Graf Zeppelin miał być pierwszym niemieckim lotniskowcem. W toku prac nad nim miał stać się jedynym niemieckim lotniskowcem, a ostatecznie… nigdy go nie ukończono. Trwająca II wojna światowa uniemożliwiła jego dokończenie, w związku z czym zatopiono go, aby nie został przejęty przez Rosjan. Wrak podniesiono i wykorzystano jako cel, po czym zatopiono na Bałtyku. Odnaleziono go dopiero w 2006 roku.
Niemieckie lotnictwo morskie przed lotniskowcami
Podczas I wojny światowej Cesarska Marynarka Wojenna (Kaiserliche Marine) z dużym powodzeniem wykorzystywała sterowce. Ich głównym zadaniem były loty patrolowe oraz bombardowanie celów w Wielkiej Brytanii. Mimo to, duże, powolne sterowce nie mogły być wykorzystywane do wielu zadań typowo bojowych na morzu. W związku z tym równolegle eksperymentowano z wodnosamolotami, które startowały z platform na wieżach pancerników lub były opuszczane na wodę z pokładów specjalnych transportowców wodnosamolotów, takich jak m.in. przebudowany krążownik SMS Stuttgart czy okręty pomocnicze SMS Answald i SMS Santa Elena. Te wczesne transportowce wodnosamolotów były jednak rozwiązaniem prowizorycznym, a Niemcy nigdy nie zbudowały w tamtym okresie prawdziwego lotniskowca z pokładem startowym.

Klęska w 1918 roku i narzucony Traktat Wersalski przerwały dalszy rozwój okrętów lotniczych w Niemczech. Artykuł 198 traktatu kategorycznie zabraniał bowiem Niemcom posiadania jakiegokolwiek lotnictwa wojskowego, w tym morskiego. Przez kilkanaście lat odrodzona w bólach Reichsmarine mogła jedynie teoretyzować na temat roli samolotów w przyszłej wojnie morskiej. W tym czasie w brytyjskiej, amerykańskiej, japońskiej i częściowo również francuskiej flocie lotniskowce były systematycznie rozwijane.
Sytuacja zaczęła się zmieniać po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. W tajemnicy, a później już jawnie, Niemcy odrzuciły postanowienia traktatu wersalskiego. Utworzona w 1935 roku Kriegsmarine zaczęła powoli wprowadzać na swoje ciężkie okręty samoloty rozpoznawcze. Początkowo były to maszyny Heinkel He 60, które szybko zostały zastąpione przez znacznie nowocześniejsze i wszechstronniejsze Arado Ar 196. Te wodnosamoloty, katapultowane z pokładów pancerników i krążowników, miały za zadanie prowadzić rozpoznanie, korygować ogień artylerii i ewentualnie zwalczać samoloty patrolowe wroga.

Był to jednak system o ograniczonych możliwościach – odzyskanie maszyny z powierzchni morza było operacją długotrwałą, ryzykowną i niemożliwą do wykonania w trudnych warunkach pogodowych lub pod ogniem przeciwnika. Brakowało kluczowego elementu nowoczesnej floty – okrętu zdolnego do przenoszenia i obsługi eskadry samolotów uderzeniowych i myśliwskich. Czyli lotniskowca.
Geneza projektu „Flugzeugträger A”
Zielone światło dla budowy niemieckich lotniskowców zapaliło się 18 czerwca 1935 roku wraz z podpisaniem niemiecko-brytyjskiego traktatu morskiego. Był to dyplomatyczny sukces Hitlera, który z jednej strony uspokajał Wielką Brytanię, dając jej iluzję kontroli nad niemieckimi zbrojeniami, a z drugiej legitymizował rozbudowę Kriegsmarine. Traktat pozwalał Niemcom na posiadanie floty nawodnej stanowiącej 35% tonażu Royal Navy, co w kategorii lotniskowców przekładało się na limit 38 500 ton. Była to wielkość wystarczająca na budowę dwóch średniej wielkości okrętów tego typu.

