Pożary szybów naftowych należą do jednych z najtrudniejszych do opanowania. Olbrzymie ilości wydostającej się pod ciśnieniem ropy, są bardzo trudne do ugaszenia. Potrzeba albo dużych ilości wody, albo jakiegoś sposobu na odcięcie dopływu albo tlenu, albo ropy. Istnieje kilka technik gaszenia pożarów szybów naftowych, a jednym z najbardziej nietypowych jest jedyny w swoim rodzaju pojazd gaśniczy Big Wind zaprojektowany w 1991 roku na… Węgrzech.

Geneza

W 1990 roku na Węgrzech w należących do Omanu zakładach MB Drilling rozpoczęto prace nad zbudowaniem specjalnego czołgu gaśniczego przystosowanego do gaszenia pożarów szybów naftowych. Konstruktorzy inspirowali się radzieckimi pojazdami wyposażonymi w silniki odrzutowe z samolotów MiG-15, które wykorzystywano albo do odśnieżania torów kolejowych, albo do gaszenia intensywnych pożarów.

Płonące szyby naftowe w Kuwejcie w 1991 roku
Płonące szyby naftowe w Kuwejcie w 1991 roku

Chociaż rosyjskie pojazdy nigdy nie zyskały dużej popularności poza ZSRR i Rosją, Węgrzy postanowili spróbować. Tym razem wykorzystano dwa silniki odrzutowe Tumanski R-25 pochodzące z samolotu MiG-21 i zamontowano je na potężnej obrotowej platformie, którą umieszczono na podwoziu czołgu… T-34/85 z czasów II wojny światowej.

Wybór podwozia podyktowany był względami ekonomicznymi i dostępnością. Armia pozbyła się swoich T-34 już kilka lat wcześniej i wiele pojazdów znajdowało się w demobilach i na składowiskach, przez co były łatwo dostępne. Dodatkowo czołg T-34 był relatywnie prosty w obsłudze i tym samym łatwy do naprawy. Mimo to, koszt budowy pojazdu, przeszkolenia załóg i przygotowania do pracy wyniósł około 3 mln dolarów.

Big Wind
Big Wind

Jeszcze zanim dobrze przetestowano pojazd, pojawiła się okazja do jego wykorzystania. W 1991 roku rozpoczęła się Operacja Pustynna Burza. Gdy wojska koalicji antyirackiej rozpoczęły atak, Saddam Husajn wydał rozkaz podpalenia olbrzymiej ilości szybów naftowych w Kuwejcie. Miało to spowolnić działania wojsk koalicji oraz zmusić je do zaangażowania się w trudny proces gaszenia intensywnych pożarów szybów naftowych.

Fires of Kuwait

Iracka armia podpaliła setki szybów (według różnych źródeł od 605 do 732). Gdy pierwsi strażacy dotarli na miejsce, okazało się, że standardowe metody gaszenia tego typu pożarów nie mogą być zastosowane. Przede wszystkim brakowało infrastruktury i dróg. Ponadto cały teren był usiany niewybuchami, minami i pozostałościami po walkach.

Pierwszym zadaniem było więc pozbycie się niewybuchów i min. Gdy tereny wokół podpalonych szybów nadawały się do w miarę bezpiecznego poruszania się, przystąpiono do budowy dróg i zbiorników wodnych. Wykorzystano liczne ropociągi do transportu wody z Zatoki Perskiej do olbrzymich tymczasowych zbiorników w pobliżu każdego płonącego szybu.

Po kilku tygodniach przygotowań niebo nad pustynią było już całkowicie czarne od dymu, a temperatura nawet jak na pustynię była bardzo wysoka. Strażacy którzy przystąpili do pracy każdy pożar traktowali niezależnie. Z czasem na miejsce zaczęły przybywać ekipy z całego świata. Każda z własnym pomysłem i sprzętem.

Iracki czołg na tle podpalonych szybów naftowych w Kuwejcie
Iracki czołg na tle podpalonych szybów naftowych w Kuwejcie

Mimo tak olbrzymiego zaangażowania, strażakom udawało się ugasić jedynie kilka pożarów dziennie. Mijały kolejne tygodnie, a sytuacja wyglądała cały czas źle. W związku z tym, przedstawiciele firmy MB Drilling postanowili wysłać swój nowy czołg gaśniczy do pomocy i w praktyce przetestować jego możliwości.

Big Wind w akcji

Po dotarciu na miejsce węgierski zespół natychmiast ruszył do pracy. Ówczesna załoga czołgu składała się z trzech osób. Nandor Somlai był dowódcą załogi, podczas prac pozostawał poza pojazdem i pomagał w kierowaniu potężną maszyną. Kierowcą był Tamas Debreczni, a operatorem systemu gaśniczego Istwan Seres.

