Razer DeathAdder Chroma zawitał do redakcji na testy. Wypadł bardzo dobrze, ale o tym za chwilę. Najpierw krótka refleksja: kupując peryferia, często zapominamy, że podzespoły to nie jedyny komponent zestawu komputerowego, jakiemu trzeba poświęcić należytą uwagę. Ale czy naprawdę warto płacić 250 złotych, kiedy za porządną mysz o przeciętnych osiągach, satysfakcjonującą sporą część użytkowników, można wydać maksymalnie kilka dyszek? Cóż… Warto.
Dlaczego? O tym przeczytasz poniżej. Ale najlepiej będzie zacząć od specyfikacji technicznej.
Zapoznaj się także z naszymi poradnikami zakupowymi oraz listą polecanych sprzętów!
Specyfikacja techniczna
- Wersja: dla osób praworęcznych.
- Wymiary (w przybliżeniu): 125 x 70 x 45 mm.
- Waga: 100g (+/- 1g).
- Przyciski:
- 5: LPM, PPM, ŚPM, dwa boczne pod kciukiem.
- Programowalne dzięki firmware’owi.
- Czujnik:
- 4G, do 10000 DPI.
- Przycisk zmiany prędkości: brak.
- Możliwe przystosowanie do tej funkcji klawisza dodatkowego.
- Częstotliwość (ultrapolling): 1000Hz.
- Przyspieszenie do 50G, 5m/s.
- Dodatki:
- Gumowane fragmenty po bokach myszy.
- Podświetlenie LED.
- Pozłacane wtyki.
- Firmware: Razer Synapse.
- Zarządzanie podświetleniem.
- Konfiguracja klawiszy.
- Prowadzenie statystyk i tworzenie map użytkowania (heatmaps).
- Kalibracja manualna lub przygotowana dla konkretnych modeli podkładek.
Rozpakowanie i wygląd
Razer nie udaje, że to mysz dla każdego – firma stworzyła ją z myślą o graczach. DeathAdder Chroma to kolejna odsłona znanej i cenionej serii oraz bezpośredni następca DeathAddera 2013 – choć wygląda niemal identycznie, to jednak zaszły pewne zmiany. Przede wszystkim w osiągach, ale także i w sferze estetycznej.
Zacznę od pudełka – jest względnie małe, mieści wyłącznie mysz i parę drobiazgów. I bardzo dobrze, bo kartony i opakowania lubią się piętrzyć w piramidki. A że za wielkością rzadko idzie konieczność i bogata zawartość, niektóre boxy od gryzoni potrafią być tak duże, jak połowa pudła od klawiatury. I po co to w domu? Zgrabny box lepiej będzie pasował na półce, a w szafie zajmie mniej miejsca. Wymiary to w przybliżeniu 175 x 115 x 65 mm, czyli grubsze, ale niższe i węższe od standardowego opakowania na DVD. Warto wspomnieć, że zamawiając ją ze strony producenta ekspresową przesyłkę kurierską mamy gratis.
Oglądając mysz w sklepie, zwraca się uwagę na wszelkie oznaczenia – tutaj Razer postarał się o polecenie ze strony progamerów, dokładniej rzecz ujmując są to kennyS z Titana oraz iNcontrol z Evil Geniuses. Nigdy mnie takie teksty specjalnie nie przekonywały, ale w wypadku DeathAddera Chroma nie są one przesadzone. Zwyczajnie podsumowują jakość i działanie sprzętu. Wymieniono też wszystkie ważniejsze cechy: czujnik 4G, design, współpraca z Razer Synapse oraz parę innych. Spoglądając na inną stronę opakowania, wczytać się można w nieco bardziej precyzyjny opis ergonomii, czujnika oraz możliwości podświetlenia.
Wyjmując mysz z pudełka byłem bardzo pozytywnie nastawiony – nie ma zbędnych dodatków, dwa przyciski na lewym boku, zaraz pod kciukiem. Czerń w połączeniu z matowym materiałem zrobiła dobre wrażenie, w oczy rzucił się także pozłacany wtyk oraz kabel opleciony materiałem. Oczywiście na samym wierzchu prezentuje się logo Razer – nie za duże, nie za małe, a w sam raz.
