Zatonięcie rosyjskiego atomowego okrętu podwodnego K-141 Kursk w sierpniu 2000 roku było jedną z największych katastrof morskich w historii rosyjskiej floty. Nie była to pierwsza tego typu tragedia, ale tym razem wszystko działo się na oczach całego świata i Rosjanie nie mogli ukryć wypadku.
Geneza
Po upadku ZSRR rosyjska flota znalazła się w trudnej sytuacji. Niedofinansowana, posiadająca zbyt dużo okrętów i rozrzucona między wieloma bazami powoli popadała w ruinę. Jedynym ratunkiem było pozbywanie się najmniej przydatnych jednostek i stopniowe redukowanie potencjału bojowego, ale i to nie przynosiło wystarczających oszczędności. Problemy finansowe doprowadziły nawet do znacznego ograniczenia liczby szkoleń oraz większych manewrów.

Dopiero w 2000 roku rosyjska Flota Północna zorganizowała na Morzy Barentsa pierwsze duże ćwiczenia po upadku ZSRR. W manewrach miało wziąć udział około 30 okrętów różnego typu, w tym okręty podwodne, wśród których znalazł się K-141 Kursk, jeden z ostatnich wybudowanych okrętów projektu 949A Antej (NATO: Oscar II).
Jednostki tego typu powstały z myślą o atakowaniu dużych zgrupowań okrętów NATO, zwłaszcza grup lotniskowców. W związku z tym przystosowano je do przenoszenia bardzo silnego uzbrojenia torpedowego i rakietowego, a ich podwójne kadłuby wykonane z wysoko niklowanej stali bardzo mocno wyciszono i dostosowano do zanurzania na duże głębokości. Według niektórych źródeł okręty te powinny być w stanie przetrwać wybuch konwencjonalnej torpedy.
W latach 70. zamówiono 20 jednostek tego typu, ale ostatecznie zbudowano 13 okrętów w dwóch wersjach i jednego w wersji specjalnej. Dwie pierwsze jednostki określano jako projekt 949 Granit (NATO: Oscar I), a 11 jako projekt 949 Antej (NATO: Oscar II), natomiast ostatni okręt wykończono jako jednostkę specjalną projektu 09852. Obecnie (stan na 2019 rok) w służbie pozostaje 6 jednostek tego typu, dwie przechodzą modernizację, a jedna jest przygotowywana do wejścia do służby.

Okręty tego typu mają 155 m długości i wyporność podwodną 19 400 ton, oraz nawodną 14 700 ton. Ich napęd stanowią dwie turbiny parowe o mocy 97 990 KM zasilane z dwóch reaktorów atomowych OK-650W, zapewniające prędkość maksymalną 32 węzłów pod wodą i 15 węzłów na powierzchni. Autonomiczność okrętów wynosi 120 dni, a testowa głębokość zanurzenia aż 830 m (standardowa głębokość operacyjna to maksymalnie 500-600 m).
Uzbrojenie okrętów składa się z czterech wyrzutni torped kalibru 533 mm i dwóch kalibru 650 mm z zapasem 28 torped i podwodnych, rakietowych pocisków przeciwokrętowych, również z głowicami nuklearnymi RPK-2 Wjuga, RPK-6 Wodospad i RPK-7 Wiatr. Dodatkowo okręty te posiadają 24 wyrzutnie pocisków manewrujących P-700 Granit z głowicami konwencjonalnymi lub nuklearnymi.
Wyposażeniem dodatkowym okrętów tego typu jest specjalna kapsuła ratunkowa, umieszczona w rejonie trzeciego przedziału, mieszcząca całą załogę i pozwalająca na opuszczenie okrętu znajdującego się na dnie. Dodatkowo na dziobie i rufie znajdują się awaryjne włazy, do których mogą cumować podwodne pojazdy ratunkowe.

K-141 Kursk
Kursk był przedostatnim typowym okrętem typu Oscar II, który wszedł do służby. Budowę jednostki rozpoczęto 22 marca 1992 roku, wodowanie miało miejsce 16 maja 1994 roku, a do służby okręt wszedł 30 grudnia 1994 roku i został przydzielony do Floty Północnej. Do 2000 roku okręt wykonał tylko jeden, trwający 6 miesięcy patrol na Morzu Śródziemnym, w trakcie którego jego załoga miała obserwować działania wojsk NATO w Kosowie.

Chociaż załoga jednostki była chwalona przez przełożonych, ze względu na problemy finansowe, ograniczono zarówno liczbę szkoleń, ich zakres jak i naprawy i remonty okrętu. W związku z tym, w 2000 roku stan Kurska chociaż nie najgorszy, daleki był od standardów. Dotyczyło to zwłaszcza wyposażenia specjalistycznego. Największym problemem było słabe wyszkolenie niektórych członków załogi.
10 sierpnia 2000 roku okręt wyszedł w morze w celu wzięcia udziału w manewrach Floty Północnej. Wśród okrętów, które brały w nich udział był m.in. krążownik Piotr Wielki. Oficjalnie, ze względu na procedury okręt wyszedł w morze z pełnym uzbrojeniem oraz jedną, ważącą 5 ton ćwiczebną torpedą 65-76 Kit (bez głowicy bojowej). Cechą charakterystyczną torped tego typu był napęd w postaci turbiny, zasilanej paliwem, będącym mieszanką nafty i nadtlenku wodoru (HTP), sprawiający duży problemów i bardzo łatwopalny.

Według dostępnych informacji, w trakcie załadunku torpedy do okrętu, doszło do incydentu, w trakcie którego zapasowy dźwig (właściwy dźwig torpedowy był niesprawny) zawiódł i torpeda uderzyła o ziemię, co mogło doprowadzić do nieszczelności zbiornika paliwa. Mimo to załadowano ją do okrętu. Warto jednak dodać, że sama torpeda miała około 10 lat i pochodziła z partii 10 torped, z których aż 6 zostało wycofany z eksploatacji z powodu słabej jakości wykonania i przecieków.
Nieoficjalnie, to awaria dźwigu torpedowego sprawiła, że okręt wyszedł na ćwiczenia z pełnym uzbrojeniem torpedowym. Jego rozładunek bez właściwego dźwigu był bardzo trudny i czasochłonny, w związku z czym zrezygnowano z tego i złamano procedury.