W sobotni wieczór, 11 maja odbyła się już 8 edycja ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland na PGE Narodowym, w Warszawie. Najlepsi żużlowcy na świecie rywalizowali ze sobą oraz o kolejne punkty do klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Bartosz Zmarzlik, Dominik Kubera, Szymon Woźniak, „dzika karta” Mateusz Cierniak oraz rezerwowy Bartłomiej Kowalski starali się odczarować klątwę Stadionu Narodowego, ponieważ żadnemu Polakowi jak do tej pory nie udało się wygrać poprzednich edycji zawodów w tym miejscu.
Stadion praktycznie wypełniony był po brzegi, z dosłownie nielicznymi pustymi miejscami. Atmosfera już od samego początku rozgrzewała zawodników i czuć było napięcie panującą w powietrzu. Praktycznie każdy polski kibic liczył na naszego championa, czterokrotnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika. Podczas pierwszej rundy w Gorican zajął on jednak czwarte miejsce, więc nie był to wynik, który go zadowalał.
Pierwsza seria startów rozpoczęła się dla niego udanie, od zajęcia pierwszego miejsca w trzecim biegu. Jego sukces po fantastycznej walce powtórzył Szymon Wożniak, niestety pozostali biało-czerwoni nie mieli już tak udanego początku, Cierniak jak i Kubera zanotowali kiepskie starty i zajęli ostatnie miejsca w pierwszej serii swoich startów.
Druga seria powinna zostać jak najszybciej zapomniana. Podobnie jak w pierwszej, ostatnie miejsca zajęli rezerwowy Kowalski, Kubera i Cierniak. W 8 biegu pod taśmą stanęło dwójka Polaków Bartosz Zmarzlik i Szymon Wożniak. Na brak emocji nie mogliśmy narzekać, ponieważ po pasjonującym boju zwycięzcą okazał się słoweński żużlowiec Martin Vaculik, na drugim miejscu uplasował się Robert Lambert pochodzący z Wielkiej Brytanii, trzeci Bartosz Zmarzlik, a stawkę zamknął Szymon Woźniak.
Ten ostatni w następnej serii zrehabilitował się, dojeżdżając do mety jako drugi, zmazując tym samym plamę z poprzedniego startu. Zmarzlik okazał się zwycięzcą 10 biegu pokonując Kai-a Huckenbecka, Leona Madsena oraz Dominika Kubere, który już po raz trzeci tego wieczoru zajął ostatnie miejsce, tracąc tym samym szanse na półfinały. W 12 biegu jako ostatni do mety dojechał Mateusz Cierniak.
Przedostatnia seria była bardzo ważna dla naszej dwójki Zmarzlik-Woźniak. Pierwszy z nich miał na koncie 7 „oczek” i mógł już sobie zapewnić spokój przed następną serię startów, jednakże w swoim biegu zajął trzecie miejsce i tym samym zyskał jedno „oczko”. Woźniak natomiast zdobył dwa co dawało mu realną szansę na walkę o półfinały przed ostatnią serią, z dorobkiem 7 punktów. Kubera zdobył swoje pierwsze 2 punkty tego wieczoru.
Batalia o półfinały wkroczyła w najważniejszą fazę tego dnia. Pierwszy do boju stanął Cierniak, który wygrał swój pierwszy bieg podczas Grand Prix. Następny był Woźniak, zajmując drugą lokatę, zapewniając sobie tym samym awans do półfinału. Zmarzlik również zajął drugie miejsce w swoim starcie i także awansował. Niekwestionowanym zwycięzcą tej części zawodów okazał się Jason Doyle gromadząc 14 punktów.
Pierwszy półfinał owocował w wielkie emocje. Na starcie stanęli Jason Doyle, Jack Holder, Robert Lambert oraz Kai Huckenbeck. Na pierwszym łuku doszło do kontaktu i Kai upadł na tor, uderzając o bandę. Powtórka miała odbyć się w pełnej obsadzie, niestety ze względu na poobijanie Kai musiał wycofać się ze startu. Po walce do finału dostali się Doyle oraz Lambert.
W drugim półfinale stanęli obok siebie Zmarzlik, Woźniak, Vaculik oraz Bewley. Na początku wszystko ułożyły się wyśmienicie dla Polaków, jednakże na dystansie lepiej zachował się Zmarzlik, który jako pierwszy pokonał linię mety, a na drugim miejscu Vaculik. Woźniak niestety dojechał na końcu stawki.
W wielkim finale znaleźli się Vaculik, Zmarzlik, Lambert i Doyle. Najlepiej spod taśmy wystartował Doyle i to on pomimo pościgu Zmarzlika zakończył całe zawody na pierwszym miejscu. Na drugim miejscu znalazł się Zmarzlik, na trzecim Lambert a poza podium Vaculik.
Trzeba przyznać, że pomimo jednodniowego toru emocji jak i mijanek nie brakowało. Same zawody odbyły się dosyć sprawnie, a atmosfera i zabawa na trybunach była znakomita. Niestety muszę zaznaczyć, że fotografowanie na obiekcie nie należy do najłatwiejszych ze względu na słabo ulokowane strefy fotograficzne, gdzie wysokość band zwłaszcza na łukach nie ułatwiała zadania, a wręcz je utrudniała. Każdemu kto zechce w przyszłości zmierzyć się z PGE i starać o akredytację to gorąco polecam mini podest/drabinkę 2-3 stopniową, która zdecydowanie ułatwi całą zabawę i dzięki której uniknie się dodatkowych stresów.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.