W nocy z soboty 12 na niedzielę 13 grudnia 1981 roku wprowadzono w Polsce Stan Wojenny. Decyzją Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) na ulice polskich miast wyprowadzono dziesiątki tysięcy żołnierzy, milicjantów i funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy mieli przejąć kontrolę nad kluczowymi obiektami w kraju, rozbić struktury NSZZ Solidarność oraz zaprowadzić w kraku porządek. Wydarzenia te do dnia dzisiejszego pozostają czarną kartą w polskiej historii.
Geneza
Polska na przełomie lat 70. i 80. XX wieku znalazła się w wyjątkowo specyficznej i trudnej sytuacji. Mimo podjętych w latach 70. działań przez ekipę Edwarda Gierka, sytuacja gospodarcza w kraju była coraz gorsza. Paradoksalnie, jego polityka opierająca się na próbie przyspieszonej modernizacji kraju za pomocą kredytów zagranicznych, pozyskiwanych głównie na rynkach zachodnich okazała się katastrofalna dla kraju. Owszem, w krótkim okresie przyniosło to zauważalną poprawę poziomu życia, jednak w perspektywie długoterminowej okazało się pułapką. Model inwestycyjny był wysoce nieefektywny – środki lokowano w projekty kapitałochłonne, często nieuzasadnione ekonomicznie lub oparte na przestarzałych technologiach, które nie generowały zakładanego eksportu potrzebnego do spłaty zobowiązań. W rezultacie, na przełomie dekad Polska wpadła w spiralę zadłużenia, które w 1980 roku sięgnęło astronomicznej na ówczesne warunki kwoty 24,1 mld dolarów. W 1981 roku kraj stał się faktycznie niewypłacalny, a koszt obsługi długu przekroczył wartość rocznego eksportu.

Równolegle, system gospodarki nakazowo-rozdzielczej wykazywał już od lat całkowitą niewydolność w zaspokajaniu podstawowych potrzeb społecznych. „Propaganda sukcesu” z połowy lat 70. coraz bardziej zderzała się z brutalną rzeczywistością pogłębiających się niedoborów rynkowych. Władze, próbując ratować sytuację, uciekały się do ukrytych podwyżek cen, co ostatecznie doprowadziło do wprowadzenia reglamentacji podstawowych artykułów i pustek na sklepowych półkach. Od lipca 1980 roku symbolem kryzysu stały się kartki na mięso, a w kolejnych miesiącach system kartkowy objął także cukier, masło, mąkę, kaszę i artykuły dla niemowląt. Tworzyły się olbrzymie kolejki, a frustracja społeczna, wynikająca z kontrastu między oficjalną propagandą a codziennością, osiągnęła punkt krytyczny. To właśnie ogłoszona 1 lipca 1980 roku podwyżka cen mięsa i wędlin stała się bezpośrednim zapalnikiem fali strajków, która rozpoczęła się w Mielcu i Lublinie, a w sierpniu 1980 roku doprowadziła do historycznych protestów na Wybrzeżu. Wymusiły one na władzach podjęcie konkretnych działań.
Władze stanęły przed wyborem – poddać się presji protestujących i pójść na ustępstwa, albo podjąć działania siłowe. Po raz pierwszy w kręgach rządowych zaczęto wówczas rozważać wyprowadzenie wojska na ulice, w celu zaprowadzenia porządku. Zrezygnowano jednak z gwałtownych ruchów w obawie przed jeszcze ostrzejszą reakcją społeczeństwa. W tej sytuacji jedynym wyjściem było pójść na ustępstwa. Podpisanie Porozumień Sierpniowych 31 sierpnia 1980 roku w Gdańsku (a także w Szczecinie, Jastrzębiu-Zdroju i Hucie Katowice), było wydarzeniem bez precedensu w powojennej historii bloku wschodniego. Władze PZPR zgodziły się na fundamentalny postulat strajkujących – legalizację niezależnych, samorządnych związków zawodowych. Powstały w ten sposób NSZZ „Solidarność”, na czele którego stanął Lech Wałęsa, w ciągu kilku miesięcy przekształcił się w masowy ruch społeczno-polityczny, liczący u szczytu popularności blisko 10 mln członków. Skala ta oznaczała, że Solidarność skupiała niemal całe aktywne zawodowo społeczeństwo poza strukturami aparatu państwowego i partyjnego.
Pobocznym skutkiem tych wydarzeń była również zmiana kierownictwa w KC PZPR. Edwarda Gierka zastąpił Stanisław Kania, który jednak pozostał I sekretarzem zaledwie do października 1981 roku, kiedy to jego miejsce zajął generał Wojciech Jaruzelski. W tle tych wydarzeń, w Polsce narastał chaos polityczny. Z jednej strony funkcjonował oficjalny aparat państwowo-partyjny PZPR, z drugiej zaś potężna, oddolna struktura Solidarności, która artykułowała postulaty nie tylko pracownicze, ale także polityczne, domagając się demokratyzacji, zniesienia cenzury i reformy gospodarczej. Dla władz PZPR oraz aparatu bezpieczeństwa sytuacja ta była nieakceptowalna, gdyż podważała konstytucyjną zasadę „kierowniczej roli partii”, stanowiącą fundament ustroju PRL. Napięcie nieustannie rosło, podsycane kolejnymi kryzysami, z których najpoważniejszym był tzw. kryzys bydgoski w marcu 1981 roku, kiedy to funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej pobili działaczy związkowych. Solidarność odpowiedziała groźbą strajku generalnego, który w ostatniej chwili odwołano. Nie uspokoiło to jednak sytuacji.

