Chociaż amerykańska armia włączyła się w działania wojenne na froncie I wojny światowej już pod sam koniec wojny, do Europy sprowadzono sporo różnorodnego uzbrojenia. Jednym z nich były ciężkie działa kolejowe kalibru 356 mm zbudowane w oparciu o należące do US Navy działa okrętowe.

Ze względu na pozycyjny charakter walk podczas I wojny światowej, obie strony konfliktu kładły duży nacisk na rozwój artylerii, jednak to Niemcy przodowali w tej dziedzinie. W 1918 roku liczba ciężkich dział wykorzystywanych przez Niemców była bardzo duża. Aliantom brakowało nie tylko odpowiedniej liczby ciężkich dział, ale również dział o odpowiednim zasięgu.

14"/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)
14″/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)

Zarówno Francja jak i Wielka Brytania nie mogły w krótkim czasie wprowadzić do uzbrojenia odpowiedniej liczby nowych ciężkich dział, jednak Amerykanie, którzy niedawno włączyli się w działania wojenne mieli zdecydowanie większe możliwości. W 1918 roku dowództwo US Army zamówiło w zakładach Baldwin Locomotive Works partię dział kolejowych, które miały wykorzystywać pozyskane z magazynów floty działa kalibru 356 mm (14-calowe).

W odpowiedzi zamówionych zostało 11 dział kolejowych potocznie określanych jako 14″/50 caliber railway guns. Składały się one z specjalnego wagonu wyposażonego w dwa wózki po 12 kół każdy, na którym w zamkniętym specjalną obudową stanowisku znajdowała się armata armata okrętowa 14″/50 caliber Mk 4 gun. Strzelała ona pociskami o masie 640 kg i dysponowała zasięgiem 39 km. Oprócz działa, przygotowano specjalną lokomotywę, wagon amunicyjny, wagon z wyposażeniem dodatkowym oraz wagon mieszkalny dla załogi. Co istotne, załoga dowodzona była przez oficera US Navy i często składała się z samych marynarzy.

14"/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)
14″/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)

Stanowiska dla dział zbudowano w północnej Francji, skąd miały wspierać działania w pobliżu francuskich portów Dunkierki. Każde stanowisko składało się z fragmentów torów w formie łuku. Gdy działo ustawiano w odpowiedniej pozycji, rozmontowywano tory między wózkami podwozia pod wagonem z działem aby wykopać głęboką na 2,7 m dziurę, do której cofał się zamek działa po każdym strzale.

Krótko po rozpoczęciu eksploatacji dział, na jaw wyszły wady przyjętej konstrukcji wagonów z działami. Po pierwsze potrzeba kopania dziur w ziemi znacząco utrudniała eksploatację, po drugie same wagony miały źle rozłożoną masę, co powodowało sporo awarii, a co istotne, zamknięte stanowisko obsługi chociaż miało zwiększać komfort pracy, w praktyce z powodu braku wentylacji zamieniało się w zadymioną pułapkę.

14"/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)
14″/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)

W związku z tym opracowano nowe podwozie dla tych samych dział, które miało bardziej tradycyjną konstrukcję. Lufę umieszczono wyżej, dzięki czemu powstało miejsce do cofania się działa po wystrzale. Pozwoliło to też na umożliwienie cofania całego wagonu po strzale, co zmniejszało naprężenia na jego konstrukcję. Do końca wojny zbudowano 2 takie wagony.

Ze względu na strategiczne znaczenie dział kolejowych oraz niezbyt dużą żywotność luf, wykorzystywano je tylko do atakowania ważnych celów. Do końca wojny pięć dostarczonych do Francji dział wystrzeliło 782 pociski w ciągu 25 operacji. Ostrzał prowadzono na dystansie od 27 do 36 km. Średnio każde z dział wystrzeliło po 156 pocisków, czyli połowę tego co miały wytrzymać lufy.

14"/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)
14″/50 caliber railway gun (fot. National Museum of the US Navy)

Po zakończeniu wojny działa wycofano do USA, gdzie część z nich wykorzystano do obrony wybrzeża. W tej roli przetrwały one przez wiele lat. Do naszych czasów przetrwał jeden egzemplarz działa tego typu, który znajduje się w National Museum of United States Navy w Washington Navy Yard.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.