W 1939 roku podstawowym uzbrojeniem przeciwpancernym Wojska Polskiego były szwedzkie armaty przeciwpancerne Bofors wz. 36 kalibru 37 mm oraz polskie karabiny przeciwpancerne wz. 35. Była to bardzo skuteczna broń, która pozwalała polskim żołnierzom zwalczać wszystkie pojazdy pancerne i czołgi przeciwnika w 1939 roku. Niestety skutecznie utrzymywana tajemnica wokół karabinów przeciwpancernych miała znaczny wpływ na ich skuteczne wykorzystanie w walce.

Geneza

Na przełomie lat. 20. i 30. podstawowym uzbrojeniem przeciwpancernym Wojska Polskiego były armaty polowe kalibru 75 mm. Dysponowały one odpowiednim kalibrem i siłą rażenia pocisków aby eliminować ówczesne czołgi, ale nie były pozbawione wad. Największym problemem były rozmiary armat oraz fakt, że pierwotnie nie były przeznaczone do niszczenia czołgów. W związku z tym brakowało dla nich odpowiedniej amunicji przeciwpancernej, a wystrzeliwane pociski miały niską prędkość, co obniżało ich skuteczność na większych dystansach.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35

W związku z tym dowództwo Wojska Polskiego podjęło decyzję o zainicjowaniu prac nad karabinem przeciwpancernym. Broń ta dzięki swoim małym rozmiarom miała stanowić uzbrojenie plutonów piechoty oraz kawalerii. Jej dużym atutem miały być również zdecydowanie mniejsze koszty produkcji niż w przypadku dział przeciwpancernych.

W tym samym czasie podobne prace zainicjowano w innych krajach, jednak w Polsce podjęto decyzję o zupełnie innym podejściu do projektu. Większość rozwijanych wówczas koncepcji karabinów przeciwpancernych zakładała opracowanie broni o stosunkowo dużym kalibrze  nawet kilkunastu mm. Miało to gwarantować odpowiednie osiągi broni. W Polsce zamiast projektować ciężki karabin o dużym kalibrze, postanowiono opracować lżejszą i mniejszą broń, ale zapewniającą większą prędkość wylotową pocisku. Przy takim podejściu możliwe było zachowanie amunicji kalibru 7,92 mm, która była znacznie mniejsza i bardziej poręczna. Początkowo, w prace nad nową bronią zaangażował się kapitan Edward Kapkowski. Opracowany przez niego karabin był skuteczny, ale szybko zauważono jego dużą wadę. Aby uzyskać wysoką prędkość wylotową, zastosowano silny ładunek miotający, który szybko zużywał lufę. Należało więc rozwiązać ten problem.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35

Karabin Maroszka

W pierwszej połowie lat 30. do prac nad polskim karabinem przeciwpancernym przystąpił inżynier Józef Maroszek. Był on młodym absolwentem Politechniki Warszawskiej, na której zaprojektował uproszczony karabinek powtarzalny KP-32. Jego pomysłowość i otwartość na nowe rozwiązania sprawiły, że podszedł do prac nad karabinem przeciwpancernym na świeżo.

W krótkim czasie opracował zupełnie nowy karabin, który w praktyce był wizualnie podobny do karabinu wz. 29, w którym zastosowano, dłuższą lufę oraz zamek wraz z magazynkiem dla nowych naboi przeciwpancernych. W trakcie prac duży nacisk położono na opracowanie odpowiedniej amunicji. Początkowo stosowano pociski typu SC kalibru 7,92 mm x 86 mm, czyli podobne do pocisków karabinowych, ale posiadające znacznie silniejszy ładunek miotający w nowej, solidniejszej łusce. Rozwiązanie to zapewniło odpowiednią prędkość wylotową, a co za tym idzie przebijalność pancerza. Dalej jednak nie rozwiązano problemy wytrzymałości lufy, która wymagała wymiany po koło 25-30 strzałach. Taka charakterystyka broni była nieakceptowalna, ponieważ w warunkach bojowych tak częste wymiany lufy nie były możliwe.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 wykorzystywany przez fińskich żołnierzy (fot. SA-kuva)
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 wykorzystywany przez fińskich żołnierzy (fot. SA-kuva)