Presja zewnętrzna ZSRR
Prze cały ten czas sytuacja w Polsce była monitorowana przez kierownictwo Związku Radzieckiego. Dla Leonida Breżniewa i Biura Politycznego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR), Polska miała kluczowe znaczenie geostrategiczne jako najważniejszy kraj tranzytowy Układu Warszawskiego, przez który biegły linie zaopatrzeniowe dla potężnych sił radzieckich stacjonujących w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Utrata kontroli nad Polską lub jej destabilizacja stanowiła bezpośrednie zagrożenie dla zachodniej flanki ZSRR. W opinii Kremla, Solidarność była siłą antysocjalistyczną, inspirowaną przez Zachód, a procesy zachodzące w PRL niebezpiecznie przypominały „Praską Wiosnę” z 1968 roku w Czechosłowacji. Co istotne, obowiązywała Doktryna Breżniewa, zakładająca ograniczenie suwerenności państw bloku wschodniego i dopuszczająca interwencję militarną w przypadku zagrożenia dla „wspólnoty socjalistycznej”.
Presja Moskwy na Warszawę była wywierana nieustannie od sierpnia 1980 roku. Odbywało się to poprzez liczne spotkania na najwyższym szczeblu (m.in. Stanisława Kani i Wojciecha Jaruzelskiego z Leonidem Breżniewem), listy KC KPZR do KC PZPR krytykujące „ustępliwość” polskich władz, a także przez demonstracje siły. W grudniu 1980 roku jednostki Układu Warszawskiego zgromadziły się przy polskich granicach, co interpretowano jako przygotowania do interwencji. Kulminacją były manewry wojskowe o kryptonimie „Sojuz-81”, przeprowadzone na terytorium Polski w marcu 1981 roku (w trakcie kryzysu bydgoskiego), które miały wywrzeć bezpośrednią presję na polskie kierownictwo.
Co jednak istotne, działania ZSRR prowadzone były dwojako. Z jednej strony wysyłano wyraźne sygnały sugerujące możliwość wkroczenia radzieckich wojsk do Polski (co zresztą częściowo inscenizowano podczas manewrów), a z drugiej, radzieckie władze jednoznacznie domagały się od polskich władz „normalizacji” sytuacji przy użyciu własnych sił. Generał Wojciech Jaruzelski, który w lutym 1981 roku został premierem, a od października 1981 roku skupiał w swoich rękach pełnię władzy partyjnej, rządowej i wojskowej, obawiał się, że jeśli nie podejmie działań siłowych sam, to zrobią to za niego „sojusznicy” w ramach kolejnej „braterskiej pomocy”.

Przygotowania do wprowadzenia Stanu Wojennego
Prace analityczne i sztabowe nad ewentualnym wprowadzeniem rozwiązań siłowych rozpoczęto w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych oraz Sztabie Generalnym Wojska Polskiego już jesienią 1980 roku, niedługo po podpisaniu Porozumień Sierpniowych. Kluczową rolę odgrywał generał Jaruzelski, który 12 listopada 1980 roku przedstawił wstępny zestaw niezbędnych aktów prawnych dotyczących stanu wojennego na posiedzeniu Komitetu Obrony Kraju, konstytucyjnego organu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa. W tym samym miesiącu opracowano listę 12,9 tys. działaczy opozycji, których należy internować, aby rozbić struktury opozycji.
Formalne przygotowania przyspieszyły w marcu 1981 roku, po kryzysie bydgoskim. Opracowano wówczas szczegółowe plany mobilizacyjne i logistyczne. Scenariusz zakładał błyskawiczne, zsynchronizowane uderzenie sił Wojska Polskiego i resortu MSW (Milicji Obywatelskiej i SB) w celu sparaliżowania struktur kierowniczych Solidarności i przejęcia kontroli nad kluczowymi punktami infrastruktury w kraju, zanim społeczeństwo zdąży zorganizować skoordynowany opór. Aby nie wzbudzać podejrzeń w kraju, w ZSRR zamówiono druk ulotek i dokumentów, które miały zostać wykorzystane podczas ogłaszania Stanu Wojennego. W sierpniu i wrześniu 1981 roku dokumenty dotarły do Polski i zostały ukryte w gmachach MSW.
Chociaż to generał Wojciech Jaruzelski był głównym pomysłodawcą wprowadzenia Stanu Wojennego, bezpośrednim wykonawcą i koordynatorem operacji ze strony aparatu bezpieczeństwa był generał Czesław Kiszczak. Od lipca 1981 roku pełnił on funkcję Ministra Spraw Wewnętrznych. To MSW, pod jego kierownictwem, było odpowiedzialne za logistyczne przygotowanie najbardziej represyjnych elementów operacji. Kiszczak nadzorował Służbę Bezpieczeństwa (SB), Milicję Obywatelską (MO) oraz jej zmilitaryzowane oddziały – ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej). Pod jego kontrolą w ramach operacji „Jodła” opracowano szczegółowe listy proskrypcyjne oraz plany siłowej pacyfikacji ewentualnych ognisk oporu w zakładach pracy. Podczas gdy Wojciech Jaruzelski i Wojsko Polskie stanowili oficjalną, wojskową „twarz” i siłę odstraszającą stanu wojennego, Czesław Kiszczak i jego resort realizowali działania policyjno-represyjne, stanowiące trzon operacji neutralizacji Solidarności i społeczeństwa obywatelskiego.

