47B Stratojet startujący z dodatkowymi silnikami odrzutowymi - 15 kwietnia 1954 roku
Boeing B-47B Stratojet startujący z dodatkowymi silnikami odrzutowymi – 15 kwietnia 1954 roku

Sir, zgubiliśmy atomówkę

Wszystkie poprzednie wypadki udało się zachować w tajemnicy przed cywilami i prasą, oraz uniknąć strat wśród ludności cywilnej. Szczęście jednak skończyło się 11 marca 1958 roku. Podczas ładowania 30-kilotonowej bomby Mark VI do B-47 popełniono błąd i blokujący ją pin na siłę wbito młotkiem. Standardową procedurą podczas startu było zwolnienie go, aby w razie niebezpieczeństwa można ją szybko zrzucić.

Kiedy samolot wzniósł się na wysokość przelotową okazało się, że pinu nie można ponownie zabezpieczyć z kokpitu. Nawigator udał się więc do komory bombowej aby zrobić to ręcznie, jednak w ciasnej komorze zamiast zabezpieczyć bombę, przypadkiem pociągnął dźwignię awaryjnego zrzutu i bomba wypadła z samolotu wyrywając wcześniej drzwi komory bombowej.

Bombowce Boeing B-47 Stratojet
Bombowce Boeing B-47 Stratojet

Spadła z wysokości blisko 5 km na jedno z podwórek w Mars Bluff w Południowej Karolinie niszcząc siłą eksplozji konwencjonalnych ładunków wybuchowych dom, raniąc 6 osób, w tym czworo dzieci i tworząc krater o średnicy ponad 20 metrów. Na szczęście bomba nie miała założonego rdzenia, więc nie mogło dojść do reakcji łańcuchowej i wybuchu atomowego. Wypadek odbił się jednak szerokim echem, pisały o nim gazety, mówiono w telewizji. Armia amerykańska wypłaciła poszkodowanej rodzinie 54 000 dolarów (współcześnie około 443 000 dolarów).

  • 4  listopada 1958 roku w bazie Dyess w Texasie zaraz po starcie rozbił się kolejny B-47 z bombą na pokładzie.
  • 26 listopada 1958 roku podobny samolot spłonął w bazie Chennault w Luizjanie. Doszło do wybuchu konwencjonalnych zapalników bomby i niewielkiego skażenia radioaktywnego.
  • 25 września 1959 roku (niektóre źródła podają 1958) samolot zwalczania okrętów podwodnych P-5M lądował awaryjnie na wodzie koło wyspy Whidbey w stanie Waszyngton zrzucając przy tym do morza atomową bombę głębinową Mk90
  • 15 października 1959 roku nad Hardingsburgiem zniszczeniu w wyniku zderzenia z latającą cysterną uległ nowy bombowiec B-52. Dwie przewożone bomby udało się odzyskać.
  • 7 czerwca 1960 roku w bazie McGuire w New Jersey doszło do pożaru pocisku przeciwlotniczego BOMARC uzbrojonego w głowicę atomową. Doszło do skażenia terenu 300 gramami materiałów rozszczepialnych. Do dziś 30 hektarów wokół miejsca pożaru jest ogrodzone i oznaczone jako teren skażony.
Rakiety BOMARC w 1960 roku w New Jersey
Rakiety BOMARC w 1960 roku w New Jersey

Między Stanami Zjednoczonymi a poważną katastrofą stał jeden prosty włącznik elektryczny

24 stycznia 1961 roku nad Goldsboro w Karolinie Północnej rozpadł się B-52 z dwiema bombami Mk39. Mk39 była bombą wodorową, więc od wcześniej używanych bomb miała wielokrotnie większą moc. Ponadto różniła się od nich konstrukcją. Wcześniejsze bomby miały wyjmowany rdzeń plutonowy bez którego nie mogło dojść do eksplozji. Było to bardzo dobre zabezpieczenie, ponieważ rdzeń był montowany dopiero bezpośrednio przed zrzutem. Nowe bomby wodorowe miały jednak rdzeń zamontowany na stałe, przez co musiały polegać na systemie kilkustopniowych zabezpieczeń mechanicznych i elektrycznych. A te potrafiły zawieść.

Podczas tankowania z powietrzu, załoga latającej cysterny poinformowała załogę B-52, że widzi wyciek paliwa z ich samolotu. Przerwano tankowanie, a bombowiec zawrócił do bazy. Niestety nie zdążył, gdyż doszło do odłamania się całego prawego skrzydła i samolot w częściach spadł na ziemię. Wcześniej jednak wypadły z niego dwie bomby, przy czym w jednej z nich, wskutek wstrząsów wywołanych rozpadnięciem się samolotu doszło do wysunięcia pinu blokującego możliwość wybuchu.

