Chyba żadna bitwa powietrzna stoczona w historii amerykańskiego lotnictwa nie była tak wielką porażką, jak incydent określany jako Bitwa nad Palmdale, do którego doszło 16 sierpnia 1956 roku. Pozbawiony kontroli, bezzałogowy samolot-cel Grumman F6F-5K należący do US Navy umknął dwóm myśliwcom Northrop F-89D Scorpion, które zamiast go zniszczyć, doprowadziły do pożaru w południowej Kalifornii.
Po zakończeniu II wojny światowej US Navy bardzo szybko wycofała z eksploatacji większość maszyn wyprodukowanych podczas wojny dla lotnictwa pokładowego. Część samolotów zmagazynowano lub przekazano do demobilu, ale sporo myśliwców Grumman F6F-5 Hellcat przebudowano na bezzałogowe samoloty-cele. Pomalowane w charakterystyczne czerwone barwy, sterowane radiowo z ziemi maszyny wykorzystywano podczas ćwiczeń obrony przeciwlotniczej.
16 sierpnia 1956 roku taki los miał spotkać Grummana F6F-5K, który o godzinie 11:34 wystartował z bazy Naval Air Station Point Mugu w Kalifornii i miał zostać skierowany nad Pacyfik. Krótko po starcie okazało się, że obsługa nie ma żadnej kontroli nad maszyną. Takie sytuacje zdarzały się, ale zwykle nie były problemem, ponieważ samoloty kierowały się nad morze, gdzie mogły się bezpiecznie rozbić. Tym razem tak się nie stało, ponieważ samolot zaczął skręcać w kierunku Los Angeles.
Ze względu na brak maszyn zdolnych do przechwycenia bezzałogowca, US Navy musiała poprosić o pomoc US Air Force. Z bazy Oxnard Air Force Base wystartowały dwa myśliwce Northrop F-89D Scorpion, należące do 437. Eskadry Myśliwców Przechwytujących. Ich załogi stanowili Hans Einstein i C. D. Murray oraz Richard Hurliman i Walter Hale. Każdy z myśliwców wyposażony był w system celowania składający się z radaru AN/APG-40 i komputera AN-APA-84, a uzbrojenie stanowiły 104 niekierowane rakiety Mk 4 FFAR. Myśliwce nie posiadały działek ani celowników, aby wycelować podczas ręcznego odpalania rakiet.
Po krótkim locie piloci dostrzegli cel, ale musieli poczekać, aż bezzałogowiec znajdzie się poza terenem zabudowanym. Po kilku minutach mogli rozpocząć atak, ale okazało się, że komputery celownicze nie były w stanie namierzyć lekko skręcającego celu. W związku z tym piloci musieli odpalić rakiety ręcznie, celując na oko. Pierwsza salwa 82 pocisków, wystrzelonych niedaleko miejscowości Castaic chybiła i spadła na ziemię, wzniecając pożar. Kolejna salwa łącznie 60 pocisków też chybiła, a trzecia, ostatnia salwa również 60 pocisków zamiast trafić w cel, spadła na zabudowania w okolicach Palmdale. Nietknięty Hellcat kontynuował lot jeszcze przez jakiś czas, po czym rozbił się około 13 km od miejscowego lotniska.
Z 202 wystrzelonych rakiet żadna nie trafiła w cel. Mimo mechanizmu, który miał zapobiegać eksplozji pocisków, które spadały na ziemię, odnaleziono tylko 15 niezdetonowanych rakiet. Pożary wywołane eksplozjami ogarnęły obszar o powierzchni 400 hektarów, a kilka z rakiet spadło na teren zakładów petrochemicznych Indian Oil Co. wzniecając pożar zbiorników ropy. Bitwa nad Palmdale okazała się wizerunkową katastrofą zarówno US Navy jak i US Air Force, ponieważ pokazała, że nowoczesne, odrzutowe myśliwce uzbrojone w niekierowane rakiety nie są w stanie zestrzelić nawet powolnego celu, jakim był Hellcat. Co ciekawe, nigdy nie ujawniono przyczyn utraty kontroli nad bezzałogowcem. Nie wiadomo, czy zawiódł odbiornik w samolocie, czy też nadajnik na ziemi.
Discover more from SmartAge.pl
Subscribe to get the latest posts sent to your email.