Przebieg Stanu Wojennego
Mając gotowe plany wprowadzenia Stanu Wojennego, podstawę prawną, a także szczegółowe plany działania, generał Jaruzelski czekał na odpowiedni moment do rozpoczęcia działań. Nadszedł on w grudniu 1981 roku. W dniach 11-12 grudnia w Gdańsku odbywało się posiedzenie Komisji Krajowej Solidarności, dzięki czemu w jednym miejscu zgromadziła się większość kluczowych przywódców związku. Według planów związkowców, na 17 grudnia przygotowywano demonstrację, która miała uczcić rocznicę wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 roku. Oznaczało to, że rosło ryzyko eskalacji oporu ze strony Solidarności, zwłaszcza, że sytuacja w kraju była cały czas ciężka, a sroga zima jeszcze bardziej utrudniała życie (i ograniczała ewentualną reakcję społeczeństwa).
W związku z tym,około godziny 14:00, 12 grudnia 1981 roku generał Jaruzelski wydał potajemnie nakaz otwarcia kopert z rozkazami. Uruchomiło to cały aparat wojskowy, który miał przeprowadzić operację. Pierwszym elementem całego planu wprowadzenia Stanu Wojennego, który miał kluczowe znaczenie dla jego powodzenia była operacja „Azalia”. Jej celem była całkowita blokada łączności telekomunikacyjnej w kraju. Działania rozpoczęły się po godzinie 22:00, 12 grudnia 1981 roku. Do 451 obiektów wkroczyło łącznie 700 funkcjonariuszy SB i MO, 3000 żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza i innych jednostek MSW, a także 1200 żołnierzy. Kolejnych 350 funkcjonariuszy milicji i SB, 550 żołnierzy MSW i około 3000 żołnierzy wkroczyło do biur i pomieszczeń wykorzystywanych przez radio i telewizję. Zajęto centrale telefoniczne i teleksowe w całym kraju. W pierwszej kolejności przerwano automatyczne połączenia międzymiastowe, a następnie wyłączono połączenia lokalne, pozostawiając jedynie łączność specjalną (rządową i wojskową). Zablokowano również dalekopisy (telex) oraz przejęto kontrolę nad ośrodkami radiokomunikacyjnymi Polskiej Poczty, Telegrafu i Telefonu (PPTiT). W rezultacie, o północy kraj został odcięty od świata zewnętrznego, a poszczególne regiony i zakłady pracy od siebie nawzajem. Charakterystyczne „głuche telefony” stały się pierwszym, namacalnym sygnałem operacji dla milionów obywateli, uniemożliwiając skuteczne wezwanie do ogólnokrajowego strajku generalnego.
Równolegle do operacji „Azalia” rozpoczęto operację „Jodła”, stanowiącą bezpośrednie uderzenie w struktury Solidarności i opozycji politycznej. Była to masowa akcja zatrzymań i internowania (formalnie nazywanego „odosobnieniem”) wytypowanych działaczy. Tuż po północy, grupy milicjantów i funkcjonariuszy SB zaczęły wchodzić do mieszkań działaczy opozycji i zatrzymywały ich. Dzięki temu w ciągu jednej nocy, Solidarność miała stracić całe kierownictwo, łącznie z osobami znajdującymi się jeszcze w Gdańsku. Skala operacji była olbrzymia: w pierwszej nocy (z 12 na 13 grudnia) zatrzymano około 5000 osób. Łącznie, w całym okresie stanu wojennego, internowaniu poddano 10 131 osób, które przetrzymywano w 49 specjalnie utworzonych „ośrodkach odosobnienia”, bez wyroku sądowego, a jedynie na mocy decyzji administracyjnej Komendanta Wojewódzkiego MO.

W tym samym czasie na ulice miast wyjechały kolumny czołgów T-55 i transporterów opancerzonych SKOT należących do Wojska Polskiego oraz pojazdy ZOMO. W ramach operacji „Klon” na ulice skierowano łącznie 70 000 żołnierzy Wojska Polskiego, 30 000 funkcjonariuszy MSW (głównie ZOMO i SB), 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych i 500 bojowych wozów piechoty. Żołnierze i milicjanci zajmowali strategiczne obiekty, mosty, gmachy administracji państwowej oraz siedziby regionalnych oddziałów „Solidarności”. Kluczowym elementem było przejęcie kontroli nad mediami – operacja o kryptonimie „Goniec” oraz „Kogut”.
O godzinie 1:00 w nocy, w Belwederze, zebrani w trybie nagłym członkowie Rady Państwa formalnie przegłosowali przygotowane wcześniej dekrety o wprowadzeniu stanu wojennego (z antydatowaniem na 12 grudnia). O godzinie 3:00 ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON), pozakonstytucyjne ciało wojskowe pod przewodnictwem generała Wojciecha Jaruzelskiego, które przejęło faktyczną, najwyższą władzę w państwie. Dokumenty te oparto na art. 33 ust. 2 Konstytucji PRL, który dawał Radzie Państwa prawo do wydawania dekretów z mocą ustawy w okresie między sesjami Sejmu. Rozwiązanie to uznawane jest za najbardziej kontrowersyjny element przygotowań. W grudniu 1981 roku trwała bowiem sesja Sejmu PRL, która została jedynie odroczona, a nie formalnie zakończona. Oznacza to, że Rada Państwa nie posiadała konstytucyjnego umocowania do wydania tego dekretu. Dokument został w praktyce antydatowany (nosząc datę 12 grudnia), a Sejm ( przy jednym głosie sprzeciwu posła Romualda Bukowskiego) zatwierdził go dopiero na posiedzeniu w dniach 25-26 stycznia 1982 roku. Dekret ten zawieszał fundamentalne prawa obywatelskie (w tym prawo do strajku i zgromadzeń), wprowadzał sądownictwo wojskowe (tzw. tryb doraźny) dla ludności cywilnej i dawał niemal nieograniczone uprawnienia organom siłowym.
Przemówienie generała Jaruzelskiego
O godzinie 6:00 rano, 13 grudnia 1981 roku, Polskie Radio i Telewizja (których programy zostały scalone w jeden i były nadawane ze studia kontrolowanego przez wojsko) wyemitowały przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego. Wystąpienie to stało się symbolicznym początkiem stanu wojennego. Generał, ubrany w mundur wojskowy, stojący na tle mapy Polski, w dramatycznym tonie ogłosił:
Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej!
Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Gasnącej gospodarce zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści – sieje spustoszenie psychiczne, kaleczy tradycje tolerancji. Strajki, gotowość strajkowa, akcje protestacyjne stały się normą. Wciąga się do nich nawet szkolną młodzież. Wczoraj wieczorem wiele budynków publicznych było okupowanych. […]
Uzasadniał podjętą decyzję pogłębiającym się chaosem gospodarczym, groźbą wojny domowej oraz rzekomymi działaniami Solidarności zmierzającymi do przejęcia władzy. Ogłosił ukonstytuowanie się WRON oraz wprowadzenie stanu wojennego na mocy dekretu Rady Państwa. Retoryka przemówienia opierała się na koncepcji „mniejszego zła” i konieczności „ocalenia narodowego” przez armię, która miała być gwarantem porządku. Dla milionów Polaków, obudzonych przez ciszę w telefonach i widok czołgów na ulicach, przemówienie to było szokiem. W kolejnych godzinach społeczeństwo zetknęło się z dalszymi wizualnymi elementami kontroli: główne wydanie Dziennika Telewizyjnego o 19:30 prowadzili prezenterzy ubrani w wojskowe mundury, co miało potęgować wrażenie przejęcia pełnej kontroli nad państwem przez armię.
Na murach i słupach ogłoszeniowych masowo rozlepiano „Obwieszczenie Rady Państwa o wprowadzeniu stanu wojennego”, którego tekst groził surowymi karami, włącznie z karą śmierci, za działania uznane za antypaństwowe. Reakcją społeczną był początkowy paraliż i strach, który jednak bardzo szybko, zwłaszcza w środowiskach robotniczych, przerodził się w gniew i wolę biernego oporu.
Brutalna pacyfikacja strajków
Pomimo sparaliżowania kierownictwa Solidarności przez operację „Jodła”, reakcją społeczną na wprowadzenie stanu wojennego były natychmiastowe, spontaniczne strajki okupacyjne. Już w pierwszych dniach stanęło kilkaset największych zakładów pracy, w tym kluczowe dla gospodarki stocznie, huty i kopalnie. Władze WRON odpowiedziały z bezwzględną determinacją, kierując przeciwko protestującym siły ZOMO wspierane przez Wojsko Polskie. Pacyfikacje przeprowadzano brutalnie, używając transporterów opancerzonych do taranowania bram fabrycznych, armatek wodnych (mimo silnego mrozu, sięgającego -15°C) oraz gazu łzawiącego.