B-52G w trakcie pobierania paliwa w locie z KC-135A
B-52G w trakcie pobierania paliwa w locie z KC-135A

Skutkiem tego, bomba aktywowała sekwencję uzbrojenia – włączyła generator umożliwiający zasilenie układów po opuszczeniu samolotu, zapalnik ciśnieniowy, baterie niskiego i wysokiego napięcia oraz rozwinęła spadochron hamujący. Wybuchowi zapobiegł tylko pojedynczy elektryczny przełącznik uzbrajający w obwodzie niskonapięciowym, który należało włączyć przed zrzutem bomby.

Co ciekawe, był on urządzeniem dość zawodnym i wielokrotnie w czasie eksploatacji nie działał jak należy. Druga z bomb na szczęście nie aktywowała się i z pełną siłą uderzyła w ziemię, wbijając się na głębokość ponad 6 metrów. Podczas próby jej wydobycia okazało się, że jej przełącznik uzbrajający znajdował się w pozycji umożliwiającej wybuch. Gdyby doszło do eksplozji (każda z bomb miała siłę blisko 4 megaton, czyli 200 razy większą niż zrzucona na Nagasaki bomba Fat Man), nikt w promieniu 3 km nie przeżyłby, a poparzenia 3-ciego stopnia miałby każdy w promieniu 20 km. Po wypadku w Goldsboro wprowadzono zmiany w systemach zabezpieczeń, między innymi wymieniając przełączniki uzbrajające.

  • 14 marca 1961 roku koło Yuba w Kaliforniirozbił się kolejny B-52 z bombami atomowymi na pokładzie. Odzyskano wszystkie 4 bomby które miał na pokładzie.
  • 4 i 20 czerwca 1962 roku na Pacyfiku podczas serii testowych wybuchów nuklearnych w wysokich partiach atmosfery z powodu awarii rakiet nośnych Thor utracono dwie głowice. Jedna prawdopodobnie spłonęła w atmosferze, a druga spadła do oceanu i nigdy nie została odnaleziona.
  • 13 stycznia 1964 roku nad Salisbury w Pensylwani doszło do awarii i utraty kontroli nad B-52. Samolot z dwiema bombami na pokładzie rozbił się o zbocze góry Savage.
  • 8 grudnia 1964 roku w bazie lotniczej Bunker Hill doszło do niedużego skażenia radioaktywnego wskutek katastrofy naddźwiękowego B-58 Hustler, który uległ wypadkowi podczas kołowania i spłonął. 5 bomb uległo uszkodzeniu w pożarze, nie doszło jednak do wybuchu.
  • 5 grudnia 1965 roku doszło do stosunkowo dziwnego wypadku. Samolot szturmowy A-4 z podwieszoną bombą atomową podczas ćwiczeń stoczył się z windy lotniskowca USS Ticonderoga i wpadł do Pacyfiku.
B-58 Hustler
B-58 Hustler

Koniec Chrome Dome

17 stycznia 1966 roku doszło do chyba najbardziej znanego wypadku z bronią nuklearną. Podczas operacji uzupełniania paliwa w powietrzu doszło do zderzenia samolotów B-52 i KC-135. Pierwszy z nich miał na pokładzie 4 bomby atomowe. 3 z nich spadły na ziemię w pobliżu Palomares w Hiszpanii, czwarta spadła do morza. Dwie z bomb które spadły do ziemię zdetonowały konwencjonalne zapalniki, przez co doszło do skażenia radioaktywnego obszaru o powierzchni ponad 2 km. Trzecia wylądowała bezpiecznie na spadochronie i została szybko zabezpieczona.

Wydobyta bomba atomowa niedaleko Palomares w Hiszpanii
Wydobyta bomba atomowa niedaleko Palomares w Hiszpanii

Czwartą bombę udało się odzyskać z dna morza po blisko 3 miesiącach poszukiwań i prób podniesienia za pomocą batyskafów. Był to najpoważniejszy dotychczas wypadek głównie ze względu na to, że wydarzył się na terenach zamieszkałych a dodatkowo w obcym kraju. Bardzo ucierpiał na tym prestiż Stanów Zjednoczonych, a przy okazji także finanse.

W operacji sprzątania po wypadku w Palomares wzięło udział blisko tysiąc żołnierzy i liczne statki, a jej koszt przekroczył 10 mln dolarów. Zebrano i wywieziono do USA około 2000 ton skażonej ziemi, a to wszystko po raz pierwszy na oczach opinii publicznej. Dodatkowo Hiszpanie zakazali amerykańskim bombowcom przelotów nad swoim terytorium.