Zniszczony iracki czołg T-55 na tle palących się szybów naftowych
Zniszczony iracki czołg T-55 na tle palących się szybów naftowych

Big Wind – bo taką nazwę otrzymał pojazd, okazał się wyjątkowo skuteczny. W ciągu kilku tygodni prac, dzięki niemu udało się zwiększyć ilość gaszonych pożarów do 4-5 dziennie. Zasada jego działania była prosta. Do silników odrzutowych na czołgu doprowadzonych było aż 6 węży i pompy, które pobierały wodę ze zbiorników znajdujących się kilkadziesiąt metrów od źródła ognia. Pojazd podjeżdżał do szybu na odległość 7-8 metrów od palącego się szybu i po prostu zdmuchiwał ogień potężnym strumieniem wody.

Proces był czasochłonny, ponieważ nie wystarczyło zdmuchnąć ognia. Przez 20 minut po ugaszeniu pożaru, Big Wind dalej zalewał szyb aby go ostudzić i ułatwić zatamowanie wycieku oraz zminimalizować ryzyko powtórnego pożaru.

Big Wind
Big Wind

Gruby pancerz czołg chronił znajdującego się w środku kierowcę przed ogniem, ale m mimo to wzmocniono go dodatkowymi osłonami przeciwogniowymi, a w środku zamontowano system schładzania powietrza. Ze względu na olbrzymi wzrost masy pojazdu i obecność jedynie oryginalnego silnika, prędkość spadła do 5 km/h. Jazda z większą prędkością również nie byłaby dobrym pomysłem z powodu bądź co bądź delikatnej i wrażliwej na uszkodzenia konstrukcji dmuchawy z silnikami odrzutowymi.

Czołg oprócz standardowych zbiorników paliwa do własnego silnika, posiadał potężny zbiornik mieszczący 3000 litrów paliwa lotniczego do swoich dwóch silników odrzutowych. Mogły one wyrzucać aż 830 litrów wody na sekundę. Do listopada 1991 roku ugaszono wszystkie pożary, a olbrzymi wkład w ten proces miał właśnie Big Wind. Ostatni szyb ugaszono 6 listopada.

Big Wind w akcji
Big Wind w akcji

Odrzutowy pomysł

Big Wind pokazał w Iraku swoje znakomite możliwości. Mimo, iż podobne konstrukcje powstawały już od wielu lat w ZSRR, dopiero pojawienie się tego jednego konkretnego pojazdu sprawiło, że pomysł zamontowania silników odrzutowych na czołgu do gaszenia pożarów zyskał rozgłos, ale nie popularność.

Pojazd został ponownie przetransportowany do Węgier, gdzie przebudowano go, umieszczając dmuchawę na podwoziu wozu zabezpieczenia technicznego VT-55 (był to pozbawiony wieży T-55 z zmienionym układem kadłuba). Nowy nosiciel miał lepsze parametry, dzięki czemu nieznacznie wzrosła prędkość pojazdu.

Big Wind już na podwoziu VT-55
Big Wind już na podwoziu VT-55

Po udanej przebudowie Big Wind w nowej odsłonie trafił do magazynu na lotnisku Tököl na Węgrzech. W 2013 roku uruchomiono go w celu przeprowadzenia szkolenia i sprawdzenia systemów, ale mimo to pojazd dalej pozostaje w rezerwie.

Big Wind to nie jedyny odrzutowy czołg gaśniczy. Kolejnym pojazdem tego typu jest Hurricane. Różni się od Big Winda tym, że posiada tylko jeden silnik odrzutowy i nie ma potężnego stanowiska operatora, typowego dla Big Winda. Ten pojazd również wykorzystuje podwozie czołgu T-55. W ZSRR powstało ponadto wiele podobnych konstrukcji, ale w większości przypadków były to dosłownie samoróbki i pojedyncze egzemplarze stworzone do jednego, konkretnego zadania, a następnie rozbierane. W związku z tym, nie zachowały się praktycznie żadne zdjęcia i opisy tych konstrukcji.

Big Wind już na podwoziu VT-55
Big Wind już na podwoziu VT-55

Ogólnie pomysł budowania odrzutowych czołgów gaśniczych nie zyskał większej popularności. Głównym powodem są kwestie logistyczne – przetransportowanie tak ciężkiego pojazdu jak Big Wind jest trudne i wymaga zastosowania specjalistycznych samolotów transportowych albo statków. W tym czasie pożar można ugasić bardziej tradycyjnymi metodami – np. poprzez wykorzystanie materiałów wybuchowych do precyzyjnego zniszczenia źródła wycieku.

W związku z tym Big Wind pozostaje jedynym w swoim rodzaju pojazdem, który pokazał swoje możliwości w Iraku w 1991 roku, ale na tym jego kariera dobiegła końca.

Wspieraj SmartAge.pl na Patronite
Udostępnij.