Do 20 grudnia spacyfikowano około 40 kluczowych zakładów. Poza Stocznią Gdańską (spacyfikowaną 16 grudnia), równie brutalny przebieg miała pacyfikacja Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego (noc z 14 na 15 grudnia), gdzie czołgi staranowały mur zakładu. Do wielkich protestów doszło w Hucie Katowice (spacyfikowanej dopiero 23 grudnia przy użyciu desantu ze śmigłowców i kolumn pancernych) oraz w kopalni „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu-Zdroju (15 grudnia), gdzie ZOMO również użyło broni palnej, raniąc 4 górników.
Najbardziej tragicznym aktem tej fali represji była jednak pacyfikacja Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” w Katowicach 16 grudnia 1981 roku. Górnicy rozpoczęli strajk 14 grudnia, domagając się zwolnienia aresztowanego szefa zakładowej Solidarności, Jana Ludwiczaka. Do pacyfikacji skierowano potężne siły: 1471 funkcjonariuszy MO i 760 żołnierzy, wspieranych przez 22 czołgi i 44 bojowe wozy piechoty BWP-1. Kiedy milicjantom, mimo wielogodzinnych szturmów, nie udało się złamać oporu górników walczących m.in. kilofami i prętami, do akcji wkroczył specjalny pluton ZOMO, który otworzył ogień z broni maszynowej. Na miejscu zginęło 6 górników, 3 kolejnych zmarło w szpitalu w wyniku odniesionych ran. Ponadto 41 milicjantów i żołnierzy odniosło obrażenia, w tym 11 ciężkie.
Pacyfikacja „Wujka” stała się krwawym symbolem stanu wojennego, pokazując determinację władz do użycia każdego dostępnego środka w celu złamania oporu, chociaż decyzję o użyciu ostrej amunicji formalnie podjął dowódca plutonu ZOMO. Jego przełożeni, włączenie z generałem Kiszczakiem odmawiali zgody na użycie ostrej amunicji (wydanej oddziałom pacyfikacyjnym).

Godzina policyjna, cenzura i militaryzacja zakładów pracy
Stan wojenny oznaczał całkowite podporządkowanie życia społecznego rygorom wojskowym. Wprowadzono godzinę policyjną, obowiązującą początkowo od godziny 19:00, a później od 22:00 do 6:00 rano, co drastycznie ograniczyło mobilność ludności. Zawieszono prawo do zgromadzeń, stowarzyszania się oraz prawo do strajku. Całkowicie zawieszono działalność wszystkich organizacji społecznych, w tym NSZZ „Solidarność” (delegalizacja nastąpiła formalnie w październiku 1982 roku). Wprowadzono totalną cenzurę prewencyjną – kontrolowano nie tylko prasę (zawieszono wydawanie niemal wszystkich tytułów poza partyjną „Trybuną Ludu” i wojskowym „Żołnierzem Wolności” oraz kilkoma dziennikami regionalnymi), ale także całą korespondencję prywatną (listy otwierano, wprowadzono charakterystyczny stempel „Ocenzurowano”) oraz rozmowy telefoniczne, poprzedzane komunikatem „rozmowa kontrolowana”, który stał się złowrogim symbolem tamtych dni.
Wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się między województwami, wymagające specjalnych przepustek. Kluczowym narzędziem pacyfikacji gospodarki była militaryzacja zakładów pracy. Początkowo 129 kluczowych przedsiębiorstw (docelowo ponad 1200 zakładów) zostało zmilitaryzowanych.Kontrolę nad zakładami przejęli komisarze wojskowi. Oznaczało to, że pracownicy tych zakładów byli traktowani jak żołnierze w służbie czynnej; odmowa pracy lub strajk były uznawane za dezercję i podlegały sądom wojskowym, które orzekały w trybie doraźnym. Był to specjalny, przyspieszony tryb postępowania sądowego, drastycznie ograniczający prawa oskarżonego (np. do obrony) i przewidujący najsurowsze kary z kodeksu karnego, włącznie z karą śmierci za przestępstwa polityczne. Za samą organizację strajku groziły wyroki do 8 lat pozbawienia wolności.
Rygory stanu wojennego dotknęły także edukację: natychmiast zawieszono zajęcia w szkołach i na uczelniach wyższych, a wiele organizacji studenckich i naukowych zdelegalizowano. Dopiero 4 stycznia 1982 roku wznowiono naukę w szkołach a 8 lutego wznowiono zajęcia na uczelniach wyższych.