Amerykańscy żołnierze przeczesujący pole niedaleko miejsca katastrofy B-52 w Palomares w Hiszpanii
Amerykańscy żołnierze przeczesujący pole niedaleko miejsca katastrofy B-52 w Palomares w Hiszpanii

Niemal równo rok później, 21 stycznia 1967 roku ponownie doszło do katastrofy bombowca B-52, tym razem nad Grenlandią. Powracający z lotu w ramach operacji Chrome Dome samolot wykonywał przelot kontrolny w pobliżu stacji radarowej Thule, kiedy na pokładzie wybuchł pożar.  Załoga katapultowała się, a samolot rozbił się wzniecając pożar. Ponownie doszło do wybuchu konwencjonalnego materiału wybuchowego który rozrzucając materiał rozszczepialny bomby wywołał znaczne skażenie radioaktywne. Udało się odzyskać fragmenty 3 bomb, czwarta do dziś pozostała nieodnaleziona, prawdopodobnie zatonęła.

B-52 podczas podchodzenia do lądowania
B-52 podczas podchodzenia do lądowania

Dochodzenia rozpoczęte po wypadku na Grenlandii wykazało, że materiały wybuchowe używane do zainicjowania bomb atomowych nie są wystarczająco stabilne i wytrzymałe na ogień. Podobnie elektryczne zabezpieczenia bomb mogły w razie pożaru doprowadzić do zwarcia, a w efekcie do eksplozji nuklearnej.  Ponieważ w służbie były już nowe międzykontynentalne pociski balistyczne, które nie wymagały tankowania przed startem zakończono operację Chrome Dome i zaprzestano lotów bombowców z bronią atomową na pokładzie. Częstotliwość incydentów spadła, ale nadal nie zostały one całkowicie wyeliminowane.

Następny znany wypadek z bronią atomową miał miejsce w nocy z 18 na 19 września 1980 roku. Podczas rutynowego przeglądu rakiety balistycznej Tytan II w bazie Little Rock koło Damascus w Arkansas technik upuścił klucz, który spadając przebił poszycie zbiornika paliwa. Tytan II był udoskonaloną rakietą na paliwo ciekłe, która nie wymagała tankowania przed startem. Mimo to napędzające ją paliwo było substancją wysokiego ryzyka, dlatego zaraz po wykryciu wycieku zarządzono ewakuację silosu z rakietą.

Pocisk balistyczny Tytan II w podziemnym silosie
Pocisk balistyczny Tytan II w podziemnym silosie

Po 8 godzinach częściowo opróżniony wskutek wycieku zbiornik będący częścią strukturalną rakiety stracił sztywność i rakieta zawaliła się. Wymieszanie się paliwa z utleniaczem doprowadziło do wybuchu, który wyrzucił ważącą 740 ton pokrywę silosu na odległość 200 metrów. W podobnej długości lot wysłał też głowicę atomową W53 w którą uzbrojona była rakieta, wszelkie systemu bezpieczeństwa zadziałały jednak prawidłowo i nie doszło ani do wybuchu, ani skażenia.

O włos od tragedii

Wypadki z bronią nuklearną przez wiele lat były ukrywane. Część informacji o amerykańskich wypadkach ujrzała światło dzienne w latach 80. XX wieku, część dopiero w XXI wieku. Niewiele wiadomo o wypadkach po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny. Po części dlatego, że Związek Radziecki nie wykorzystywał tak intensywnie bombowców strategicznych (z którymi wiąże się większość wypadków w USA), po części ze względu na to, że w Rosjanie nie lubią się chwalić swoimi potknięciami, za to doskonale potrafią je ukrywać.

Od rozpadu Związku Radzieckiego i zakończenia zimnej wojny broń atomowa bezpiecznie spoczywa w silosach i magazynach. Jej ilości zostały znacznie zmniejszone – z ponad 60-tysięcy głowic w 1985 roku do około 15-tysięcy w 2014 roku. O ile więc dotychczasowe mocarstwa atomowe jak Stany Zjednoczone, Rosja, Francja, Chiny czy Wielka Brytania ze swoją bronią atomową raczej wiedzą jak się obchodzić, to jednak zwiększająca się liczba nowych państw posiadających broń atomową może budzić pewne obawy. W Indiach, Pakistanie, a zwłaszcza Iranie i Korei Północnej może dojść nie tylko do wypadków, ale co gorsza do celowego użycia takiej broni.

Podwodna eksplozja bomby atomowej podczas Operacji Crossroads przeprowadzonej na Atolu Bikini 25 lipca 1946 roku
Podwodna eksplozja bomby atomowej podczas Operacji Crossroads przeprowadzonej na Atolu Bikini 25 lipca 1946 roku
Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.