Jako drobne podziękowanie za zakup, Razer dorzuca do pudełka dwie naklejki w formie swojego loga, a także dwie karty dziękujące za wybór oraz przekonujące, że był słuszny. Sympatycznie, ale szkoda, że nie dorzucono zapasowych ślizgaczy. Co prawda nie wyglądają na takie, które szybko się zjadą, ale nie wiadomo, co będzie za rok lub dwa, a nie każdy chce wymieniać całą mysz co kilka miesięcy dla trzech kawałków plastiku.
Podłączając sprzęt do komputera, od razu włącza się jego LEDowe podświetlenie, ustawione na tryb domyślny, czyli zmieniającą się paletę barw (RGB). Możemy to później bez problemu zmienić – na tryb stały (jeden kolor o stałym natężeniu) lub tryb „oddychający” (jeden kolor o zmiennym natężeniu). Dowolnie dopasujemy też sam kolor, a wybór jest spory ze względu na wspomnianą przed chwilą paletę RGB. Oprócz samego loga także kółko myszy jest podświetlane – posiada po bokach dwa cienkie paski.
Ergonomia i komfort użytkowania
Po uchwyceniu gryzonia w dłoń od razu wyczuć można, że został dobrze zaprojektowany pod względem ergonomicznym – gumowane pady po bokach nie pozwolą na łatwe wypuszczenie go z ręki, a wspomniane dodatkowe przyciski są dobrze dostępne i nie zapowiada się na to, żeby ich używanie miało być niewygodne. Nie jest to także najmniejsza myszka, jaką przyszło mi testować, jednak jej kształt sprawia, że świetnie dopasowuje się do dłoni.
Po zważeniu okazało się, że mysz liczy sobie 100g – jak na gamingowe gryzonie jest to przeciętna wartość. Choć z jednej strony sprawia wrażenie lekkiej i delikatnej, w użyciu jest pewna i nie wyślizguje się z dłoni, co w sporej mierze zawdzięcza wspomnianym gumowanym panelom bocznym. Także ogólna faktura materiału, z jakiego Chroma została wykonana polepsza jakość gripu – nawet przy bardzo szybkich i gwałtownych ruchach mysz ani razu nie wypadła mi z ręki.
Teraz trochę o przyciskach. Są nieco głośne, jak na mysz, ale mimo wszystko nie jest to poziom, który przeszkadzałby w dłuższej perspektywie. To wyłącznie kwestia odzwyczajenia się od poprzedniego sprzętu. Dostęp do bocznych jest łatwy, a ich używanie nie przeszkadza w prowadzeniu gryzonia – nie musimy zmieniać układu palców, czy dłoni, nie powoduje też, że mimowolnie przesuwamy sprzęt. ŚPM ma wyraźne kliknięcie, podobnie zresztą, jak PPM i LPM. Kółko natomiast pracuje dość dziwnie – przekręcając w tył (do siebie) jest ciche, o średnio wyraźnym przeskoku, natomiast przekręcając je w przód (od siebie) będzie słychać charakterystyczne grzechotanie, a przeskok stanie się bardziej wyczuwalny. To jednak defekt głównie estetyczny, nie wpływa mocno na całokształt pracy myszy. To, co ważniejsze, to fakt, że wciskanie ŚPM nie skutkuje przeskokiem kółka, a cierpi na to sporo gryzoni, także tych z wyższej półki.
Będzie to sporą przesadą, ale zanim przyzwyczaiłem się do tego modelu, wydawało mi się, że Chroma dosłownie pływa nad biurkiem. Być może to zaleta dobrej jakości ślizgaczy, być może biurka, a być może zwyczajnie mojego gustu. Testy przeprowadziłem na 4 podłożach: „gołym” blacie oraz na 3 podkładkach (SteelSeries QcK, Natec Genesis M33, Roccat Raivo Stealth Black). Niestety nie miałem pod ręką żadnej od firmy Razer – a szkoda, bo firmware, o którym powiem więcej w dalszej części artykułu, posiada dla nich gotową kalibrację. Najlepiej pracowało się na samym blacie oraz na Roccat’cie, nieco gorzej na Natecu oraz SteelSeries – miejscami miałem wrażenie, że DeathAdder stawia nieco oporu w początkowej fazie ruchu (pomiędzy bezczynnością a ciągłym ruchem).