Skutki gospodarcze
Chociaż Stan Wojenny miał uratować kraj i pomóc w opanowaniu sytuacji przez władze, jego skutki był odwrotne. Mimo początkowego szoku i paraliżu wywołanego skalą operacji militarno-policyjnej, nie doszło do całkowitego zduszenia aktywności społecznej. Opór przybrał nowe, podziemne formy, równolegle wywołując potężną reakcję ze strony państw zachodnich, które postrzegały działania reżimu WRON jako brutalne pogwałcenie Porozumień Helsińskich.
Najbardziej istotnym negatywnym skutkiem było dalsze pogorszenie i tak złej sytuacji gospodarczej w kraju. Zatrzymanie produkcji w kluczowych sektorach, jak górnictwo (wydobycie węgla, głównego towaru eksportowego PRL) czy przemysł stoczniowy, natychmiast uderzyło w bilans handlowy kraju. Militaryzacja zakładów, choć formalnie przywróciła dyscyplinę pracy, w praktyce oznaczała spadek wydajności. Wprowadzenie rygorów wojskowych, obecność komisarzy i atmosfera terroru drastycznie obniżyły motywację pracowników. W 1982 roku Produkt Krajowy Brutto (PKB) Polski skurczył się o 5,5% (wobec spadku o 6% w 1981 roku), co oznaczało najgłębszą recesję w powojennej historii kraju.
Wpływy z eksportu drastycznie spadły, a system kartkowy został rozszerzony na kolejne produkty, obejmując m.in. buty, proszek do prania czy papierosy. 1 lutego w ramach reform, władze zmieniły ceny wielu produktów, podnosząc np. ceny żywności o 241% a ceny opału i energii o 171%. Aby zrekompensować społeczeństwu te podwyżki, wprowadzono rekompensaty rządowe i rewaloryzację oszczędności. Żadne z tych działań nie przyniosły pozytywnego efektu, przez co zubożenie społeczeństwa cały czas postępowało w szybkim tempie.

Decydującym ciosem dla gospodarki PRL były jednak sankcje międzynarodowe. Już 23 grudnia 1981 roku prezydent USA, Ronald Reagan, ogłosił pierwszy pakiet restrykcji gospodarczych wobec PRL, a 29 grudnia rozszerzył je, obejmując także Związek Radziecki (za wspieranie reżimu Jaruzelskiego). Sankcje amerykańskie, do których wkrótce dołączyły państwa Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG), obejmowały: zawieszenie klauzuli najwyższego uprzywilejowania w handlu (co drastycznie podniosło cła na polskie towary), wstrzymanie nowych kredytów i gwarancji kredytowych (co odcięło Polskę od jakiegokolwiek finansowania zewnętrznego), zawieszenie oficjalnej pomocy żywnościowej oraz zablokowanie rozmów o restrukturyzacji gigantycznego zadłużenia w ramach Klubu Paryskiego.
Dla gospodarki uzależnionej od zachodnich technologii i komponentów, sankcje oznaczały technologiczną zapaść. Brak dostępu do części zamiennych unieruchomił wiele linii produkcyjnych zakupionych na Zachodzie w latach 70., a brak kredytów uniemożliwił import surowców. Skutki tych sankcji były długofalowe i przyczyniły się do powstania „straconej dekady” lat 80., utrwalając zacofanie technologiczne i pogłębiając kryzys społeczny. Władze podejmowały próby naprawy gospodarki, ale większość podjętych działań nie przynosiła skutku. Dopiero w 1983 roku udało się ustabilizować sytuację i zatrzymać spadki, ale nie oznaczało to uzdrowienia gospodarki.
Opór społeczny
Mimo internowania niemal całego kierownictwa krajowego i większości liderów regionalnych NSZZ „Solidarność” w nocy z 12 na 13 grudnia, związek nie został całkowicie rozbity. Działacze, którym udało się uniknąć aresztowania (m.in. Zbigniew Bujak w Warszawie, Władysław Frasyniuk we Wrocławiu czy też Bogdan Lis w Gdańsku), niemal natychmiast przystąpili do tworzenia struktur konspiracyjnych. Już 13 grudnia 1981 roku w Stoczni Gdańskiej powstał Krajowy Komitet Strajkowy, który próbował koordynować protesty w kraju, jednak jego działalność przerwała pacyfikacja zakładu 16 grudnia. Po zdławieniu fali strajków okupacyjnych, co nastąpiło ostatecznie pod koniec grudnia 1981 roku, opór zszedł do podziemia.

