Filmy wojenne najczęściej kojarzą się z intensywnymi scenami walk, bohaterami ratującymi sytuację i coraz częściej z latającymi na wszystkie strony fragmentami ludzkich szczątków. Dunkierka Christophera Nolana jest jednak zupełnie innym filmem wojennym, który równie mocno wpływa na widza, ale w zupełnie inny sposób.
Dunkierka to pierwszy film wojenny w dorobku Christophera Nolana. Opowiada on historię brytyjskich żołnierzy uwięzionych na plażach Dunkierki na przełomie maja i czerwca 1940 roku (więcej na ten temat – Operacja Dynamo – dramatyczna ewakuacja Dunkierki – 1940). Kilkaset tysięcy żołnierzy znalazło się w olbrzymim kotle, gdy nagle niemiecka armia zatrzymała się. Zdezorientowani żołnierze nie mogli nigdzie uciec, ale też nie mieli jak i po co walczyć. Jedynym ratunkiem była ewakuacja drogą morską, jednak bardzo cenne dla Wielkiej Brytanii okręty wojenne były zbyt łatwym łupem dla niemieckiej Luftwaffe, panującej w powietrzu.
Tylko dzięki heroicznemu wysiłkowi wielu zwykłych ludzi, często cywilów, udało się uratować 338 226 żołnierzy. Bitwa ta zapisała się w historii jako olbrzymia porażka, która była jednak niesamowitym zwycięstwem, ponieważ chociaż Alianci wycofali się, udało im się uratować setki tysięcy żołnierzy, którzy mogli kontynuować walkę.
Patrząc na tę historię, z jednej strony jest ona bardzo ciekawa i niesamowita, z drugiej wydaje się jednak, że praktycznie nie da się jej zamienić w dobry film. Nie ma tu bowiem wyrazistych bohaterów, którzy mieli wpływ na bieg wydarzeń. Nie ma również emocjonujących bitew i starć. Brytyjski reżyser postanowił jednak zaryzykować, a efektem jest jedyny w swoim rodzaju film wojenny znacznie różniący się od takich produkcji jak np. Furia, albo Szeregowiec Ryan.
Ze względu na specyfikę wydarzeń, jakie miały miejsce w rejonie Dunkierki w 1940 roku, Nolan postanowił opowiedzieć tę historię z perspektywy kilku, na pierwszy rzut oka mało istotnych postaci. Dunkierka skupia się na losach jednego brytyjskiego żołnierza próbującego za wszelką cenę wydostać się z Dunkierki (w tej roli Fionn Whitehead), brytyjskiego pilota, który walczy nad kanałem La Manche (w tej roli Tom Hardy) oraz starszego mężczyzny (w tej roli Mark Rylance), który wraz z synem i jego przyjacielem wypływa, aby pomóc w ewakuacji żołnierzy.
Wątki te przeplatają się ze sobą początkowo wydawać by się mogło w przypadkowy i nieco chaotyczny sposób. Jest to jednak pozór, ponieważ z każdą kolejną sceną losy bohaterów coraz bardziej się łączą i uzupełniają, a co istotne – kończą, co jak na Nolana jest pewną odmianą, ponieważ w niektórych jego filmach zakończenia pozostawiają więcej pytań, niż odpowiedzi.
Żadna z postaci jakie widzimy w filmie nie jest jednak głównym bohaterem, a wiele postaci występuje całkowicie anonimowo. Niektórym ten zabieg może wydawać się dziwnym, ale z drugiej strony sprawia on, że film nabiera więcej realizmu i dramatyzmu. Każda z postaci odgrywa swoją malutką rolę w wydarzeniach, w których uczestniczyły tysiące bezimiennych postaci. Nie ma tu jednego bohatera – wszyscy są bohaterami.
Całość połączona jest z fenomenalną muzyką Hansa Zimmera, która towarzyszy nam przez cały film, stopniowo budując napięcie i dosłownie odliczając czas, oraz niesamowitym prowadzeniem kamery i budową scen. Gdy dorzucimy do tego świetny dźwięk oraz praktycznie brak większych dialogów, otrzymujemy wyjątkowy film wojenny, który wbija w fotel, ale nie potrzebuje do tego wiader krwi i latających na wszystkie strony ludzkich szczątków. Praktycznie od pierwszych sekund wpadamy w wir wydarzeń, które z każdą minutą coraz bardziej wbijają w fotel. Całe napięcie znika dopiero w ostatnich minutach filmu, gdy domykają się losy bohaterów. Co istotne, w filmie bardzo ciekawie przedstawiono Niemców.
Na szczególną uwagę zasługują sceny pojedynków lotniczych, w których wykorzystano historyczne samoloty (Supermarine Spitfire oraz Hispano Aviación HA-1112, które odegrały niemieckie Messerschmitty Bf 109) oraz duże modele. Można śmiało powiedzieć, że praktycznie 1/3 filmu poświęcona jest walkom powietrznym – są to również jedyne sceny przedstawiające konkretną walkę.
W filmie nie uświadczymy również zbyt wielkich ilości efektów komputerowych, dzięki czemu produkcja jest bardzo realistyczna. Niestety wiąże się z tym pewna wada produkcji – w scenach kręconych w miastach i na plaży widać nieco za dużo budynków, które są zbyt współczesne. Na szczęście ta drobna wada ma raczej kosmetyczny charakter i nie wpływa wielce na odbiór filmu.
Podsumowując, Dunkierka Christophera Nolana to wyjątkowy film wojenny, który wbija w fotel i zmusza do myślenia. Nie licząc kilku drobnych wpadek (jak liny cumownicze przy niby płynących statkach, oraz współczesne budynki w tle – film kręcono w Dunkierce, oraz paru nieścisłości i uproszczeń historycznych), film jest perfekcyjnie nakręcony i po prostu trzeba go zobaczyć. Warto również chwilę poczekać po jego zakończeniu.
Dunkierka to wyjątkowy film wojenny, który po prostu wbija w fotel. Robi to jednak w zupełnie inny sposób niż takie produkcje jak Szeregowiec Ryan czy Furia. Ten film po prostu trzeba zobaczyć.