Dowództwo Kriegsmarine z admirałem Erichem Raederem na czele, zdawało sobie sprawę, że przyszła flota oceaniczna mająca prowadzić działania rajderskie przeciwko brytyjskim liniom komunikacyjnym, będzie bezbronna bez osłony lotniczej. W tym celu powołano specjalny zespół projektowy pod kierownictwem inżyniera Wilhelma Hadelera.
Aby nadrobić lata zaległości, niemieccy specjaliści odbyli kilka podróży studyjnych w celu przyjrzenia się eksploatowanym wówczas lotniskowcom. Jesienią 1935 roku delegacja wizytowała Japonię, gdzie miała unikalną możliwość szczegółowego zapoznania się z konstrukcją i rozwiązaniami zastosowanymi na lotniskowcu Akagi. Niemcy analizowali również dostępne publicznie plany i zdjęcia brytyjskich lotniskowców, zwłaszcza tych przebudowanych z krążowników liniowych, jak HMS Courageous.
Na podstawie tych obserwacji i przeprowadzonych analiz powstała doktryna wykorzystania lotniskowców w Niemczech, która posłużyła do zaprojektowania pierwszego okrętu. Według założeń, lotniskowiec miał być szybki, dobrze opancerzony i co nietypowe, bardzo silnie uzbrojony. Lotniskowiec oznaczony jako „Flugzeugträger A” (później Graf Zeppelin), stał się integralną częścią tzw. Planu Z – programu rozbudowy floty, który zakładał stworzenie do 1948 roku potężnego zespołu okrętów, w tym pancerników typu H.

Dane taktyczno-techniczne i konstrukcja
Graf Zeppelin był projektowany według odmiennych niż w innych flotach założeń. Niemcy zakładali bowiem powstanie jednostki łączącej w sobie cechy okrętu lotniczego i krążownika. Jego konstrukcja była solidna i pod wieloma względami nowatorska, ale zawierała też elementy, które w przyszłości okazałyby się jego słabością.
Podstawowe dane taktyczno-techniczne:
- Wyporność pełna – 34 100 ton
- Długość – 262,5 m
- Napęd – Cztery zespoły turbin parowych Brown, Boveri & Cie zasilanych przez szesnaście wysokociśnieniowych kotłów LaMont, o łącznej mocy KM
- Prędkość maksymalna – projektowa 35 węzłów, faktycznie osiągalna około 33,8 węzła
- Zasięg – mil morskich ( km) przy prędkości 19 węzłów
- Załoga – 1720 oficerów i marynarzy plus około 300-osobowy personel lotniczy
System ochrony był solidny i stanowił kompromis między różnymi filozofiami. Główny pas burtowy miał grubość od 60 mm do 100 mm w rejonie siłowni i magazynów amunicji. Pokład chroniony był przez dwa pokłady pancerne: górny o grubości 20 mm i główny pokład pancerny, umieszczony pod pokładem hangarowym, o grubości 40 mm (nad siłownią i komorami amunicyjnymi do 60 mm). Taki układ miał chronić żywotne części okrętu przed bombami i pociskami artyleryjskimi.

Wyposażenie lotnicze, choć inspirowane rozwiązaniami zagranicznymi, posiadało unikalne cechy. Pokład startowy o wymiarach 242 na 30 m nie był częścią integralnej konstrukcji kadłuba, lecz stanowił nadbudowę. Dwa dwupoziomowe hangary (górny o wymiarach 185×16 m i dolny 172×16 m) mogły pomieścić całą grupę lotniczą. Samoloty miały być przenoszone na pokład startowy za pomocą dwóch ośmiokątnych wind umieszczonych w osi symetrii pokładu. Do wspomagania startu cięższych maszyn przewidziano dwie katapulty pneumatyczne firmy Deutz, umieszczone na dziobie. Było to rozwiązanie zaawansowane, ale i problematyczne – ich cykl ponownego naładowania sprężonym powietrzem był bardzo długi, co ograniczało tempo prowadzonych operacji. Pokład wyposażono w cztery liny hamujące do przyjmowania lądujących maszyn.
Uzbrojenie i grupa lotnicza
Najbardziej kontrowersyjną cechą projektu było niezwykle silne jak na lotniskowiec, uzbrojenie artyleryjskie. Admirał Raeder i projektanci wychodzili z założenia, że lotniskowiec operujący na odległych akwenach musi być zdolny do samoobrony przed niespodziewanym atakiem okrętów eskorty konwojów, takich jak niszczyciele czy krążowniki pomocnicze.