Kluczowym momentem było powołanie 22 kwietnia 1982 roku Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność”, która stała się podziemnym kierownictwem zdelegalizowanego związku. W jej skład weszli ukrywający się liderzy największych regionów. Komisja postawiła sobie za cel koordynację działań opozycyjnych w skali kraju, nawołując do biernego oporu, bojkotu oficjalnych mediów i tworzenia „społeczeństwa podziemnego”. Rozwinął się fenomen wydawnictw drugiego obiegu (tzw. bibuły) na niespotykaną dotąd skalę – drukowano setki tytułów podziemnych gazet, biuletynów i książek, które przełamywały państwowy monopol informacyjny. Powstało również podziemne Radio „Solidarność”, nadające krótkie audycje na falach telewizyjnych lub radiowych.
Opór przybierał także formy symboliczne – masowe spacery w porze Dziennika Telewizyjnego (godz. 19:30), noszenie oporników wpiętych w klapy ubrań czy układanie krzyży z kwiatów i zniczy w miejscach publicznych. Komisja organizowała również manifestacje uliczne, szczególnie w rocznice Porozumień Sierpniowych (31 sierpnia 1982 roku) czy 3 maja. Demonstracje te były brutalnie rozpędzane przez ZOMO, co prowadziło do regularnych walk ulicznych. Najtragiczniejszy przebieg miały manifestacje 31 sierpnia 1982 roku w Lubinie na Dolnym Śląsku, gdzie funkcjonariusze MO otworzyli ogień do protestujących, zabijając 3 osoby.
Reakcje międzynarodowe
Reakcja świata zachodniego na wprowadzenie Stanu Wojennego była natychmiastowa i jednoznacznie potępiająca. Administracja amerykańska, kierowana przez prezydenta Ronalda Reagana, przyjęła najostrzejszy kurs. Reagan, prowadzący globalną politykę konfrontacji z ZSRR (nazywanym przez niego „imperium zła”), postrzegał Solidarność jako kluczowy ruch podważający sowiecką dominację w Europie Wschodniej. Już 13 grudnia wydał oświadczenie potępiające „brutalne represje” i obarczające Związek Radziecki „poważną i bezpośrednią odpowiedzialnością za rozwój wydarzeń w Polsce”.

Podobno Reagan rozważał nawet przeprowadzenie interwencji zbrojnej w Polsce, gdyby doszło do ruchów ze strony ZSRR. Chociaż plan ten szybko porzucono z uwagi zarówno na brak wystarczających sił oraz ryzyko wybuchu wojny światowej, pokazuje to jak duży wpływ miały wydarzenia w Polsce na sytuację międzynarodową. Można również spotkać się z niepotwierdzonymi relacjami, że Reagan podczas bezpośredniej rozmowy z Leonidem Breżniewem zagroził, że jeśli wojska ZSRR rozpoczną interwencję w Polsce, spotka się to z ostrą reakcją Stanów Zjednoczonych, włącznie z atakiem nuklearnym. Chociaż nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tego ostrzeżenia, z dostępnych informacji i relacji wynika, że faktycznie Stany Zjednoczone bardzo obawiały się interwencji w Polsce, ale bardziej w kontekście ryzyka wybuchu walk między oddziałami polskimi a interwencyjnymi. Rodziło to ryzyko, że może dojść do destabilizacji również w NRD, a to mogłoby zapoczątkować reakcję łańcuchową, w której interwencja ZSRR przerodziłaby się w inwazję na Zachód.
W odpowiedzi na wydarzenia w Polsce, administracja USA rozpoczęła również zakrojoną na szeroką skalę akcję propagandową, wspierając finansowo i logistycznie struktury podziemnej Solidarności oraz zwiększając nadawanie Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki na terytorium Polski. Symbolicznym gestem Reagana było zapalenie świecy w oknie Białego Domu w Wigilię 1981 roku na znak solidarności z Polakami.
Państwa Europy Zachodniej, zrzeszone w EWG, również potępiły działania generała Jaruzelskiego. Reakcja ta była jednak bardziej ostrożna niż w przypadku USA. Choć przyłączyły się do sankcji (np. wstrzymując nowe kredyty), były one mniej dotkliwe. Rządy RFN (pod wodzą Helmuta Schmidta) czy Francji (pod wodzą François Mitterranda) obawiały się destabilizacji w sercu Europy i zerwania polityki odprężenia z ZSRR. Niemniej jednak, rządy zachodnioeuropejskie zawiesiły oficjalne kontakty polityczne z PRL i wspierały akcje humanitarne. Olbrzymią rolę odegrały zachodnie społeczeństwa – związki zawodowe, organizacje pozarządowe i Kościoły zorganizowały masową pomoc materialną dla Polski. Do kraju płynęły tysiące paczek z żywnością, lekami i odzieżą, dystrybuowane głównie przez Kościół Katolicki w Polsce, który w okresie stanu wojennego nie był poddawany tak silnym represjom jak reszta społeczeństwa, stając się pewnego rodzaju ostoją dla narodu i jedyną legalnie działającą instytucją o tak szerokim autorytecie społecznym.

Kontrowersje wokół interwencji ZSRR
Jedną z centralnych i do dziś nierozstrzygniętych debat historycznych dotyczących Stanu Wojennego jest motywacja generała Wojciecha Jaruzelskiego i jego najbliższego otoczenia. Oś sporu koncentruje się wokół pytania: czy wprowadzenie stanu wojennego było suwerenną decyzją polskich władz komunistycznych w celu obrony własnej władzy, czy też stanowiło dramatyczną próbę uniknięcia bezpośredniej, zbrojnej interwencji Układu Warszawskiego, przede wszystkim Związku Radzieckiego.
Hipoteza „mniejszego zła” stanowi fundament narracji obronnej generała Wojciecha Jaruzelskiego i jego współpracowników, prezentowanej przez nich zarówno w trakcie stanu wojennego, jak i po 1989 roku. Zgodnie z tą tezą, wprowadzenie stanu wojennego „polskimi rękami” było tragiczną koniecznością, która uchroniła kraj przed scenariuszem znacznie gorszym – wkroczeniem obcych wojsk i masowym przelewem krwi na skalę porównywalną z Węgrami w 1956 roku lub przekraczającą interwencję w Czechosłowacji w 1968 roku.
Argumentacja ta opiera się na kilku filarach. Po pierwsze, na obowiązującej Doktrynie Breżniewa, która zakładała prawo ZSRR do interwencji w krajach bloku wschodniego, jeśli „zagrożone” były podstawy ustroju socjalistycznego. Po drugie, na olbrzymiej presji politycznej i militarnej wywieranej przez Moskwę oraz NRD i Czechosłowację. Zarówno Erich Honecker (NRD), jak i Gustáv Husák (CSRS) panicznie obawiali się „polskiej zarazy” i rozlania się idei Solidarności na ich kraje, wielokrotnie naciskając na Leonida Breżniewa i polskie kierownictwo, aby siłowo zdławiło „kontrrewolucję”. Po trzecie, demonstracje siły Układu Warszawskiego, jak manewry „Sojuz-80” (grudzień 1980 roku) czy „Sojuz-81” (marzec 1981 roku), miały utwierdzać polskie władze w przekonaniu, że cierpliwość Moskwy się kończy.

