Zbudowany pod koniec lat 50. argentyński samolot transportowy DINFIA IA.38 Naranjero to jedna z bardziej nietypowych i całkowicie zapomnianych konstrukcji lotniczych, na powstanie której wpływ mieli Niemcy, którzy osiedli w tym kraju po II wojnie światowej. Ostatecznie maszyna okazała się jednak nieudana i nie weszła do eksploatacji.
Historia samolotu zaczęła się w latach 50. i związana jest z postacią Reimara Hortena, jednego z dwóch braci Horten, którzy w trakcie II wojny światowej stworzyli w Niemczech kilka obiecujących projektów samolotów w układzie latającego skrzydła, w tym słynny myśliwiec Horten Ho 229. Po wojnie bracia podjęli decyzję o emigracji, mając nadzieję na nawiązanie współpracy z przemysłem lotniczym w Wielkiej Brytanii.
Niestety plany nie powiodły się, w związku z czym Walter Horten pozostał w Niemczech i zaciągnął się do odbudowywanych sił powietrznych RFN, natomiast jego brat Reimar wyemigrował do Argentyny, gdzie kontynuował prace nad różnymi oryginalnymi projektami samolotów. Wśród projektów, które zainicjował znalazł się samolot transportowy w układzie latającego skrzydła, oparty konstrukcyjnie na planach bombowca w podobnej konfiguracji, które zaczęto projektować pod koniec wojny.
Horten pracując dla firmy DINFIA opracował projekt czterosilnikowego samolotu transportowego w układzie latającego skrzydła, który miał zabierać około 6 ton ładunku. Maszyna miała 13,5 m długości i 32 m rozpiętości skrzydeł, oraz maksymalną masę startową 16 000 kg. Ze względu na brak dostępu do lepszych silników, w prototypie postanowiono zainstalować cztery gwiazdowe silniki IA 16 El Gaucho o mocy 450 KM każdy w układzie pchającym. Ze względu na niewielką moc w porównaniu do masy maszyny, miały one zapewnić prędkość maksymalną jedynie 252 km/h i przelotową 215 km/h, oraz zasięg 1250 km. Załoga składała się z dwóch osób, a kokpit umieszczono nad przestrzenią ładunkową. Dostęp do ładowni był natomiast możliwy przez rampę z tyłu.
Maszyna otrzymała oznaczenie DINFIA IA.38 Naranjero i została ukończona pod koniec 1959 roku. Ze względu na problemy z silnikami, oblot nastąpił dopiero w 1960 roku, ale szybko okazało się, że zainstalowane silniki są całkowicie nieadekwatne do masy maszyny. Po kilku lotach IA.38 został uziemiony, a cały projekt skasowany, ponieważ nie było szans na pozyskanie innych, mocniejszych silników.
Jedyny zbudowany prototyp trafił do szkoły lotniczej, w której przez kilka lat był eksponatem muzealnym, ale ostatecznie maszyna została zniszczona w wyniku pożaru (prawdopodobnie podpalenia). Jej szczątki po jakimś czasie zostały zezłomowane, kończąc historię tej nietypowej maszyny. Co ciekawe, po samolocie pozostało całkiem sporo zdjęć, jak na tak specyficzną maszynę.