Funkcjonalność i osiągi
Jak na mysz z czujnikiem optycznym 4G w rozdzielczości do 10000 DPI, niesamowicie brakuje osobnego przycisku do jej zmiany. Co prawda wszystkie są dowolnie konfigurowalne poprzez Razer Synapse, ale przecież podstawowe (LPM, PPM, ŚPM) i tak zostawimy w formie tradycyjnej, dlatego pozostaje nam wybór jednego z dwóch kolejnych, dodatkowych bocznych pod kciukiem. Możemy ustawić kilka wartości, a przyciski zaprogramować na zwiększanie i zmniejszanie (do min./max. ustalonego progu), tymczasowe (przytrzymując przycisk próg się zmienia) lub zwiększanie i zmniejszanie cykliczne (do min./max. ustalonego progu, potem od powrót do początkowej wartości). Progów możemy ustawić aż 5, dlatego nie powinno być z wyborem specjalnego problemu. Jednak mimo to musimy przecież poświęcić przynajmniej jeden z zaledwie dwóch dodatkowych przycisków, co dla niektórych graczy będzie miało spore znaczenie.
Co ciekawe, Razer DeathAdder 2013 także posiadał sensor 4G, ale Chromie pozostała wyłącznie nazwa, ponieważ 2013 posiadał rozdzielczość „zaledwie” do 6400 DPI. Jeżeli natomiast chodzi o osiągi, to program Enotus zarejestrował przyspieszenie w postaci 5,5-6,5 m/s – przy większych rozdzielczościach różnice były niewielkie. Jest to bardzo dobry wynik, a pobić go będzie niezwykle ciężko. Oczywiście, jeżeli ktoś się postara, można w testach osiągnąć nawet powyżej 20 m/s, jednak to wynik sztuczny, bo nie ma możliwości, aby jakiś gracz tak szybko przesuwał gryzonia podczas rozgrywki. To bardziej rzucanie myszą, niż realne sprawdzanie osiągów. Przechodząc do predykcji, efekt jest niezauważalny (czyli uznajemy to za jego brak) tak na niskich rozdzielczościach, jak i na wysokich. To dobra wiadomość, ponieważ predykcja oznacza sztuczne przesuwanie wskaźnika – linie są sztucznie prostowane, czyli jakość odczytywania ruchu może być gorsza, choć poprawia gładkość i płynność ruchu. Co to znaczy dla gamerów? Brak tego efektu to dobry omen. Ten test Chroma zdała bardzo dobrze.
Mówiłem już o firmwarze, ale Razer Synapse zasługuje na dłuższą wzmiankę. Posiada sporo funkcji i pozwala na dokładne przeprogramowanie sprzętu – nie tylko tej jednej myszy, ale także i innych modeli oraz klawiatur. Lepiej jednak skupić się na tym konkretnym gryzoniu. Po pierwsze, możemy programować klawisze. I to dowolnie – przypiszemy im makra, funkcje multimedialne, klawiaturowe, zmianę rozdzielczości (DPI), skróty systemowe, czy uruchomienie aplikacji. Po drugie, ustawimy czułość myszy – przeskok następuje co 50 DPI, dlatego nikt nie będzie narzekał. Po trzecie – zdecydujemy, czy chcemy skorzystać z przyspieszenia (akceleracja ma 10 poziomów), a także wybierzemy częstotliwość, podzieloną na 3 progi: 125, 500 i 1000MHz. Po czwarte, wybierzemy kolor i rodzaj podświetlenia. Po piąte, skalibrujemy Chromę do posiadanej podkładki lub podłoża (dodatkowo posiada gotowe profile dla podkładek Razer). Wspomniane już makra możemy tworzyć krok po kroku lub nagrywać, a sekwencje swobodnie edytować, ustawimy także opóźnienie reakcji (lub jego brak). Oczywiście dostępny jest podział na profile – tych możemy stworzyć ile tylko dusza zapragnie. Problem pojawia się przy ich zmianie, choć można przypisać jeden z przycisków do tej funkcji. Co interesujące, wszystkie ustawienia są przechowywane w chmurze, ale wymaga to jednak połączenia z internetem (choć zmiany wprowadzimy także bez niego).
