Podczas I wojny światowej powstało wiele niecodziennych samolotów. Specjalizująca się w produkcji tramwajów firma Linke-Hofmann opracowała w 1917 roku wyjątkowy bombowiec Linke-Hofmann R.I, który dzięki swojej konstrukcji miał być… prawie niewidzialny w powietrzu. Ostatecznie maszyna okazała się totalną porażką.

Założona w 1834 roku w Wrocławiu (ówcześnie Breslau) firma Linke-Hofmann specjalizowała się w produkcji wagonów kolejowych i tramwajów. Podczas I wojny światowej zarząd firmy podjął jednak szaloną decyzję o rozpoczęciu prac nad samolotami. Mimo braku doświadczenia, w 1917 roku zespół inżynierów pod kierownictwem Paula Stumpfa rozpoczął prace nad ciężkim bombowcem dla niemieckiej armii.

Linke-Hofmann R.I
Linke-Hofmann R.I

Maszyna otrzymała nazwę Linke-Hofmann R.I i wyróżniała się bardzo oryginalną konstrukcją. Wykonany z drewna kadłub o długości 15,6 m pokryto materiałem wykonanym z octanu celulozy. Częściowo przezroczysty materiał miał zapewnić mniejszą widoczność samolotu z ziemi.

Sam kadłub samolotu miał aż 3 pokłady i rozciągał się od górnego, aż do dolnego płata. Na górnym pokładzie znajdował się kokpit, na środkowym umieszczono 4 silniki, które napędzały śmigła zamontowane między skrzydłami i połączone wałami z silnikami w kadłubie, a na dolnym pokładzie znajdowało się stanowisko bombardiera, zbiorniki paliwa oraz luk bombowy.

Linke-Hofmann R.I
Linke-Hofmann R.I

R.I miał 33,2 m rozpiętości skrzydeł, a masa samolotu wynosiła 11,2 tony. Napęd stanowiły 4 silniki Mercedes D.IVa o mocy 260 KM każdy, zapewniające prędkość maksymalną 130 km/h i zasięg pozwalający na trwający 5 godzin lot. Załoga liczyła ponad 6 osób.

Pierwszy prototyp oblatano wiosną 1917 roku. Od początku maszyna sprawiała same problemy. Sterowanie było bardzo trudne z powodu ogólnej konstrukcji samolotu, a wysoko położony kokpit sprawiał, że piloci mieli trudności z lądowaniem. Kolejnym problemem był wysoko położony środek ciężkości pod koniec lotu, gdy na dolnym pokładzie nie było już paliwa i bomb.

Linke-Hofmann R.I
Linke-Hofmann R.I

Również materiał, którym pokryto kadłub zamiast zmniejszać widoczność samolotu, odbijał światło, przez co bombowiec był jeszcze bardziej widoczny. Dodatkowo pod wpływem słońca zmieniał on barwę i marszczył się, co zwiększało opory powietrza.

Pierwszy prototyp rozbił się w trakcie prób, a śmierć poniosła prawie cała załoga – przeżyła jedna osoba. Drugi prototyp rozbił się podczas lądowania i uległ poważnym uszkodzeniom, a naprawa była nieopłacalna. Los kolejnych dwóch prototypów pozostaje nieznany. Nie wiadomo czy kiedykolwiek wzbiły się w powietrze. Ostatecznie Linke-Hofmann R.I okazał się bardzo złą konstrukcją, mimo obiecujących prób modeli. Bombowce te nigdy nie weszły do służby operacyjnej.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.