Z drugiej strony, analiza dokumentów archiwalnych, ujawnionych po upadku ZSRR (m.in. protokoły z posiedzeń Biura Politycznego KPZR), stawia tę hipotezę w znacznie bardziej złożonym świetle. Historycy wskazują, że o ile groźba interwencji była bardzo realna na przełomie 1980 i 1981 roku, o tyle w drugiej połowie 1981 roku jej prawdopodobieństwo malało. Związek Radziecki był już od 1979 roku głęboko zaangażowany w kosztowną i wyniszczającą wojnę w Afganistanie. Interwencja w Polsce groziła regularną wojną partyzancką, która byłaby katastrofą polityczną, militarną i gospodarczą dla ZSRR. Istniało bowiem duże ryzyko, że Wojsko Polskie w takiej sytuacji stanęłoby po stronie obywateli, w znacznie większym stopniu niż miało to miejsce na Węgrzech w 1956 roku.
Co więcej, kluczowe dokumenty, jak notatki adiutanta marszałka Wiktora Kulikowa (dowódcy wojsk Układu Warszawskiego), sugerują, że w ostatnich tygodniach przed 13 grudnia to strona polska (w tym sam Jaruzelski) miała wręcz sondować możliwość „bratniej pomocy”, a Moskwa konsekwentnie odmawiała, naciskając na „rozwiązanie polskimi rękami”. ZSRR wolał uniknąć bezpośredniego zaangażowania, posiadając gwarancję, że polska armia i aparat bezpieczeństwa są zdolne i zdeterminowane, by samodzielnie spacyfikować społeczeństwo, co było dla Kremla scenariuszem idealnym.
Niezależnie od debaty o „mniejszym złu”, faktem jest stała obecność potężnych sił militarnych ZSRR na terytorium Polski. W 1981 roku w PRL stacjonowała Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej, z dowództwem w Legnicy. Siły te liczyły około 40 000 żołnierzy, dysponując m.in. dwiema dywizjami pancernymi oraz znacznym wsparciem lotniczym i jednostkami łączności. Ich formalnym celem było zabezpieczenie linii komunikacyjnych i zaopatrzeniowych dla wojsk radzieckich stacjonujących w NRD. W kontekście stanu wojennego jednostki te odegrały kluczową, choć niebezpośrednią rolę.

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku jednostki Północnej Grupy Wojsk zostały postawione w stan najwyższej gotowości bojowej, jednak nie opuściły one swoich koszar i nie wzięły bezpośredniego udziału w pacyfikacjach, patrolowaniu ulic czy aresztowaniach. Było to zgodne z planem Jaruzelskiego, aby cała operacja miała wyłącznie „polski” charakter i nie dostarczyła społeczeństwu pretekstu do oskarżeń o obcą okupację. Rola tych wojsk miała jednak wymiar strategiczny i psychologiczny.
Po pierwsze, stanowiły one żelazny „bezpiecznik” strategiczny dla WRON. Gdyby doszło do masowego buntu społecznego, rozłamu w Wojsku Polskim (np. odmowy wykonywania rozkazów przez całe jednostki) lub próby zorganizowanego oporu zbrojnego, wojska radzieckie były gotowe do natychmiastowej interwencji „wspierającej” polskiego sojusznika. Po drugie, ich obecność zapewniała wsparcie logistyczne i wywiadowcze (m.in. w zakresie nasłuchu radioelektronicznego). Wreszcie, po trzecie, sama świadomość obecności 40 000 żołnierzy radzieckich w koszarach działała jako potężny czynnik odstraszający i paraliżujący wolę oporu. Symboliczna była również obecność w Warszawie w kluczowych dniach grudnia marszałka Wiktora Kulikowa, który osobiście monitorował przebieg operacji, co stanowiło widoczny znak nadzoru Moskwy nad działaniami generała Jaruzelskiego.
Zakończenie Stanu Wojennego
Po początkowym intensywnym okresie represji na przełomie 1981 i 1982 roku, przez kolejne miesiące sytuacja w kraju była raczej stabilna, chociaż daleka od normalności. Nieliczne podejmowane próby oporu i gwałtowne odpowiedzi władz przeplatały się z częściowym przejściem społeczeństwa do porządku dziennego. Władze podejmowały próby reform, które przynosiły większe lub mniejsze skutki, a społeczeństwo trwało w przekonaniu, że prędzej czy później sytuacja wróci do normy.

