Mało jest filmów tak kultowych jak „Łowca Androidów”. Jego marne początki i bardzo mała popularność w kinach nie wróżyły mu za dobrze. Dopiero po latach doceniono dzieło Ridleya Scotta i do dzisiaj znajduje się zestawieniu najważniejszych filmów Amerykańskiej Akademii Filmowej.
O filmie
Co tu dużo pisać? To przecież „Łowca Androidów”- klasyka cyber punku sama w sobie, ale dla tych, którzy nie widzieli, albo kojarzą tytuł przybliżę fabułę: Mamy rok 2019 (już niedługo będzie, może doczekamy się latających samochodów, kto wie?) Ludzie stworzyli bardzo zaawansowane maszyny, które do złudzenia przypominają ludzi i przeznaczone są do wykonywanie niebezpiecznych zadań. Replikanci – taką nazwą się je określa, mają czasem skłonności do buntowania się i obracania przeciwko ludziom. Rick Deckard jest członkiem specjalnego oddziału policji którego zadaniem jest tropienie i niszczenie zbiegłych Replikantów.
Film jest bardzo luźno oparty na powieści Philipa K. Dicka pt. „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”. Charakter Deckarda różni się diametralnie od jego pierwowzoru książkowego, w filmie brakuje kilku wątków a sama narracja nie traktuje Replikantów jako istot lepszych od ludzi, co można odczuć w filmie. Warto też dodać, że Ridley Scott, reżyser widowiska nie czytał książki i jak sam to określił: „Nie mógł się wciągnąć” a przy spotkaniu z autorem pierwowzoru przyznał się do tego. Dick miał wtedy powiedzieć, że „Rozumie, bo książka jest bardzo intensywna. Jesteś na 32 stronie, a już masz 17 wątków fabularnych.”
Pierwsza wersja scenariusza nie przypadła do gustu Phillipowi Dickowi, który uważał, że nie zawiera tego co chciał przekazać książką. W jego opinii film przedstawiałby tylko walkę między Replikantami, a Deckardem, dlatego scenariusz przepisano z wielkimi zmianami. Ta wersja zachwyciła pisarza i może spokojnie korespondować z książką. Niestety autor oryginału nie dożył premiery filmu (zmarł w 1982 roku dokładnie dwa miesiące przed wejściem filmu do kin) i nigdy się nie dowiemy czy film spełnił jego oczekiwania.
Łowca Androidów podobno jest podobno przeklęty. Nie jest to rodzaj klątwy, którą podobno nosi „Omen”, ale zawsze jest. Wszystkie firmy, których loga możemy zobaczyć w filmie np. Atari, Pan Am czy RCA miały bardzo duże problemy finansowe w kilka lat po premierze filmu.
Film miał mieć zupełnie inny tytuł niż ten co znamy dzisiaj. Ridley Scott uważał, że „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” nie jest zbyt chwytliwy i za długi. Później pojawił się pomysł na „Dangerous Days” i „Mechanismo”. Tytuł „Blade Runner’ jest inspirowany tytułem książki z 1979 roku autorstwa Williama S. Burroughsa – „Bladerunners (A Movie)”, pierwowzorem której była książka „The Bladerunners” autorstwa Alana E. Nourse’a. Wykupiono prawa do tytułu od obydwu panów i tak oto film przyjął nazwę dzisiaj nam znaną.
Z „Blade Runnera” pochodzi jeden z najbardziej znanych monologów. Jeden z bohaterów Roy Batty w ostatnich scenach filmu: „Widziałem rzeczy, którym wy ludzie nie dalibyście wiary. Statki w ogniu w okolicach Pasu Oriona. Widziałem promienie kosmiczne jak… błyszczały w ciemności blisko Wrót Tannhausera. Wszystkie te chwile zagubią się w czasie… jak łzy w deszczu.” Ostatnie zadania są skróconą wersją oryginalnie napisanego tekstu.
Sceny, które kończą „Łowcę Androidów” to niewykorzystane ujęcia, które nakręcono na potrzeby „Lśnienia” Kubricka.
W filmie występuje także kilka błędów np. W ostatnich scenach, gdy Batty puszcza gołębia w stronę nieba jest ono jasnoniebieskie i bez żadnej chmury, a w poprzednim ujęciu widzimy że panuje właśnie ulewa, Rachel gra na pianinie z nut, które są przeznaczone do grania na gitarze, a w wersji reżyserskiej figurka zrobiona z papieru zmienia swój kształt. Bohaterowie często zmieniają ubrania np. shorty Batty’ego zmieniają krój między jednym ujęciem a drugim, a Pris czasem ma na sobie rajstopy, a czasem nie.
Ridley Scott utrzymuje, że Deckard jest Replikantem. Dużo ludzi kłóciło się czy to prawda czy nie, ale aktualnie możemy potwierdzić że nim nie jest ponieważ w zapowiedzi nowej części widzimy Deckarda już jako starszego, Replikanci się nie starzeją.
Łowca Androidów wszedł do kin 25 czerwca 1982 roku. W Polsce na wielkim ekranie pojawił się dopiero 1 grudnia 1990 roku. Przy budżecie 28 mln dolarów film zarobił zaledwie 33 mln. Dopiero w późniejszych latach zdobył popularność i status kultowej produkcji. Obecnie utrzymuje cały czas wysokie oceny – 7,7 na Filmweb.pl, 8,2 na IMDb.com i 89% na Rottentomatoes.com.
Mini recenzja
Tak jak już wcześniej pisałam – „Łowca Androidów” to klasyka sama w sobie. Film Ridley’a Scotta wyznaczył nowe standardy jeśli chodzi o filmy z gatunku science fiction lub cyberpunku. Jeśli ktoś lubuje się w takich klimatach to znajdzie nawiązania w każdej innej produkcji spod tego znaku np. w sposobie kręcenia czy w najzwyklejszych easter eggach.
Harrison Ford w roli Deckarda spisuje się świetnie (i jak w każdej roli – mierzy groźnie palcem w innych ludzi) tak samo jak Rutger Hauer w roli Batty’ego. Większość może kojarzyć „Łowcę…” z dość ciemnymi lokacjami, które rozświetlane są tylko przez kolorowe neony. Nadają one niepowtarzalny klimat, który wiele filmów chce zapożyczyć, ale tylko niektóre potrafią uzyskać taki efekt (ostatnio najlepiej wyszło to amerykańskiej wersji „Ghost in the Shell”, która pomimo bycia średnim filmem, zachwyca oświetleniem i innymi zabiegami wizualnymi).
Nowatorskie podejście w nakręceniu filmu zostało nagrodzone BAFTami (za scenografię i zdjęcia). Podsumowując – jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji obejrzeć „Łowcy Androidów” to zalecam nadrobienie zaległości, a tym którzy już widzieli polecam odświeżyć sobie historię Dekarda i Replikantów, ponieważ w tym roku na ekrany kin wchodzi następna część pod tytułem „Blade Runner 2049” w którym znowu zobaczymy Harrisona Forda i ostatnio bardzo rozchwytywanego Ryana Goslinga.
„Łowca Androidów” to klasyka sama w sobie. Film Ridley’a Scotta wyznaczył nowe standardy jeśli chodzi o filmy z gatunku science fiction lub cyberpunku.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.