Niezwykle ciekawą funkcją, choć w praktyce nieprzydatną dla większości zwykłych użytkowników, jest prowadzenie przez Razer Synapsestatystyk. Oprócz tego, że zobaczymy parę cyferek, program tworzy tak zwane heatmapy, czyli zobrazowanie ruchu myszy na podkładce, a także zapamiętuje, jakich przycisków używaliśmy, ile razy, i tak dalej. W moim odczuciu bardziej przyda się to w odniesieniu do klawiatur, ponieważ statystyka jest przygotowywana nie tylko w zbiorczej postaci, ale i dla poszczególnych gier. Plus dla twórców DeathAddera.
Minusem firmware’u jest obciążenie i zajmowana pamięć – cztery procesy zjadające w sumie 70MB. Na dzisiejsze warunki nie jest to dużo, jednak jak na procesy pracujące w tle, wynik mógłby być lepszy. Z drugiej strony, nie ma co się oszukiwać, że ktoś kupujący mysz za 250 złotych będzie posiadał RAM rzędu kilkuset MB. Raczej będzie to kilka(naście) GB. Niemniej jednak może to razić w oczy pamięciowych purystów.
[toggle title=”Testy” load=”show”]Program: Enotus.
Gry: World of Tanks, Dying Light, Rome II Total War, Omerta: City of Gangsters, Stronghold: Crusader II, Tales from the Borderlands, World of Warcraft, CS: GO, Fallout: New Vegas
Podkładki: biurko, SteelSeries QcK, Natec Genesis M33, Roccat Raivo Stealth Black.
[/toggle]
Werdykt
Czy warto wydać 250 złotych na tą mysz firmy Razer? Jeżeli ktoś myśli wyłącznie kategoriami finansowymi, to najwyraźniej im mniejsza będzie cena, tym bardziej będzie odpowiadać jego wymaganiom. Co ja myślę na ten temat? Wydaje mi się, że ze sprzęt należy dobrać do swoich preferencji i dopasować do swojego stylu użytkowania oraz przeznaczenia, niezależnie od tego, czy mowa o komputerze, peryferiach, lampce, samochodzie, czy kosiarce. Jaki jest sens kupować Ferrari o niskim zawieszeniu, jeżeli chciałbym nim jeździć po polskich drogach? Idąc tym tropem, nie wezmę Cinquecento na niemiecki autobahn, bo na pobocze zdmuchnie go pierwszy wyprzedzający mnie tir.
Jeżeli szukasz dobrej myszy, Razer DeathAdder Chroma to właściwa odpowiedź. Nie jest ideałem, ale blisko jej do tego. Zarówno ją, jak i załączony firmware doceni każdy użytkownik, choć najlepiej skorzystają z niej gracze. Nie zauważyłem dużych rozbieżności, gdy przyszło do porównywania jakości pracy w poszczególnych rodzajach gier – Razer sprawował się dobrze zarówno w RPG, strategiach, jak i FPSach. W tych ostatnich poszło DeathAdderowi szczególnie dobrze, czułem się, jakby gryzoń sam pomagał mi trafić w przeciwnika. Dlatego ponownie – ta mysz powinna trafić w ręce, które ją docenią, ponieważ zwykły użytkownik nie będzie czuł ogromnej różnicy. Gracze hardcorowi i profesjonalni to inna sprawa, szczególnie, jeżeli przesiądą się ze starszych modeli. Z kolei cena jest pojęciem względnym, ponieważ jak na sprzęt dedykowany graczom, nie jest to mocno wyolbrzymiona kwota, choć ten Razer do najtańszych nie należy.
Co więc zrobić, gdy staniesz przed wyborem? Zastanów się – czy możesz przeznaczyć tyle pieniędzy na myszkę? Czy odpowiada Ci normalna ilość przycisków? Czy grasz sporo w FPSy? Czy chcesz mieć wytrzymałego gryzonia z dobrym firmwarem? Jeżeli odpowiedź na te pytania brzmi „tak”, Razer DeathAdder Chroma jest dla Ciebie.
Dziękujemy firmie KoolThings za udostępnienie sprzętu do testów.
Cena: od 250 złotych.
Dla kogo?
+ gracze hardcore i pro
+ i wszyscy inni użytkownicy, którzy mogą wydać tyle na mysz
+/- nie wszyscy od razu wyczują i docenią jakość pracy
- nie na ograniczony budżet
- raczej nie dla graczy causual, choć nie zawiodą się na niej
-
Jakość pracy
-
Ergonomia i komfort
-
Wygląd
-
Trwałość
-
Cena/jakość
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.