Mimo formalnej delegalizacji NSZZ „Solidarność” (ustawą z 8 października 1982 roku), władzom nie udało się całkowicie zdusić oporu społecznego, a podziemne struktury związku nadal działały. Jednocześnie sankcje gospodarcze, nałożone przez państwa zachodnie, dotkliwie pogłębiały kryzys ekonomiczny, a międzynarodowa izolacja PRL była niemal całkowita. WRON potrzebowała gestu, który zostałby odczytany na Zachodzie jako krok w stronę „normalizacji”, co mogłoby otworzyć drogę do zniesienia sankcji i wznowienia rozmów o restrukturyzacji długu. Sygnałem gotowości do pewnych ustępstw było zwolnienie z internowania Lecha Wałęsy w listopadzie 1982 roku.
Formalnie, 31 grudnia 1982 roku, stan wojenny został „zawieszony”. Oznaczało to zniesienie części najbardziej uciążliwych rygorów, takich jak godzina policyjna czy system przepustek międzywojewódzkich, a także rozwiązanie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), której kompetencje przejęły z powrotem konstytucyjne organy państwa. Był to jednak krok pozorowany. Zawieszenie nie oznaczało przywrócenia pełni praw obywatelskich. W mocy pozostawała większość represyjnego ustawodawstwa, a „Solidarność” nadal była nielegalna.
Ostateczne zniesienie stanu wojennego nastąpiło 22 lipca 1983 roku, w dniu Święta Odrodzenia Polski (narodowego święta PRL). Decyzja ta była połączona z ogłoszeniem częściowej amnestii dla więźniów politycznych, co miało być kolejnym gestem pod adresem Zachodu. Równocześnie jednak Sejm PRL uchwalił specjalną „ustawę o szczególnej regulacji prawnej w okresie przezwyciężania kryzysu społeczno-ekonomicznego”, która utrwalała wiele represyjnych mechanizmów stanu wojennego (np. możliwość militaryzacji zakładów pracy czy ograniczenia prawa do strajku) w normalnym porządku prawnym. Zniesienie stanu wojennego było zatem aktem politycznym, mającym na celu przede wszystkim poprawę wizerunku PRL na arenie międzynarodowej, a nie realnym powrotem do sytuacji sprzed grudnia 1981 roku.

Podsumowanie
Choć WRON osiągnęła swój krótkoterminowy cel militarny i siłą przywróciła kontrolę PZPR nad państwem, w perspektywie strategicznej stan wojenny okazał się dla systemu komunistycznego katastrofą. Brutalność operacji i użycie wojska przeciwko społeczeństwu ostatecznie zerwało resztki „umowy społecznej” z lat 70. i zniszczyło jakąkolwiek legitymizację władzy PZPR w oczach obywateli. Partia, która w swojej nazwie odwoływała się do robotników, musiała użyć przeciwko nim czołgów i oddziałów specjalnych milicji, aby utrzymać władzę, udowodniła tym samym swoją ideologiczną i polityczną klęskę. Stan wojenny nie rozwiązał żadnego z fundamentalnych problemów, które go wywołały, a wręcz je pogłębił. Kryzys gospodarczy, spotęgowany sankcjami i izolacją, przekształcił się w permanentną zapaść lat 80., charakteryzującą się galopującą inflacją, technologicznym zacofaniem i drastycznym spadkiem stopy życiowej.
Jednocześnie stan wojenny, mimo represji, nie zniszczył idei Solidarności. Zamiast jednego, masowego, 10-milionowego ruchu, powstało „społeczeństwo podziemne” – fenomen na skalę całego bloku wschodniego. Rozbudowane struktury wydawnicze, tajne komplety edukacyjne oraz Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” podtrzymywały świadomość i ideę oporu przez całą dekadę. Władzom nie udało się „znormalizować” społeczeństwa. Skutkiem była głęboka, wzajemna nieufność między aparatem państwa a obywatelami, apatia oraz masowa emigracja, szczególnie młodych i wykształconych ludzi (tzw. „emigracja solidarnościowa”).
W połączona z fatalną sytuacją gospodarczą ( pod koniec lat 80. inflacja sięgnęła 100%) i zmieniającą się sytuacją międzynarodową (przejęcie władzy w ZSRR przez Michaiła Gorbaczowa i jego polityka pieriestrojki), zmusiło to ostatecznie ekipę generała Jaruzelskiego do poszukiwania wyjścia z impasu. Gospodarka PRL nie była w stanie obsłużyć gigantycznego zadłużenia zagranicznego, które narosło do ponad 40 mld dolarów. Ta totalna niewydolność ekonomiczna była, obok presji społecznej, kluczowym czynnikiem, który zmusił władze do rozpoczęcia rozmów z opozycją w 1988 roku. Fale strajków z wiosny i lata 1988 roku ostatecznie potwierdziły, że siłowe rozwiązanie z 1981 roku dało jedynie tymczasowy efekt, a Solidarność potrafiła się odrodzić. W tym sensie, stan wojenny pośrednio zmusił władze PRL do rozpoczęcia rozmów z opozycją, co doprowadziło do negocjacji Okrągłego Stołu w 1989 roku i w konsekwencji, do demontażu całego systemu.

Mimo upływu lat, ocean wprowadzenia Stanu Wojennego nie jest jednak jednoznaczna. Z dostępnych dokumentów wyraźnie wynika, że nie było większego ryzyka radzieckiej interwencji, jednak z drugiej strony, nie wszystkie dokumenty odtajniono. Jeśli jednak faktycznie, Związek Radziecki nie chciał wkraczać do Polski, to działania podjęte przez generała Jaruzelskiego można jednoznacznie uznać za całkowicie szkodliwe dla Polski. Generał do końca życia utrzymywał, że wszystkie swoje działania podejmował dla dobra Polski, a nawet świata, bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że ewentualna interwencja w Polsce mogłaby zakończyć się zdecydowanie inaczej niż miało to miejsce na Węgrzech oraz w Czechosłowacji. Jest jednak mało prawdopodobne, aby kiedykolwiek udało się jednoznacznie ocenić jego działania i motywy.
Faktem pozostaje jednak to, że w wyniku wprowadzenia Stanu Wojennego internowano 10 131 osób, w tym około 1000 kobiet, a 70-100 osób zginęło (oficjalne statystyki podają w zależności od sposobu liczenia między 40 a 70 zabitych, jednak wielu przypadków śmierci różnych osób z tego okresu nigdy nie wyjaśniono, więc mogły to być ofiary działań służb). Co istotne, działania generała Wojciecha Jaruzelskiego bezsprzecznie był wojskowym zamachem stanu, który nie miał podstawy prawnej.
Subskrybuj nasz newsletter!
Co tydzień, w naszym newsletterze, czeka na Ciebie podsumowanie najciekawszych artykułów, które opublikowaliśmy na SmartAge.pl. Czasem dorzucimy też coś ekstra, ale spokojnie, nie będziemy zasypywać Twojej skrzynki zbyt wieloma wiadomościami.