W związku z tym opracowano, przy wsparciu Maroszka zupełnie nowy nabój DS kalibru 7,92 mm x 107 mm. Jego pocisk posiadał ołowiany rdzeń w płaszczu stalowym melchiorowanym, a wydłużona łuska zawierała ładunek miotający prochu bezdymnego, progresywnego. Przeprowadzone próby nowej amunicji dały bardzo dobre rezultaty. Pocisk osiągał prędkość wylotową 1250–1275 m/s, a na dystansie 300 m przebijał płytę pancerną o grubości 15 mm, natomiast na dystansie 100 m płytę o grubości 33 mm. Żywotność lufy, którą wydłużono z 1000 do 1200 mm również uległa zwiększeniu do 250-300 strzałów. Takie parametry były dla wojska w pełni akceptowalne (chociaż postulowano zwiększenie przebijalności o 50%, co bez zwiększenia kalibru i masy broni było niewykonalne). Sam karabin ważył około 9 kg, a wraz z magazynkiem i dwójnogiem jego masa nie przekraczała 10 kg. Zaopatrzono go również w sporej wielkości hamulec wylotowy, który zmniejszał odrzut. Celownik wyskalowany był na 300 m, ponieważ był to maksymalny dystans skutecznego ognia.

Karabin przeciwpancerny wz. 35

Według dostępnych dokumentów, prace nad karabinem rozpoczęto 1 sierpnia 1935 roku, a próby rozpoczęto w październiku 1935 roku. Zapewne są to oficjalne daty, ponieważ prace nad bronią musiały ruszyć wcześniej. Prowadzono je Fabryce Karabinów w Warszawie, a amunicję opracowywano w Państwowej Wytwórni Amunicji Nr. 1 w Skarżysku Kamiennej. Wszystko robiono w ścisłej tajemnicy. W związku z tym 25 listopada 1935 roku do produkcji zatwierdzono karabin oznaczony po prostu jako wz. 35 (bez dopisków).

Nie oznaczało to jednak końca prac. Przez kolejny rok karabin dopracowywano i dopiero na przełomie 1937 i 1938 roku rozpoczęto produkcję masową. Wojsko Polskie określiło swoje potrzeby na 7610 karabinów, 17 600 luf oraz 3 690 000 sztuk amunicji. Pierwsze 2000 karabinów dostarczono do października 1938 roku, a do września 1939 roku jednostki otrzymały łącznie około 3500 karabinów. Nie ma jednak potwierdzenia tych danych, a wyliczenia opierają się na relacjach polskich żołnierzy w Wielkiej Brytanii w 1940 roku oraz analizie numerów seryjnych zachowanych egzemplarzy karabinów. Koszt jednego karabinu wynosił około 1000 zł. Dla porównania karabin wz. 29, czyli tzw. Polski Mauser kosztował 170 zł, a karabin maszynowy wz. 28 kosztował 2000 zł.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. JoncaA/Wikimedia Commons)
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. JoncaA/Wikimedia Commons)

Tajemniczy karabin dla Urugwaju

Bardzo dobre osiągi karabinu sprawiły, że prace nad nim oraz produkcję prowadzono w ścisłej tajemnicy. W związku z tym karabiny dostarczano w skrzyniach do centralnych mobilizacyjnych składnic uzbrojenia, a nie do magazynów poszczególnych jednostek. Broń umieszczano w drewnianych skrzyniach oznaczonych najczęściej jako „Sprzęt mierniczy A.R.NR.1, NR.2 i NR.3”. Pierwsza skrzynia zawierała karabin i instrukcję , druga trzy zapasowe lufy, a w trzeciej znajdowały się narzędzia potrzebne do wymiany luf i części zamienne. Amunicję dostarczano w oddzielnych skrzyniach mieszczących po dwa szczelne cynkowe pojemniki. Każdy z nich mieścił po 12 kartonowych pudełek po 12 nabojów każde. Łącznie oznaczało to 288 naboi.