Niemcy zakładali bowiem, że ich lotniskowiec będzie prowadził działania rajderskie, czyli będzie atakował konwoje i bazy wroga. Była to koncepcja sprzeczna z filozofią amerykańską czy japońską, gdzie lotniskowiec był sercem zespołu uderzeniowego, a jego obronę zapewniały okręty eskorty i własne samoloty.
W związku z tym, niemiecki lotniskowiec miał być uzbrojony w liczne działa uniwersalne i rozbudowane uzbrojenie przeciwlotnicze. Zakładano, że okręt otrzyma następujące uzbrojenie:
- Szesnaście dział uniwersalnych 15 cm SK C/28 (kaliber 149,1 mm) rozmieszczonych w ośmiu podwójnych, opancerzonych kazamatach na burtach. Były to te same działa, które stanowiły artylerię średnią pancerników typu Bismarck, oraz Scharnhorsta i Gneisenau.
- Dwanaście dział przeciwlotniczych 10,5 cm SK C/33 (kaliber 105 mm) na sześciu stabilizowanych, podwójnych podstawach, kierowanych zaawansowanymi dalocelownikami.
- Dwadzieścia dwa działka przeciwlotnicze 3,7 cm SK C/30 (kaliber 37 mm) oraz początkowo siedem, a docelowo dwadzieścia osiem działek przeciwlotniczych 2 cm Flak 38 (kaliber 20 mm) do obrony na bliskim dystansie.

Niemcy nie posiadali doświadczenia w budowie samolotów bazujących na lotniskowcach, w związku z czym grupę lotniczą zaprojektowano w oparciu o produkowane seryjnie i eksploatowane w Luftwaffe samoloty bojowe. Zakładano, że początkowo będzie ona liczyć 42 maszyny należące do trzech typów samolotów. Później zrezygnowano z samolotów Fieseler Fi 167, przez co zwiększono liczbę myśliwców do 12, a bombowców nurkujących do 30.
- Myśliwce (początkowo 10, później 12 sztuk): Messerschmitt Bf 109T. Wersja „T” (Träger) podstawowego myśliwca Luftwaffe miała składane ręcznie skrzydła o zwiększonej rozpiętości (co poprawiało właściwości lotne przy małych prędkościach), wzmocnioną konstrukcję kadłuba i podwozia oraz hak do lądowania.
- Bombowce nurkujące (początkowo 12, później 30 sztuk): Junkers Ju 87C. Morska wersja Sztukasa również została wyposażona w składane skrzydła i osprzęt pokładowy. Miała stanowić główną siłę uderzeniową okrętu przeciwko celom morskim i lądowym.
- Bombowce torpedowe/rozpoznawcze (początkowo 20, później 0 sztuk): Fieseler Fi 167. Maszyny te miały bardzo dobre właściwości lotne, ale była przestarzała, podobnie jak brytyjski Fairey Swordfish. Mógł przenosić torpedę lub ładunek bomb i miał służyć do atakowania wrogich okrętów oraz do dalekiego rozpoznania. Z czasem zrezygnowano ich wykorzystania.
Specjalnie do służby na przyszłych lotniskowcach 10 września 1939 roku sformowano grupę lotniczą Trägergruppe 186, której piloci przechodzili intensywne szkolenie w symulowanych lądowaniach pokładowych.

Długi proces budowy
Stępkę pod „Flugzeugträger A” położono w stoczni Deutsche Werke w Kilonii 28 grudnia 1936 roku. Budowa postępowała sprawnie, a kulminacją pierwszego etapu było uroczyste wodowanie 8 grudnia 1938 roku. Ceremonia miała bardzo uroczysty, państwowy charakter. W obecności Adolfa Hitlera, Hermanna Göringa i najwyższych dowódców, matka chrzestna, hrabina Hella von Brandenstein-Zeppelin (córka słynnego konstruktora sterowców), nadała okrętowi imię Graf Zeppelin. Wygłoszone przemówienia podkreślały odrodzenie niemieckiej potęgi morskiej.
Paradoksalnie, wybuch II wojny światowej 1 września 1939 roku stał się początkiem końca projektu. Okręt był wówczas ukończony w około 85-90%, ale wymagał jeszcze wielu prac instalacyjnych i wyposażeniowych. Jednak szybkie zwycięstwa w Polsce i we Francji utwierdziły Hitlera i dowództwo w przekonaniu, że wojna będzie krótka i lądowa. Długoterminowe, zasobochłonne projekty morskie, jak lotniskowce czy wielkie pancerniki, uznano za niepotrzebne. Priorytet zyskała produkcja u-bootów, które miały pomóc w stworzeniu szczelnej blokady morskiej wokół Wielkiej Brytanii.
28 kwietnia 1940 roku admirał Erich Reader zasugerował wstrzymanie prac nad lotniskowcem. Według szacunków, okręt miał być gotowy dopiero pod koniec 1941 roku. Równocześnie, system kierowania ognia, przewidziany do montażu na Graf Zeppelinie został… sprzedany ZSRR. W maju 1940 roku wszelkie prace nad okrętem przerwano. Jego potężne działa kalibru 150 mm zdemontowano i wysłano do Norwegii, gdzie wzmocniły fortyfikacje Wału Atlantyckiego. Działa kalibru 105 mm nie zostały nawet zainstalowane i wykorzystano je w innych miejscach. W lipcu 1940 roku kadłub przeholowano do Gdyni (przemianowanej wówczas na Gotenhafen), a w czerwcu 1941 roku do Szczecina, gdzie niszczał, służąc jako magazyn. Gdy sytuacja na froncie wschodnim ustabilizowała się, niedokończony lotniskowiec ponownie przeholowano do Gdyni.

