4 czerwca roku pańskiego 2022 na ziemi będzińskiej u stóp warownego zamczyska z dekretu możnych i dla uciechy gawiedzi odbył się turniej rycerski. Mieszczanie z bliższych i dalszych okolic przybyli ochoczo, by nacieszyć swe oczy tymże widowiskiem. Mężowie i białogłowy, a także ich dziatki podziwiać mogli wojaków szlachetnych potyczki.
Z różnych stron ziem polskich przybyli uczestnicy i obozowisko swe u stóp murów rozbili. I choć pogoda w tym roku nie była w pełni łaskawa i z powodu dżdżystego deszczu onegdajsze plany musiały zostać przesunięte, to dzięki Bogu Najwyższemu – choć z opóźnieniem – wszystkie pokazy się odbyły i mieszkańcy grodu mogli zebrać się licznie pod zamkiem w Będzinie.
Pierwej mężowie (i jedna białogłowa) stanęli w szrankach przeciw sobie jeden na jednego, a każdy dzierżył miecz w jednej ręce i tarczę w drugiej. Cóż to były za walki! Głownie świszczały w powietrzu tnąc je bez litości. Dźwięk stali odbijał się echem od zamkowych murów. Wiwaty z trybun dodawały walczącym kurażu. Dzielnie się rycerstwo pojedynkowało, aby tylko uszczerbku na honorze rodu nie było.
Wtem głośne wystrzały przeszyły niebo, a dym z czarnego prochu zasnuł powietrze. Toż to zacni panowie ze swych luf wystrzelili.
Potem przyszedł czas na dworskie tańce. Pląsy białogłów urodziwych i mężów dostojnych trwać by mogły bez końca, lecz tłuszcza gapiów żądna była kolejnego widowiska.
Był też pokaz sztuki krawieckiej, gdzie mężowie i białogłowy okazali swe szaty. Były giezła, suknie spodnie, suknie wierzchnie, chaperony, nogawice i trzewiki. Sama królowa zaszczyciła poddanych swą obecnością. Wtem przed jej oblicze wtargnął kmiot, co mu wieś spalili i jął błagać królową swą o kwit na drewno, by się na zimę mieć czym ogrzać. Zacna pani dała mu jednak radę roztropną i mądrą, ażeby poszedł do lasu chrust zbierać.
Kmiot zaś opowiadał, jaki pan jego łaskawy jest, bo gdy szył on swą szatę, to resztę tkaniny kmiotowi on oddał. I mógł uszyć sobie kmiot nogawicę, lecz tylko na jedną materiału starczyło. Na szczęście pan łaskawy niedługi czas potem znów szył dla siebie szatę i znów skrawki dał w swej nieprzemierzonej hojności kmiotowi. I tak oto kmiot mógł drugą nogawicę sobie sprawić i taki to zachwyt tym strojem wywołał, że na wzór i podobieństwo jego, na dworach szlachta zaczęła się nosić w nogawice dwojakiego koloru.
Byli także i rycerze zacni, co jeden na jednego w szranki ze sobą stawali dwuręczne miecze w rękach dzierżąc. Zapewne niejeden wstążkę swej damy serca miał przy sobie.
Strudzeni wędrowcy posilić się mogli podpłomykami, a i kramy różnorakie rozstawiły się wzdłuż traktu. Kupczono drogocennymi kamieniami, księgami, wyrobami kowalstwa artystycznego, uzbrojeniem dla małych rycerzy i ozdobami dla małych księżniczek.
I tak oto turniej trwał u stóp zamku, gdy wtem zbój z Czeladzi wtargnął przed oblicze pana będzińskiego prosić go o zrękowiny z córką możnego, co to już panną na wydaniu była. I gdy pan będziński oddać córki się nie zgodził, łotr zebrał ludzi i pannę wbrew jej woli porwał. Pan będziński zwołał wojów i córkę z rąk niegodziwca odebrał, lecz i ten miał swoich popleczników. I tak oto straszliwa bitwa się rozegrała i wielu w niej poległo. A po bitwie, gdy kurz osiadł na pobojowisku, pokój zapanował w Będzinie… aż do następnego roku.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.