Dodatkowo w dokumentacji często pojawiało się określenie karabin Ur. co miało sugerować, że broń powstawała dla Urugwaju. Całą produkcję również prowadzono w oddzielnych warsztatach, a wyprodukowane elementy oznaczano bardzo szczątkowo numerami seryjnymi i drobnymi oznaczeniami. Wszystko to miało sprawić, że potencjalni przeciwnicy – Niemcy i ZSRR, nie dowiedzą się o istnieniu broni.  Obawiano się bowiem, że w ostatniej chwili dopancerzą oni swoje czołgi, co mogłoby doprowadzić do znaczącego spadku skuteczności karabinów wz. 35.

W tajemnicy przygotowano instrukcję obsługi broni, ale nie rozpoczęto szkoleń. Dowództwo wyszło z założenia, że podobieństwo karabinu do standardowych karabinów powtarzalnych sprawi, że jego obsługa nie będzie problematyczna. Pośrednim efektem tego był brak wypracowania zasad zarówno przenoszenia broni przez żołnierzy, jak i dodatkowego wyposażenia w postaci np. ładownic. Magazynki miały być przenoszone w ładownicach przeznaczonych na magazynki do karabinów maszynowych wz.28. Nie przygotowano również instrukcji skutecznego wykorzystania broni, chociaż w załączonej instrukcji zawarto informacje o jego parametrach.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. Michał Banach)
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. Michał Banach)

Eksploatacja

Od początku 1939 roku skrzynie z karabinami zaczęto stopniowo przenosić do magazynów niższego szczebla. Miało to pozwolić na ich szybsze przekazanie żołnierzom. Jednak dopiero 15 lipca 1939 roku zgodnie z przyjętymi procedurami wydano rozkaz zapoznania się z bronią, ale tylko wybranym oficerom, dwóm najlepszym strzelcom z każdej jednostki oraz rusznikarzom-zbrojmistrzom. Zezwolono na otwarcie jednej skrzyni z karabinem, przeprowadzenie próbnych strzelań, wymianę lufy i następnie ponowne zamknięcie skrzyń.

Decyzję o wydaniu broni żołnierzom podjęto 24 września 1939 roku. Proces ten przebiegał stopniowo, ale wraz z wybuchem wojny przyśpieszono wydawanie broni. Wbrew dominującym przez lata przekonaniom, praktycznie wszystkie wyprodukowane karabiny trafiły w ręce żołnierzy i tym samym mogły być wykorzystane. Nie wiadomo jednak ile dokładnie karabinów wyprodukowano.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. Michał Banach)
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. Michał Banach)

Karabiny wz. 35 szybko pokazały swoje możliwości i były całkowitym zaskoczeniem dla niemieckich żołnierzy. Niestety nie są znane dokładne statystyki ich wykorzystania, a już tym bardziej liczba zniszczonych lub uszkodzonych pojazdów. Prawda jest taka, że dane te byłyby bardzo trudne do oszacowania, ponieważ specyfika działania karabinów wz. 35 często sprawiała, że nie dochodziło do zniszczenia czołgu, a do wyeliminowania jego załogi. Pocisk wystrzelony z karabinu był w stanie wybić otwór o średnicy około 20 mm. Sam wybity korek jak i pocisk następnie rykoszetowały we wnętrzu, raniąc i zabijając załogę. Często potrzebne było kilka strzałów, aby wyeliminować pojazd. Problemem było też stwierdzenie skuteczności strzału, ponieważ pomimo przebicia, pojazdy często poruszały się dalej, chociaż załoga już nie żyła.

Nie obyło się jednak bez problemów. Ze względu na tajemnicę wokół broni, żołnierze po zaznajomieniu się z nią nie mieli czasu na wypracowanie taktyki jej użycia. Brakowało informacji o ich skuteczności wobec poszczególnych pojazdów, oraz przede wszystkim informacji o ich słabych punktach. Fakt, że pociski z wz. 35 przebijały pancerz praktycznie wszystkich niemieckich czołgów, od PzKpfw I i II aż po PzKpfw III oraz IV na dystansie 100 m niewiele w tym przypadku zmieniał.