Próby dokończenia okrętu
Iskierka nadziei pojawiła się na krótko na początku 1942 roku. Sukcesy alianckich oraz japońskich lotniskowców na Pacyfiku oraz bolesne straty obu stron zadawane przez samoloty startujące z lądu sprawiły, że Reader spotkał się z Hitlerem i namówił go do wznowienia prac nad lotniskowcem. Wyliczył, że dokończenie okrętu zajmie rok, a próby około pół roku. Tym samym na przełomie 1943 i 1944 roku Graf Zeppelin mógłby wejść do służby.
Aby wznowić prace, trzeba było zmodyfikować dotychczasowe plany lotniskowca i dostosować je zarówno do nowych możliwości technicznych, ale przede wszystkim aby wzmocnić jego możliwości bojowe. Zamierzano zmodernizować wyposażenie i zaprojektować nowe wersje maszyn pokładowych. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia była tematem licznych dyskusji, ponieważ przedstawiciele floty chcieli, aby lotniskowiec otrzymał całkowicie nowe, dedykowane samoloty pokładowe, a nie przerobione maszyny lądowe.
13 maja 1942 roku Hitler autoryzował wznowienie prac na okręcie. W pierwszej kolejności rozpoczęto prace projektowe, w trakcie których, w nocy z 27 na 28 sierpnia 1942 roku Graf Zeppelin stał się celem pierwszego i ostatecznie jedynego nalotu alianckich bombowców. Zaatakowały go trzy bombowce Avro Lancaster uzbrojone w pojedyncze bomby o masie 2540 kg. Żadna z bomb nie trafiła jednak lotniskowca.
5 grudnia 1942 roku Graf Zeppelin został przeholowany do Kilonii, gdzie umieszczono go w suchym doku. Zanim jednak rozpoczęto właściwe prace, w styczniu 1943 roku Adolf Hitler nakazał wstrzymanie wszelkich prac na dużych okrętach nawodnych. Powodem było jego niezadowolenie z powodu licznych porażek Kriegsmarine. Wydarzenia te doprowadziły do zwolnienia admirała Readera, którego następcą został admirał Karl Dönitz, który był zwolennikiem floty podwodnej.
Główne prace na Graf Zeppelinie przerwano 30 stycznia 1943 roku, a do marca zakończono mniej istotne prace na okręcie. W kwietniu 1943 roku lotniskowiec przeholowano najpierw do Gdyni, później do Świnoujścia, a ostatecznie do Szczecina. Zaokrętowano na niego 40-osobową załogę, która miała jedynie pilnować okrętu.
Koniec kariery niedoszłego lotniskowca
W kwietniu 1945 roku Graf Zeppelin znajdował się cały czas w Szczecinie. W obliczu nieuchronnie zbliżającej się Armii Czerwonej podjęto decyzję o zatopieniu okrętu, aby nie mógł wpaść w ręce wroga. 25 kwietnia 1945 roku otwarto zawory denne i wysadzono ładunki wybuchowe, które miały zniszczyć najważniejsze elementy statku. Uszkodzony Graf Zeppelin osiadł na płytkim dnie jednego z kanałów Odry.
Po zakończeniu wojny wrak stał się radziecką zdobyczą wojenną. Rosjanie początkowo liczyli, że będzie można przywrócić go do służby, ale po obejrzeniu wraku, okazało się to niemożliwe. W związku z tym 15 sierpnia 1946 roku został sklasyfikowany jako jednostka przeznaczona do złomowania. Mimo to, w marcu 1946 roku, po prowizorycznym uszczelnieniu kadłuba, okręt został podniesiony i 14 sierpnia 1947 roku został przeholowany do Świnoujścia.
Formalnie wcielono go do radzieckiej floty pod mylącym oznaczeniem „PB-101” (Pływająca Baza 101). Rosjanie nie zamierzali go jednak remontować. Zdecydowali, że posłuży on jako unikalne laboratorium do badania odporności lotniskowców na atak. 16 sierpnia 1947 roku na poligonie morskim na północ od polskiego wybrzeża, rozpoczęto próby. Najpierw zdetonowano ładunki wybuchowe imitujące bombę o masie 1000 kg w kominie oraz kilka mniejszych ładunków w hangarach.
Drugi ładunek o masie 1000 kg zdetonowano nad pokładem, a potem zdetonowano ładunki o masie 100, 250 i 500 kg na pokładzie startowym, w hangarach i pokładach działowych. Nie doprowadziły one do uszkodzenia okrętu na tyle, aby zatonął. W związku z tym wystrzelono w niego torpedę, która uderzyła w bąbel przeciwtorpedowy. Dopiero druga torpeda z niszczyciela doprowadziła do przebicia pancerza. Uszkodzenia był tym razem na tyle poważne, że dawny niemiecki lotniskowiec zatonął w ciągu 25 minut. Łącznie w trakcie prób „trafiono” go 24 bombami i dwiema torpedami.
Odkrycie wraku
Od zakończenia II wojny światowej los Graf Zeppelina był mało znany poza ZSRR. Również Rosjanie mocno ukrywali los jednostki. Zrodziło to wiele teorii, według których dawny lotniskowiec miał trafić nawet do Leningradu, gdzie po latach miał być zezłomowany. Niektóre teorie mówiły, że okręt zatonął na Bałtyku podczas holowania. Przez blisko 60 lat dokładna lokalizacja wraku Graf Zeppelina pozostawała nieznana.
Sytuacja zmieniła się 12 lipca 2006 roku. Okręt hydrograficzny Polskiej Marynarki Wojennej, ORP Arctowski, podczas prac sondażowych dla firmy Petrobaltic, natrafił na gigantyczny, niezidentyfikowany obiekt spoczywający na dnie. Analiza obrazu z sonaru wielowiązkowego nie pozostawiała wątpliwości – wymiary i charakterystyczny kształt kadłuba pasowały idealnie do niemieckiego lotniskowca.
Dalsze badania przy użyciu zdalnie sterowanego pojazdu podwodnego potwierdziły tożsamość wraku. Graf Zeppelin spoczywa na głębokości około 87 m, około 55 km na północ od Władysławowa. Leży równo na stępce, co jest rzadkością w przypadku tak dużych okrętów. Mimo dziesięcioleci spędzonych w słonej wodzie, jego stalowy kadłub jest wciąż w imponującym stanie, choć pokryty grubą warstwą rdzy i porastających go organizmów.

Widoczne są puste kazamaty dział 150 mm, zarys pokładu startowego i zdeformowana wyspa nadbudówek. Wrak jest dziś chroniony prawem i stanowi jedno z najsłynniejszych i najbardziej pożądanych przez nurków technicznych miejsc na Bałtyku.
Podsumowanie
Graf Zeppelin miał być pierwszym niemieckim lotniskowcem i dumą Kriegsmarine. Mimo ambitnych planów, okręt okazał się jednym z wielu olbrzymich, niedokończonych projektów, jakie rozpoczęto w Niemczech podczas II wojny światowej. Z perspektywy czasu można śmiało powiedzieć, że od początku był to projekt skazany na porażkę. Już sama jego koncepcja, łącząca okręt lotniczy z ciężkim krążownikiem sprawiała, że byłby trudny do wykorzystania.
Duży, znacznie większy od krążowników, byłby łatwym celem dla okrętów liniowych. Z drugiej strony jako lotniskowiec posiadał stosunkowo słabą grupę lotniczą. Mający podobne możliwości bojowe amerykański lotniskowiec USS Lexington (który mimo pewnego podobieństwa, miał być typowym lotniskowcem wchodzącym w skład grupy bojowej), posiadał o wiele większą grupę lotniczą liczącą do 80 samolotów. Równocześnie był uzbrojony w 8 dział kalibru 203 mm.
Kolejnym problemem był fakt, że duże okręty Kriegsmarine miały już od 1942 roku trudności z wychodzeniem na pełne morze z powodu obecności wielu alianckich grup bojowych. Samotny lotniskowiec byłby więc łatwym celem dla takich grup. Nie było również możliwości zebrania odpowiedniej liczby okrętów do utworzenia grupy bojowej, podobnej do stosowanych przez Amerykanów, Japończyków czy też Brytyjczyków. Więc nawet gdyby Graf Zeppelin został ukończony, nie stanowiłby żadnej przydatnej siły i nie wpłynąłby na przebieg walk na morzu.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.