Dalsze losy

Po zakończeniu walk, wielu żołnierzy niszczyło swoje karabiny, aby nie dostały się w ręce wroga. Mimo to Niemcy pozyskali według niepotwierdzonych danych około 880 wz. 35. Brakowało jednak luf oraz amunicji do nich. Kilkadziesiąt sztuk trafiło wraz z wycofującymi się żołnierzami na Węgry i do Rumunii. Dalszy los tej broni jest mało znany. Wiadomo jedynie, że Węgrzy sprzedali około 30 karabinów Finlandii. Miało to jednak miejsce po Wojnie Zimowej, przez co karabiny stały się nieprzydatne podczas Wojny Kontynuacyjnej. Wykorzystywano je więc głównie do szkolenia. Rosjanie również przejęli kilka egzemplarzy, ale nie ma żadnych informacji o ich dalszym wykorzystaniu. Zapewne poddano je tylko intensywnym testom i możliwe, że wykorzystano przy pracach nad karabinem PTRD.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. SA-kuva)
Polski karabin przeciwpancerny wz. 35 (fot. SA-kuva)

Niemcy oznaczyli karabiny wz. 35 jako Panzerbüchse 35 (polnisch) ( PzB 35(p) . Z powodu braku zaufania do polskiej amunicji, przystosowali swoje pociski do PzB 39, do wykorzystania w polskich karabinach. W 1940 roku partię około 800 karabinów sprzedali jednak do Włoch. Broń ta trafiła zarówno do Afryki Północnej jak i później na Front Wschodni. O ile w Afryce spisywała się bardzo dobrze w początkowym okresie wojny, tak przeciwko radzieckim czołgom zwłaszcza T-34 karabony wz. 35 były mało skuteczne.

Do naszych czasów przetrwało kilkadziesiąt karabinów. Część z nich zachowała się w bardzo dobrym stanie i znajduje się w muzeach w Polsce oraz Wielkiej Brytanii. Wiele egzemplarzy trafiło również w prywatne ręce. Po wojnie odnaleziono dodatkowo wiele karabinów, które zakopano lub zatopiono. Ich stan był jednak zdecydowanie gorszy.

Podsumowanie

Karabin przeciwpancerny wz. 35 to broń o ciekawej i skomplikowanej historii. Jako broń przeciwpancerna, był to bardzo skuteczny karabin, idealny do zwalczania czołgów w 1939 roku i na początku 1940 roku. Z czasem jego skuteczność, podobnie zresztą jak innych podobnych konstrukcji znacznie spadła. O skuteczności karabinów świadczy również fakt, że wiele niemieckich czołgów zostało po kampanii wrześniowej dopancerzonych, właśnie z powodu obawy przed karabinami przeciwpancernymi.

Wokół wz 35 narodziło się wiele mitów i przekłamań. Utrzymywanie wokół niej ścisłej tajemnicy sprawiło, że zachowało się niewiele dokumentów, a wiele informacji pochodzi z relacji żołnierzy, którzy korzystali z tych karabinów. Często w wielu publikacjach błędnie określa się je jako karabiny wz. 35 Ur, albo Urugwaj. Nigdy jednak nie stosowano takiego oznaczenia. Jedynym prawidłowym oznaczeniem jest wz 35, bez jakichkolwiek dopisków.

Można śmiało powiedzieć, że była to bardzo dobra broń, która dzięki zachowaniu tajemnicy okazała się dla Niemców dużym zaskoczeniem, ale która nie została do końca wykorzystana. Z powodu nieopracowania i co istotne nie przekazania żołnierzom taktyki jej wykorzystania, wielu żołnierzy nie potrafiło w pełni wykorzystać jej potencjału.

Oczywiście należy pamiętać, że nawet gdyby nie popełniono tych błędów, to był to tylko jeden z wielu elementów wyposażenia polskich żołnierzy i nie zmieniłby on przebiegu walk. Najważniejsze jest jednak to, że polscy żołnierze we wrześniu 1939 roku dysponowali uzbrojeniem, które dawało im możliwość zwalczania praktycznie wszystkich niemieckich czołgów i pojazdów opancerzonych.


Discover more from SmartAge.pl

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.